.

.

środa, 3 kwietnia 2013

Ku pokrzepieniu serc.

Słuchajcie moi mili.
Jestem wqrwiona.
I to nie za sprawą zimy, bo ona to paproszek w porównaniu z inną materią, od której niestety na razie jestem zależna, a zależność finansowa to zależność ....wqrwiająca.

Poczynania owe są karalne, ale cóż...
Na razie, póki co wierzę, że to czysta złośliwość, choć ta już jutro może mnie kosztować 400 pln za niespłacenie zadłużenia. 
Ale co tam- to mój problem, nieprawdaż?


Wracając do poprawiaczy nastroju, to wczoraj, na google widzieliście coś takiego (pod warunkiem, że używacie tej wyszukiwarki...):




Ja to, przez moje nastroje i nerwy, powiem szczerze przyjęłam, ze jest, ale nie zagłębiałam w szczegóły.
Na ważność tego obrazka- oprócz tego, że był z robalami, zwrócił mi na fb lubiany przeze mnie profil Crazy Nauka.

A jest to szkic pewnej pani, która rozkochana w owadach, nie dość, ze je badała, obserwowała to jeszcze rysowała z natury.
Podobnie jak kiedyś wspomniany przeze mnie Fabre badała i zgłębiała wiedzę o zwierzętach z pasją i nie polegała na współczesnych  i dawnych teoriach, tylko rozwiewała je, bo po doświadczeniach dochodziła do wniosków.

Maria Sibylla Merian była córką wydawcy i grafika Mateusza Meriana (znanego autora dzieł Theatrum Europaeum i Topographien) i Joanny Sybilli Heim. 

http://womenandthegarden.blogspot.com

Ojciec zmarł, gdy miała 3 lata. Jej matka poślubiła Jakuba Marella (malarz kwiatów), który nauczył ją malarstwa i grafiki. 
W wieku 13 lat malowała "z natury" swoje pierwsze obrazy owadów i roślin.
Swoje obserwacje zaczęła od jedwabników. 
Okazało się, ze wiele gatunków motyli ma piękne gąsienice i Maria zaczęła przyglądać się przeobrażeniu tych owadów. Zaczęła zbierać różne gatunki i dokumentować ich życie malunkami.
Na jej ilustracjach widać żerujące gąsienice i ich rośliny żywicielskie.


picturingplants.com


Maria, po poślubieniu malarza Jana A. Graffa i po urodzeniu córki, zamieszkała w Norymberdze, gdzie nadal z pasją oddawała się obserwacjom i malowaniu owadów.
Wątpiła w prawdziwość opinii (pochodzącej od Arystotelesa), że owady powstają z gnijącej materii (z tego powodu Kościół określał owady jako "twory diabelskie"), i badała przemianę gąsienicy w motyla.


Na podstawie szkicownika i notatek powstała jej pierwsza książka Neues Blumenbuch (Nowa książka o kwiatach) (1675), zawierająca szczegółowe obrazy roślin. 

http://smithsonianlibraries.si.edu


W 1678 urodziła drugą córkę Dorotę Marię, a rok później wydała książkę Der Raupen wunderbare Verwandlung und sonderbare Blumennahrung (Cudowna przemiana gąsienicy i jej szczególne pożywienie kwiatowe), w której szczegółowo przedstawiła etapy metamorfozy gąsienicy w motyla.
W 1685 rozstała się z mężem i przeniosła się do szwagra do zamku Waltha w Holandii, gdzie zamieszkała we wspólnocie pietystów. 

Zamek był własnością Cornelisa van Sommelsdijka, gubernatora Surinamu. Maria Sibylla zapoznała się tam z fauną i florą tropikalną Ameryki Południowej.Stamtąd także pochodzi wiele prac tej badaczki i artystki w jednym.
Wyjazd do Surinamu (wbrew rodzinie i znajomym) ułatwiło jej stypendium przyznane przez miasto Amsterdam, do którego przeniosła się niebawem po przyjeździe do Holandii.


Po przybyciu do stolicy Surinamu - Paramaribo, Maria Sibylla z córką odbyły wiele wypraw w głąb lądu, w czasie których sporządziły liczne opisy, rysunki i akwarele m.in. metamorfozy owadów. W 1701 Maria Sibylla zachorowała na malarię i musiała wrócić do Holandii.
Zebrana w Surinamie ogromna dokumentacja umożliwiła Marii Sibylli po 3 latach intensywnej pracy opublikowanie w Amsterdamie w 1705 jej najważniejszego dzieła: Metamorphosis insectorum Surinamensium


Wysoka cena tej książki powodowała, że niewielu ludzi ją kupowało i Maria Sibylla musiała utrzymywać się z nauki malarstwa, sprzedaży przyborów malarskich i środków leczniczych, sporządzanych z roślin i zwierząt.
Jeszcze za życia zyskała sławę wielkiego przyrodnika i artystki. W 1715 została częściowo sparaliżowana na skutek apopleksji i zm. 2 lata później w wieku 70 lat.


Po śmierci szybko zapomniana, Maria Merian została ponownie odkryta i doceniona pod koniec XX wieku. 
Wyrazem tego jest m.in. umieszczenie jej portretu na banknocie 500 marek niemieckich, znaczku pocztowym w 1987, nazwanie wielu szkół jej imieniem, a nawet statku badawczego w 2005 r.


Dorobek Marii Merian jest znaczący. Była pionierką entomologii. Przyczyniła się do wyjaśnienia cyklu rozwojowego owadów i swoimi nowatorskimi publikacjami w języku niemieckim spopularyzowała tę wiedzę (wówczas większość dzieł naukowych pisano tylko po łacinie, co ograniczało liczbę czytelników).

Ponadto Merian wykazała, że każdy gatunek motyla w stadium gąsienicy ma swoje wybrane rośliny żywicielskie, na których znoszone są jaja. 
Była jednym z pierwszych przyrodników obserwujących bezpośrednio naturę zamiast tworzyć fantastyczne spekulacje naukowe w teorii. 
Była także pionierką naukowych wypraw badawczych; jej wyprawa do Surinamu zaowocowała odkryciem wielu nieznanych gatunków roślin i zwierząt, a klasyfikacja motyli i ciem sporządzona przez Merian obowiązuje do dzisiaj. 
Wielu roślinom nadała nazwy naukowe, pochodzące z języków miejscowych Indian i spopularyzowała je w Europie.

Podziwiam, jako że sporo pracowała majac malutkie dzieci.
Ciekawe, pewnie miała jakąś niańkę?

Mnie się także taka praca podoba; póki co jednak pozostaję przy pisaniu o pierdołach mniejszego lub większego kalibru, czasem uda mi się zauważyć, że prócz śniegu, braku wypłaty i rodzących się z tego złych myśli oraz wściekłości- takie kwiatki jak Maria!










18 komentarzy:

  1. Widziałam wczoraj i nawet miałam sprawdzić kto to była ta pani. Fajnie, że umieściłaś trochę informacji. Cudne te prace .

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedziałam ,że te puchate gąsienice jedzą mlecz ?
    Zdolna z niej była kobieta...

    OdpowiedzUsuń
  3. mam też liska i wczoraj widziałam, ale nie zagłęboałam się w problem, dzieki że przybliżyłaś temat....

    OdpowiedzUsuń
  4. No i wyjaśniło się! Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam ją - ja tam robali nie lubię;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gąsienice i motyle i ćmy da się lubić. Tupaja, chciałabym Ci się zwierzyć, że dzięki Tobie zaczynam tracić odruch zabijania każdego owada, który mi się pod rękę napatoczy w domu. Ostatnio coś zatłukłam na blacie kuchennym, czysto instynktownie, a potem od razu pomyślałam, ciekawe co to był za robak, trzeba było lepiej obejrzeć. Co Ty ze mną robisz, dziewczyno....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...jeśli choć jedna duszyczka, za sprawą mej fascynacji owadami, z serca płynącej, zakażona ową, nawróci się- raduje to serce moje :D :D

      Usuń
    2. A teraz - pytanie - czy zjadłabyś? Ponoć są już w naszym kraju restauracje co serwują owady. Większość ludzi twierdzi, że nie zje, bo się brzydzi. Czyli, gdyby się nie brzydzili to by zjedli?

      Usuń
    3. Ja nie tyle bym się brzydziła. Tylko- chyba mam taki opór lekki, bo je lubię. Tak samo z końmi,dziczyzną, cielętami, jagniętami- ogólnie- dziećmi ssaków.
      Gdybym mogła wybrać- żywić się szarańczą- celem uzupełnienia białka czy zwierzętami kręgowymi- wybrałabym stawonogi ;)

      Usuń
    4. W podstawówce miałam kolegę, którego popisowym numerem było połykanie dżdżownic oraz biedronek. Może stąd mi się wzięło to pytanie.

      Usuń
    5. No dajcie spokój z tymi robakami...

      Usuń
    6. Moja droga, owady to nie robaki :)

      Usuń
  7. Nigdy nie zabijam roboli tylko dlatego, że są i że stanęły mi na drodze. Na szczęście nie mam karaluchów, bo tutaj to nie wiem. Ja je ratuję, jeśli wpadną np. do wiadra z wodą. Przecież to taka sama część świata jak wszystko wokół. I tak samo potrzebna dla równowagi wszelakiej, chyba, że człowiek ją zakłócił.
    Nie wbijaj się w kompleksy, Maria miała zapewne sztab nianiek, kucharek i ogrodników, przynajmniej na pewnym etapie życia. Poza tym wtedy dzieci traktowało się jak zwierzątka domowe. Marły jak muchy, więc nie należało zbytnio się do nich przywiązywać. Gdzieś tam się chowały z niańkami, matkę widywały raz dziennie, albo i nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie chcę mówić, ale to chyba jest freudowska pomyłka(?). Nie zabijasz ROBOLI, tylko dlatego, że są? A to się chwali.:-DDD

      Usuń
    2. Dobry robol nie jest zły :D

      Usuń
    3. E, nie! Po naszymu robol to robal. Pojęcie to obejmuje wszystkie owady pełzające, latające, wijące się, żądlące, gryzące, zapylające, kąsające...

      Usuń
  8. Czyżby w qurwil cie ING tak jak moja małżonkę ?
    Ja na szczęście nie mam żadnego działającego kawałka plastiku od 10lat .
    Pozdrowienia
    Max bez zegarka (tak żyje się lepiej)niestety moja zona tego nie rozumie :)

    2B3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie...to tylko i aż brak wynagrodzenia za pracę ;)

      Usuń