Będę nudna do zhaftowania i powiem- Nie cierpię upałów.
Mam wrażenie starobabiostwa.
Brak sił.
Weny.
A wycieczka w TAKĄ pogodę to tylko dobicie rannego źwierza jakim jest Tupaja.
Nie ja wymyślam.
Cóż. Żyć trzeba.
A młode organizmy z innych źródeł czerpią energię.
Chyba.
Wstyd (fstyt!) straszny, ale zrobiony na nowo- ładne słowo: po rewitalizacji Park Wrocławski w Sztygarowie (klik klik ) widziałam po raz pierwszy.
W Lubinie bywam ostatnio bardzo rzadko (pomijając odwiedziny Mamy).
Jakoś mnie tam nie ciągnie, a syf typu galerie Kuprowe Areny czy inne mnie nie kręcą.
Dziwna jestem.
Tym razem musiałam, nie z woli własnej.
No i obejrzałam, oczywiście w tempie przyspieszonym, park dinozaurów oraz mini zoo i ptaszarnie.
Dzieciaki teraz jakieś takie dziwne....
Nic ich nie zajmuje.
Rzucą pytanie- odpowiadam, a tu już słuchacz znikł, zanim doszłam do końca wcale nie długiej odpowiedzi.
Masakra...
Prócz "dinożarłów", rzuciłam oczkiem na drób (normalne!), no i na woliery, choć bieliki czy żurawie strasznie smutno wyglądają, jak i wszystkie dzikie zwierzęta w niewoli.
Zmęczona upałem maciora świnki wietnamskiej (warchlaki- jak ludzkie dzieci- wprost przeciwnie...;) ) |
Jeden ze smutnych żurawi |
Aż mi się jeden taki przypałętał i śpi ze mną teraz
Tak jak i u większości z was, wszystko mi schnie.
Nie klnę już.
Nawet jak wieczorem wieje, błyska, ja już nadziei nie mam.
Dziewanny mi się rozsiewają, stepowieje Tupajowisko ;)
Może na razie oszczędzę wam widoków poschniętych, strzelających pod stopami traw i kwiecia.
Wodę trzeba oszczędzać, wzywają do tego i każdy kto ma trochę więcej niż objętość kubka masy mózgowej to zrozumie.
Wieczorami padam.
Czasem jaka głupawka mnie bierze.
Ostatnio za sprawą tego obrazka z Czech, w którym nie wiem co zabawniejsze- foto czy język, którego chyba wreszcie muszę się zacząć uczyć, bo wprawia mnie w dobry nastrój:
I moja wersja w odpowiedzi na czeską:
Dzieci majo dziwne gusta..moje te dzieścia lat temu też za dinożaurami przepadało. O ile jeśli chodzi o historie to jestem za , ale te gumowe paskudztwa to już bleee. Nawet ja, stworzenie gorąclubne, mam juz dość, 36 w cieniu, 50 w pomieszczeniu to i dla mnie za dużo. W hucie gorąc, w chałupie ukrop, tylko tu, na Mazurach calkiem rześko, wdziałam szlafrok, gruby z polaru. Uwierzysz?
OdpowiedzUsuńMatko, Mnemo, ściungej go, bom się zapociła na samą myśl!
OdpowiedzUsuńTupaja, wcale nie wyglądasz tak trochu debil, nic, a nic!
No, ba! :)
UsuńDzieciaki uwielbiają takie miejsca. I kochają dinozaury:) Ten zielony na Twojej głowie bardzo sympatyczny!
OdpowiedzUsuńU nas też upał pieroński, deszczu nie ma, dookoła dzikie stepy, a ludzie snują się jak cienie.
Ochłody i deszczu życzę.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńPopadało, gradem rzuciło. Nieco chłodniej. 21 stopni.
UsuńHana, dziś rano u nas było 11 stopni tylko, szlafrok jak znalazł. Jedynie deszczu ani widu, u mnie też tak wyglada w ogrodzie, jak u większości...
OdpowiedzUsuńGorzka, coooo??? 11 stopni??? Szkoda, że jesteś trochę daleko, wpadłabym do Ciebie przespać się w chłodku, a może nawet zmarznąć?
OdpowiedzUsuńU nas tyrochę odpuścił upał. Nawet żyć się już da :) ... Czeski obrazek rozbawił mnie do łez :)
OdpowiedzUsuńJuz kapkę lepiej na dworze, Da się zyć i nie pocić przy tym. A dzieciaki rzeczywiscie dzisiaj jakieś dziwne - nie wiadomo, co je zajmuje, prócz gier komputerowych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!:-))
Widziałam też ten obrazek, masz rację jest świetny! Żurawie rzeczywiście przygnębiająco wyglądają w wolierze. U nas też upalnie, ale na szczęście mamy studnię głębinową, więc lejemy ile wlezie. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuń