.

.

sobota, 10 października 2015

Ekspresem przed przymrozkiem,łogródecek, naleśniki i rewelacja na koniec

Będzie czy nie- udało mi się skopać dwie grządki, wyrwać chwasta, podrzucić kompost.
Ziąb słoneczny, za domem zacisznie; na podwórku przewiew jak zwykle.
Parę refleksji o rozmnażaniu wegetatywnym mi się nasunęło, a to za sprawą ściętej śliwki i jej klonów, które zajmują całkiem sporą część wąskiej "kiszki ogródkowej". Wmieszał się orzech, z boku nacierają dzikie czarne bzy.
Zrobił się ptasi raj. 

Ktoś powie- i tak mówią- zapuszczony kawałek przy domu.
Owszem, można by przeciąć, ale...
Na razie nie mam zamiaru. 
Część młodzieży wycięta do korzenia, większość została. Kupa starej dachówki przy walacej się wiacie; piękne jaszczurowisko. Wielkie dwie kupy gałezi i chabazi- nie ruszam na zimę. Wiem, że to ostoja zimowa jeży, wielu owadów. Niech sobie śpią, czekają na lepsze czasy.
To samo z przekwitłymi kwiatami- te, z grubymi, pustymi w środku łodygami zawsze zostają. Masa owadów w nich się chowa. Wiosną nie palę od razu.
To samo z liśćmi.
Część z nich chroni pożądane rośliny, część zostaje- właśnie dla sześcio- i ośmionogów. 
Nienawidzę wygrabionych do ostatniego liścia ogrodów. Pustynie.
Oczywiście- patogeny, szkodniki...
Bądźmy szczerzy... bez tego też się mogą pojawić, a paląc wszelkie szczątki zabieramy glebie to co powinno, choć w części wrócić, bezkręgowcom - schronienie na zimę.

Mój przydomowy teren jako jeden chyba z ostatnich ma posprzątane liście.
Wcale mi nie wstyd. Czasem gadam o tym z ludźmi. Jedni się uśmiechają, inni wytaczają mądre riposty o "szkodnikach"...
A niektórzy... też już mniej czyszczą przed zimą.

Kolejny wędrowiec, który osiadł w Tupajowisku to wiesiołek dwuletni. Roślina skarb. Mam go za mało, żeby skorzystać z mocy jego nasion więc zostają badyle dla łuszczaków. To samo z nagietkami. Część nasion pozbierałam, reszta zostaje. Gdyby nie psy łażące luzem po podwórku to łopuchy też bym zostawiła, bo na "rzepach" też sporo ptaków siada i żeruje, ale nie lubię wygrzebywać tego z futer.

Wracajac do wiesiołka- prócz jego drogocennych nasion, warto wspomnieć o kwiatach, do których przylatują motyle z rodziny zawisakowatych, a jeden z gatunków - postojak wiesiołkowiec, żeruje na nim (gąsienica). To zagrożony motyl i warto oglądać rośliny czy ich sąsiedztwo, by larw nie niszczyć przypadkiem czy specjalnie. Tu- też fajny temat, jak zdarza mi się ludzi w rozmowie uwrażliwić i przekazać wiedzę. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że nie każda gąsienica to "szkodnik".

Suche, pełne nasion wiesiołki

Proserpinus proserpina - gąsienica
fot. Wikipedia

Postojak wiesiołkowiec- imago
fot. Wikipedia
Warto przypomnieć, że większość gąsienic zawisaków ("o rany! mam kolibra na kfiatkach!") mają rogi na końcówce ciała. 

W związku z pełnym zajęć dniem, nie wysilałam się z obiadem i usmażyłam naleśniki na mleku od "krowy, którą znam", jajek Olki i spółki. Jedynie mąka i olej kupny. Absorbery, monotematycznie- powidła śliwkowe, ja- monotematycznie- z jabłkiem, rodzynkami i śmietaną. 
Śmietana- jak na te straszne czasy- n o r m a l n a . To jest z grudkami, pachnąca śmietaną, ukwaszona, nie jakieś gęste...nie powiem do czego podobne coś. Właściwie niektórzy producenci- mam wrażenie- zmieniają tylko pudełka. Czy jogurt, czy śmietana- smakuje tak samo. Tu akurat mogę polecić.
Oprócz dizajnu. Reklama z zadowoloną krową to szczyt - choć nie szczytów, przedmiotowego podejścia do zwierząt. Ale, korzystam z mleka więc może nie powinnam się wyzłośliwiać, więc się zamykam w temacie opakowania i kwestii moralnych.
To ona: 


A to naleśniory.

Nadzienie z tartego jabłka, cynamonu i rodzynek 
Na wierzch śmietana, bo ... nawet jeśli mi przybyło gdzieś,m to mam to... tam właśnie ;)

No i właśnie- taka śmietana nie prezentuje się dobrze...za to smakuje jak  ś m i e t a n a :)
Na koniec inny, odmienny wiesiołkowi kfiatek. Gazetowy.
Czytam ci ja dziś na prędce jeden z artykułów w WO i ręce mi opadają.

Cytat (" Kilka srok za ogon" _ o poliamorii, rozmowa z dr Długołęcką):
" Najwyższą szkołą jazdy jest to, że wierność jest naszym osobistym wyborem i nie mamy prawa oczekiwać jej od drugiego człowieka".
Wiecie co, to ja chyba porąbanie nienormalna jestem, bo dla mnie to jakiś obłęd.
Dziękuję za uwagę.


Dzisiejszy, przydługi post sponsorował Tilluch i spółka


15 komentarzy:

  1. Tupaja, kto jeszcze czyta tę gazetę?;)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krecie, ja jednak... czasem coś tam jest do przeczytania, ale niekiedy to az włosy dęba stają....

      Usuń
  2. ja również nie grabię ogrodu i nie koszę na krótko trawy, i mam "kolibry" :)
    miłej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taką gąsienicę własnie znalazł mój wnuk Franek.Długo szukaliśmy w ksiązkach jej nazwy a teraz przebywa w starym terarium,zaopatrzona w różne badyle i obserwujemy . Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna jest ta pierwsza fotka :) Powinnam zacząć się leczyć bo miętę czuję do wszystkich pomieszczeń gospodarczych ale to dlatego, że nie posiadam u siebie i to ciągle niespełnione marzenie...
    Mój ogród jest podobny do twojego ale ja tak jak Ty przekładam miłość własną nad dobro ogólne istot żyjących na tym samym terenie co ja. :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jesteś porąbana, wielu ludzi tak jak Ty postrzega wierność :-)"Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Brawo Ty - jak mawia reklama ale nie za skupianie się na sobie ale za miłość i dbanie o mniejszych mieszkańców naszej Planety. To wspaniałe co piszesz i co robisz, serce mi rośnie. A co do wierności to baba jest głupia i nie umie dochować wierności swojemu partnerowi i zapewne poglądom więc pisze takie bzdety.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja się zastanawiałam czym są te suche badyle na hołdach i czemu raz na ruski rok ktoś z nich nasiona wytrzepuje. A to wiesiołek WOW. To w przyszłym roku też się muszę nim zainteresować!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. no jest naszym osobistym wyborem bez dwóch zdań... o wierności tu mówię :-) ale w tej drugiej części to pani Dr chyba nie bardzo kuma czaczę. Jeśli ona osobiście jej od partnera nie oczekuje to niech i tak będzie ale żeby w wywiadach takie mądrości... naleśniory i my lubimy choć jak teraz sama jestem to mi się dla siebie jednej... nie chce. Ja liście spaliłam bo... mam taką potrzebę posprzątania pierwszy raz w życiu we własnym ogrodzie ale na drzewach jeszcze są a i korzenie młodych drzew okryte zostały częścią liści, więc sumienie mam spokojne. dobrego dnia Tupajko!

    OdpowiedzUsuń
  9. A u nas wszystko - włącznie z liśćmi - zeżarte zostało przez przeżuwacze ;) włącznie z badylami... ale w zakamarkach na pewno znajdzie się jeszcze schronienie dla drobnej fauny.
    Szczytem szczytów to jest uśmiechnięta świnka w logo zakładu masarskiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze świniami to jest już nagminne. . Hardkor jakiś.

      Usuń
  10. Najlepiej w ogóle przestać wymagać czegokolwiek od kogokolwiek - to takie staromodne...
    Zarówno gąsienica jak i motyl przedziwnie piękne:)
    Pozdrowienia ciepłe.

    OdpowiedzUsuń
  11. Boszsz! Jak ja bym chciała mieć taki ogród do niegrabienia! Czynimy pewne plany i podejścia w tym kierunku. Może się uda :)
    Ile poparzonych jeży ja się w życiu naleczyłam to historia.

    Mam nadzieję, że po lekturze WO, podścieliłaś płachtę jakiemuś zwierzakowi pod zad - bo na latrynę nadaje się wyśmienicie - i wymyłaś ręce. Jak również sama się skarciłaś za pomroczność jasną i marnowanie swego cennego czasu i uwagi na coś, z czym dzieli Cię przepaść INTELEKTUALNA!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój ogród w tym roku strasznie zapuszczony, ale dałaś mi dobre umotywowanie takiego stanu rzeczy :) Niech się teraz ktoś odezwie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. To ja chyba też nienormalna jestem hehhehehe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń