.

.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Stretching w pomidorach czyli tupajowe zagonki

Tak sobie urządziłam grządki, że wierzcie mi- nieźle się muszę nagimnastykować.
Pomidory, wsadzone w moją dziewiczą grządkę permacoolturową, przez wzgląd na brak sił na dwudziestą taczkę ziemi z wybiegu dla kur, ma tylko 30 cm miąższości, wytworzyły płaski system korzeniowy. 
W te upały i suszę sprawiło się  na medal, bo podlewałam rzadko, czasem bardzo po wierzchu. Krzaczyska porosły, owocują dzielnie.
Nie zaglądając do tabelki kto z kim się lubi, a kto gryzie, dosadziłam dynię. 
Powiem szczerze, potraktowałam temat bardzo lekko. Kto przeżyje to żyć będzie.
Teraz akcja zbierania pomidorków koktailowych wygląda tak, że rozkraczam się do szpagatu i balansuję pomiędzy tyczkami, owijam się wręcz wokół, jak jaka tancerka na rurze.
Skłony z pogłębieniem, wykroki, tułowia skręty.
A w nozdrza bucha rozgrzane popołudniowym słońcem powietrze, przesycone ( w tym miejscu) mieszaniną zapachów pomidorów i melisy. Nawet jak się czymś tu wkufię, to mi zaraz mija za sprawą aromaterapii. Polecam!

Busz, busz panie. Pomidory, komosa, wyka...
Za to gleba nie paruje i nic poza tymi gatunkami nie ma szans wyrosnąć :)

Koktailówki, wspomniana dynia- ozdobna, pnąca i całe wyposażenie siłowni

Uwielbiam schyłek lata.
Powie ktoś- nienormalna.
Otóż, to pojęcie względne. Zależy jak na to patrzeć- jak w każdym wypadku posądzania o odchyły....
Lubię koniec lata przez to niżej zawieszone słońce, przez te chłodne noce- orzeźwienie po ciepłych dniach, lubię zapachy późnoletnie, pejzaże z rżyskami, dojrzewanie pomidorów, dyń, owoców bzu.



Przez zmiany wodne i siedliskowe (za sprawą kuraków), wyciągnięte z głębiej skrywanego w glebie depozytu nasion, pojawiają się gatunki mniej wymagające.
Akurat to jedne z moich ulubionych roślin- dziewanny.


Nie dość, że miłe w dotyku to i ładne. Na dodatek sporo ciekawych owadów na nich żeruje.
Ciekawe; jest polskie przysłowie : "Gdzie rośnie dziewanna, tam bez posagu panna"...
Proste do wytłumaczenia- dziewanna, jako roślina siedlisk ubogich, piaszczystych, była oznaką małej zamożności rodziców, a tym samym córka nie była aż tak łakomym kąskiem dla kawalerów.
Cóż...coś w tym jest.
Ja jednak nadziei nie tracę, hre hre..

Cóż poza tym?
Skalniaczek mi się zmienia; nasturcje odeszły w niebyt.
Śmierdziele vel aksamitki - rządzą.
Choć i hołubiony przeze mnie łubin daje radę wraz z dmuszkiem.




Albercik już lepiej sobie radzi.
Od dwóch dni śpi już na grzędzie. Depcze też już dziewczyny.
Z Tito nie wchodzą sobie w drogę.
Mam wrażenie, że jedynym wrogiem i konkurentem dla qrdupla jestem ja.

Albercik z resztą pożera resztki makaronu (mniam)

Dziewczyna otrzepuje się po seksie.
Albert odmaszerowuje.

13 komentarzy:

  1. Ciekawe z tą dziewanną. Nie widziałam. Zainspirowałaś mnie, pogrzebałam w necie i już wszystko wiem ;) Wyrzuć aksamitki- bo to wstrzemięźliwość , zasadź figi (hm... grzech;)), fiołki (miłość) i głóg (nadzieja). Obok fig, na wszelki wypadek zainstaluj krzew jeżyny (żal za grzechy ;)) Koniecznie wywal jaskry (celibat). Przydadzą się stokrotki (młodość wieczna) i niezapominajki (uwielbienie). Wykop piwonie (wstyd) a w ich miejsce daj winogrona (rozkosz niebiańska). I już. Prawda, jakie proste? ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zapamiętać, że jaskrów i aksamitek sadzić nie należy:) Piwonii też, na co komu wstyd:)
      Jak pięknie pomidorki się prezentują! I cała grządka!

      Usuń
  2. I wszystko jasne. Za dużo nasiałam aksamitek. Ale one zaschły. Droga Redakcjo, co to oznacza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Hano. Jak aksamitki Ci wyschły, to już tragedyja. Pozostaje tylko Feminum Activ ;) Kurde- mi też zaschły... ;))

      Usuń
  3. Jeszcze łubiny kwitną?? I masz swoje brzoskwinie? Mniammmm
    A ja też lubię dziewannę i tego no...wiesiołka. Podobne trochę są. Dziewanna fajnie też wygląda, jak przekwitnie, a nawet zimą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kfitną, kfitną. Wiesiołka mam koło brzoskwini; wytrząsnę sobie z niego nasion jak już dojrzeją.

      Usuń
  4. A u nas dziewanny w okolicach brak, a szkoda, bo lubię. i jak gdzieś jade i widze ja, to na jej widok aż wzdycham i chcę sie zatrzymać i dotknąc, pogłaskać jej mięciutkie, aksamtne listki.
    Też u mnie w pomidorach gęstwina i cudny zapach. Wielkie porosły, tylko jakos czerwienieć nie chcą!:-))

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja uwielbiam schyłek lata, jako zapowiedź nowego :) Lubię zapach liści, które u nas leżą już grubą warstwą, pomarańczowe odcienie słońca i pierwsze zapachy palonych liści :) Ładnie tam masz bez dwóch zdań :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tez kocham dziewanny. A łubinów u mnie już od lipca kwitnących nie ma, wyschły na wiórek. Podziwiam brzoskwinie, że tez u nas wszystko, co nie jest sosną/jabłonią/gruszą/wiśnią wymarza...

    OdpowiedzUsuń
  7. zazdroszczę Ci tej przyrody i tej ubogiej dziewanny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zachwyciłam się niedawno dziewanną w ogródku jednej Pani. "O które Ci chodzi, o ten badyl?" - zdziwiła się jej córka. Następnego dnia dostałam trzy. Dwie już mają "badylki", a trzecia jeszcze liście same.

    Fajnie Ci obrodziło w ogródku:)

    OdpowiedzUsuń
  9. A u mnie dziewanny w chooooooooj, co wiele wyjaśnia :D Gimnastykę pomidorowo-dyniową znam i sama stosuję. Schyłek lata jest the best! (i początek jesieni takoż samo).

    OdpowiedzUsuń
  10. Z pomidorkami u Ciebie klęska urodzaju normalnie, no i jakie praktyczne, warzywa i fitness w jednym :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń