Tak sobie urządziłam grządki, że wierzcie mi- nieźle się muszę nagimnastykować.
Pomidory, wsadzone w moją dziewiczą grządkę permacoolturową, przez wzgląd na brak sił na dwudziestą taczkę ziemi z wybiegu dla kur, ma tylko 30 cm miąższości, wytworzyły płaski system korzeniowy.
W te upały i suszę sprawiło się na medal, bo podlewałam rzadko, czasem bardzo po wierzchu. Krzaczyska porosły, owocują dzielnie.
Nie zaglądając do tabelki kto z kim się lubi, a kto gryzie, dosadziłam dynię.
Powiem szczerze, potraktowałam temat bardzo lekko. Kto przeżyje to żyć będzie.
Teraz akcja zbierania pomidorków koktailowych wygląda tak, że rozkraczam się do szpagatu i balansuję pomiędzy tyczkami, owijam się wręcz wokół, jak jaka tancerka na rurze.
Skłony z pogłębieniem, wykroki, tułowia skręty.
A w nozdrza bucha rozgrzane popołudniowym słońcem powietrze, przesycone ( w tym miejscu) mieszaniną zapachów pomidorów i melisy. Nawet jak się czymś tu wkufię, to mi zaraz mija za sprawą aromaterapii. Polecam!
Busz, busz panie. Pomidory, komosa, wyka... Za to gleba nie paruje i nic poza tymi gatunkami nie ma szans wyrosnąć :) |
Koktailówki, wspomniana dynia- ozdobna, pnąca i całe wyposażenie siłowni |
Powie ktoś- nienormalna.
Otóż, to pojęcie względne. Zależy jak na to patrzeć- jak w każdym wypadku posądzania o odchyły....
Lubię koniec lata przez to niżej zawieszone słońce, przez te chłodne noce- orzeźwienie po ciepłych dniach, lubię zapachy późnoletnie, pejzaże z rżyskami, dojrzewanie pomidorów, dyń, owoców bzu.
Przez zmiany wodne i siedliskowe (za sprawą kuraków), wyciągnięte z głębiej skrywanego w glebie depozytu nasion, pojawiają się gatunki mniej wymagające.
Akurat to jedne z moich ulubionych roślin- dziewanny.
Nie dość, że miłe w dotyku to i ładne. Na dodatek sporo ciekawych owadów na nich żeruje.
Ciekawe; jest polskie przysłowie : "Gdzie rośnie dziewanna, tam bez posagu panna"...
Proste do wytłumaczenia- dziewanna, jako roślina siedlisk ubogich, piaszczystych, była oznaką małej zamożności rodziców, a tym samym córka nie była aż tak łakomym kąskiem dla kawalerów.
Cóż...coś w tym jest.
Ja jednak nadziei nie tracę, hre hre..
Cóż poza tym?
Skalniaczek mi się zmienia; nasturcje odeszły w niebyt.
Śmierdziele vel aksamitki - rządzą.
Choć i hołubiony przeze mnie łubin daje radę wraz z dmuszkiem.
Albercik już lepiej sobie radzi.
Od dwóch dni śpi już na grzędzie. Depcze też już dziewczyny.
Z Tito nie wchodzą sobie w drogę.
Mam wrażenie, że jedynym wrogiem i konkurentem dla qrdupla jestem ja.
Albercik z resztą pożera resztki makaronu (mniam) |
Dziewczyna otrzepuje się po seksie. Albert odmaszerowuje. |
Ciekawe z tą dziewanną. Nie widziałam. Zainspirowałaś mnie, pogrzebałam w necie i już wszystko wiem ;) Wyrzuć aksamitki- bo to wstrzemięźliwość , zasadź figi (hm... grzech;)), fiołki (miłość) i głóg (nadzieja). Obok fig, na wszelki wypadek zainstaluj krzew jeżyny (żal za grzechy ;)) Koniecznie wywal jaskry (celibat). Przydadzą się stokrotki (młodość wieczna) i niezapominajki (uwielbienie). Wykop piwonie (wstyd) a w ich miejsce daj winogrona (rozkosz niebiańska). I już. Prawda, jakie proste? ;))
OdpowiedzUsuńMuszę zapamiętać, że jaskrów i aksamitek sadzić nie należy:) Piwonii też, na co komu wstyd:)
UsuńJak pięknie pomidorki się prezentują! I cała grządka!
I wszystko jasne. Za dużo nasiałam aksamitek. Ale one zaschły. Droga Redakcjo, co to oznacza?
OdpowiedzUsuńDroga Hano. Jak aksamitki Ci wyschły, to już tragedyja. Pozostaje tylko Feminum Activ ;) Kurde- mi też zaschły... ;))
UsuńJeszcze łubiny kwitną?? I masz swoje brzoskwinie? Mniammmm
OdpowiedzUsuńA ja też lubię dziewannę i tego no...wiesiołka. Podobne trochę są. Dziewanna fajnie też wygląda, jak przekwitnie, a nawet zimą.
Kfitną, kfitną. Wiesiołka mam koło brzoskwini; wytrząsnę sobie z niego nasion jak już dojrzeją.
UsuńA u nas dziewanny w okolicach brak, a szkoda, bo lubię. i jak gdzieś jade i widze ja, to na jej widok aż wzdycham i chcę sie zatrzymać i dotknąc, pogłaskać jej mięciutkie, aksamtne listki.
OdpowiedzUsuńTeż u mnie w pomidorach gęstwina i cudny zapach. Wielkie porosły, tylko jakos czerwienieć nie chcą!:-))
I ja uwielbiam schyłek lata, jako zapowiedź nowego :) Lubię zapach liści, które u nas leżą już grubą warstwą, pomarańczowe odcienie słońca i pierwsze zapachy palonych liści :) Ładnie tam masz bez dwóch zdań :)
OdpowiedzUsuńTez kocham dziewanny. A łubinów u mnie już od lipca kwitnących nie ma, wyschły na wiórek. Podziwiam brzoskwinie, że tez u nas wszystko, co nie jest sosną/jabłonią/gruszą/wiśnią wymarza...
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci tej przyrody i tej ubogiej dziewanny :)
OdpowiedzUsuńZachwyciłam się niedawno dziewanną w ogródku jednej Pani. "O które Ci chodzi, o ten badyl?" - zdziwiła się jej córka. Następnego dnia dostałam trzy. Dwie już mają "badylki", a trzecia jeszcze liście same.
OdpowiedzUsuńFajnie Ci obrodziło w ogródku:)
A u mnie dziewanny w chooooooooj, co wiele wyjaśnia :D Gimnastykę pomidorowo-dyniową znam i sama stosuję. Schyłek lata jest the best! (i początek jesieni takoż samo).
OdpowiedzUsuńZ pomidorkami u Ciebie klęska urodzaju normalnie, no i jakie praktyczne, warzywa i fitness w jednym :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń