.

.

sobota, 16 sierpnia 2014

Likopenofilia

No i nastał czas pomidorów!
Pomidrów, tomatów i innych tam- także lokalnych nazw, ale i potworków słowotwórczych.

Lubię- zwłaszcza koktailowe i malinówki, ale też ostatnie- od mojej Mamy takie nieduże, sercowate -choć zwane przez nas "cycuszkami" od piersi drobnych, raczej dziewczęco szpiczastych :)

Ładuję w słoiki, nie pytam...
Będą do sosów i do pomidorowej.


A malinówy od sąsiadki dochodzą...
Dziś miałam obejść się bez drugiej kawy.
Zaparzyłam dzbanek czarnej herbaty....


I nic z tego.
Jest 21:11, a ja ... piję kawę...:)
Spać mi się chce, a jakże, ale chyba bardziej o smak chodzi i zapach.

Zdaje się, że mysi rok mamy.
Nie ma ranka, żebym nie znalazła ze 3-4 głów nornic lub myszy, żebym wieczorem nie słyszała jęczenia Jagody, która powróciwszy z polowania rzuca myszowatym ciałem o drzwi. Tak, żebym usłyszała, jak z niej łowczyni.
Dziś przesadziła. Zeżarła i wyrzygała na schodach. 
Widok rozbebeszonego mysiego cielska ze wszystkim co kryje w środku nie należy do przyjemnych.
Wczoraj poszłam za smrodem padliny i w jednym z pomieszczeń znalazłam napuchłego karczownika....
Aż dziw bierze ile smrodu z takiego małego ciałka. 
A jak się ludzie czasem w blokach rozkładają, bu....

W domu desantu mysiego jeszcze nie zauważyłam, choć biorąc pod uwagę zimno (13-14 stopni i pada przelotnie, ale rzęsiście), może być niebawem więc wprawiam się....

Martwa natura z myszą :)
(obraz pędzla mojej Mamy; ręka- moja, mysza- made in CRL)

Z inszych inszości sprawa poważna i nielekka dla mnie.

Bruno zaatakował mojego Tatę. Poorał mu łydki.
Na mnie się wcześniej dwa razy zasadzał, ale nawrzeszczałam i machnęłam mu nad łbem.

Nie będę tolerować agresji samczej na podwórku. 
Głównie chodzi mi o bezpieczeństwo dzieci. Swoje też.

Jak mu znów coś odwali- będzie rosół.
Niestety.
Chyba, że ktoś chce zbója?



18 komentarzy:

  1. Oszszsz kurna. A może zbója odosobnić?
    Podoba mi się obraz Twojej Mamy. Nawet bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już myślałam, ale chyba na razie to niewykonalne. Będę go obserwować.
      Za komplementa dziękuje w imieniu Mamy. (Też tak uważam :)) dlatego porwałam obrazek i jeszcze dwa do siebie).

      Usuń
  2. Oj u mnie też pomidorowe szaleństwo :) pachnie w całej chałupie, jak miło:)
    Narobiłam już przecierów, keczupów i sosów do pizzy i dalej mnie nosi:)
    U nas już myszy zamieszkały, rozrabiają po strychu co noc.
    a ślad po kogucik pazurach ma moja córka .... kogut na razie żyje, ale się zobaczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jakiś taki magiczny szał!
      Wcześniej tego nie rozumiałam:)

      Usuń
  3. Nie czekaj na najgorsze, tylko od razu rob rosol. Bruno moze byc dla dzieci smiertelnie niebezpieczny, nie ryzykuj!
    Zycie na wsi ma swoje plusy, ale myszy akurat do nich nie naleza. Bleee...! Chociaz swego czasu mielismy je w domu, w miescie, na 2 pietrze. Nalapalismy w pulapki kilkadziesiat sztuk, pozniej zniknely.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszy wpieniają. Zwłaszcza jak coś zeżrą, albo nasrają do czegoś :)
      Na dodatek, przy moim raczej lekkim śnie nawet tupanie mysich stóp mnie drażni.
      A Brunon- na celowniku. Siekierka i pieniek jest. Tylko oprawcę muszę znaleźć...

      Usuń
  4. Och pomidorki, pomidorki...
    Tego mi w mieście najbardziej brakuje...
    Bruno na rosół ???
    Szkoda zbója...
    Tata pewnie niezwyczajny ,że kogut może zaatakować ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę odstąpić Brunona- za darmo! :) :)
      Wiesz, Tato się nie spodziewał, zwłaszcza, że nie po raz pierwszy szedł im kurnik otworzyć....

      Usuń
  5. Ja w tym roku pomidory suszę, będą do kanapek, a z resztek robie przecier. Koguta na Twoim miejscu bym zlikwidowala, przy dzieciach to nie żarty. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym miała kuchnię kaflową to pewnie też bym popróbowała tak robić. Na razie słoikuję. Malinówki na przecier na pewno :)

      Usuń
  6. Lubię pomidorki- jeszcze ciepłe, nagrzane słońcem, prosto z badyla. Kawa, no cóż, dwie to dla mnie absolutne minimum, jak się ograniczam :D Zauważyłam, że jej nadmiar nie robi mi zbyt dobrze, ale jakoś nie umiem z niej zrezygnować. Bo to jest to, o czym piszesz, żadne tam pobudzanie- po prostu to jest przyjemne, uwielbiam jej smak i zapach.
    Myszorów na razie nie widzę ale pewnie zaraz się zlezą. To już ten czas nadchodzi.
    Bruno raczej nie będzie się lepiej zachowywał. Jak już pokazał charakterek to będzie wojował. Za małego przyatakował mnie taki harcerzyk koguci, a potem jeszcze indyczy. Jako dzieciak trudno mi było potem przezwyciężyć strach przed ptactwem. Masz dzieciaczki więc na pewno będziesz miała bandziora na oku.
    No. tom się napisała :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry, ja tu chyba pierwszy raz ;)
    Te koguty to chyba wszystkie tak mają. U mojej babci to samo. No i niestety, jak jednego dnia przyatakował mnie, zostawiając mi cudowną szramę na nodze i wskoczył na plecy babci, swojej głównej karmicielki - poszedł pod topór. Rosół podobno dobry, ja nie jadłam :D
    Przetwory czynię, ale głównie owocowe. Z warzyw tylko ogórki siedzą w słoikach :)
    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. masz rację... też nie toleruję agresji u siebie na podwórku !!!
    ładuj dalej co się da ( w słoiki ) bo na zimę jak znalazł

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdy byłam mała, miałam spotkanie z takim zbójem po sąsiedzku. Dwa razy. Jak zasadzał się na mnie (nic nie robiłam, chodziłam tylko po ogrodzie dziadków i zbierałam kwiatki) po raz trzeci i usiadł na płocie, sąsiad podjął ostateczną decyzję i nastąpiła dekapitacja. Nie przy mnie of kors. Było mi go szkoda, bo piękny był.
    U mnie też pomidorowe szaleństwo. Jemy na okrągło od początku lipca, ale moje się już kończą, bo bardzo wczesne.

    OdpowiedzUsuń
  10. Agresywny kogut będzie z czasem tylko jeszcze wredniejszy. Jeśli raz zaatakował człowieka, będzie to czynił dalej z jeszcze większą przebiegłością. Znam to z autopsji. Im wcześniej z niego rosół tym mniej przykrych niespodzianek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem, czy pomoże, ale obciachaj mu nożyczkami trochę skrzydła, coś mi się plącze po mózgownicy, że tak robiono z agresywnymi kogutami. Nie wiem, może takie obciachane skrzydła uragają jego koguciowości i jest mniej męski, tzn, koguci???
    Pomidory uwielbiam, ale z krzaczka ogródkowego to już dawno nie jadałm.........
    Ojciec, kiedy jeszcze zył miał małą folijke i tam je uprawiał, a z mojego dzieciństwa to pamiętam takie krzaki w ogródku oblepione pomidorami. Były pyszne, takie wygrzane w słońcu.

    OdpowiedzUsuń