.

.

niedziela, 31 sierpnia 2014

O dramatycznej przygodzie kurczaków i- oddam koty w dobre ręce - na dokładkę.

Okropnie zlało uczestników 7 Święta Pierogów w Paszowicach .
Nie byłam.
Nie lubię takich imprez.
Za bardzo.

A na obiad zjem dziś ziemniaki w mundurkach :)

Udało mi się dziś przewietrzyć psy i zdążyć przed deszczem.

Wczorajszy dzień był nieco dramatyczny.
Tato mój nie utrzymał Rudej, która wyrwała się i pogoniła Olkę z kurczakami.
Olka ma zwyczaj wyjadać resztki z garipowej miski rano, zanim reszta kurzęcej braci zostanie wypuszczona. Wszak ona nadal koczuje z dziećmi w pokrzywach.
Ruda też ma wielki pociąg do resztek po Garipie więc się działo....

Niestety tym razem było mało sympatycznie. 
Zwłaszcza dla kurczaków.

Olka
Zwiały w część ogródkową przy domu.
Olka z resztą na podwórzu, a te trzy- dwa czarne i ta Pierdoła, pouciekały w pokrzywowo-bzowo- winoroślowy gąszcz. 
Tato poszedł szukać uciekinierów, ja z domu, zajmując się swoimi Kurczaczkami, słyszałam tylko rozpaczliwe piski tych puchatych (nota bene już im piórka rosną). 

Wyszłam, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że próbowałam je połapać. Dałam jednak za wygraną w z zetknięciu z gąszczem...
Nie miałam szans z tymi szybkimi, przerażonymi ptaszętami.
Nota bene na ich krzyki reagowały mieszkające w bzach kosy i pokrzewki. Krążyły, patrzyły przysiadając na gałęziach.

Postanowiłam poczekać, z nadzieją, że Olka zacznie je wołać z drugiej częśći domu. Sypnęłam jej ziarna i paszy dla pisklaków, żeby było ją i rodzeństwo słychać. Teoretycznie małe mogłyby przejść cała długość domu i wyjść do matki. Teoretycznie.

Moje nadzieje rozwiała wizyta po ok. 2 godzinach.
Widziałam już tylko dwa czarne pisklaki, do których zbliżyć się nie mogłam, bo czmychały pod bzy. A tam- zobaczyłam półdzika kotkę kręcącą się koło mojego domu. 
No tak...
Wierzcie mi. Spisałam już na straty Pierdołę. 
Teraz już tylko Te Dwa Czarne i zostanie mi okrojone stadko potomków wściekłego Brunona i wolnej Olki...

Wściekła i rozżalona wróciłam do domu. 
Tłumaczyłam sobie, że tak musiało być...

Wieczorem, jak co dzień, wyszłam dosypać ziarna i rzucić coś z obiadu.
Olka z młodymi.
1,2,3,4,5,6,7,8....9,10,11*! 
Są! Są wszystkie!

Chyba istnieją kurczaczkowi Anieli Stróże, jak myślicie?

Coś z innej beczki- 
robię porządki. Może kto chce kotki? 
Wyrzucę jak nikt ich nie przygarnie...





* pisałam na początku o 10tce.
11- ste się objawiło później. To Pierdoła.


23 komentarze:

  1. Dwa razy UFFF, pierwszy dla kurczaków, a drugi, ze to nie żywe kotki szukaja domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, nawet jak będę musiała się przenieść "nienawieś" koty zabieram. Przynajmniej Jagodę, bo ona bardzo przywiązana. Kicia może mniej okazuje, ale pewnie też...

      Usuń
  2. No nie , Ty liczysz kurczaki wieczorami a ja koty ... Do 7 ...
    No bo jak inaczej stwierdzić stan klubu ?? :-)))

    Ale sytuacja była bardzo dramatyczna, dobrze,że tak się skończyło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę liczę....
      A kurczaki mi narobiły nerwów trochę...;)

      Usuń
  3. Historia mrożąca krew w żyłach!
    U nas niedawno jeden z sąsiadów podobnie szukał swoich kaczuszek. Uciekły za siatkę w nasze pokrzywy. Kilka godzin (z przerwami) przeszukiwaliśmy zarośla. Żółte udało się wypatrzeć, ale jedna czarna - jak kamień w wodę. Sąsiad załamany.
    Wieczorem kaczątko samo wróciło do domu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do kurczakow zaczynaja sie bajki rodem Olki ;) tez znikala i ot co pojawiala sie! ;D

    Jesli kotki to te ze zdjecia chetnie przygarne kupujac jesli nie znajdzie sie nikt inny chetny. Te 3 misie, a moze jednak kotki? tez sa cudne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olkowa krew...lubią dreszczyk emocji :)
      Ta trójca to kotki. Mama i dzieciaki.

      Usuń
  5. No horror normalnie ! Ależ się zestrachałam. Już widziałam nieżywe kurczaki, bo dzika kotka, rozszarpane, zadziubane... Bohaterem jest Pierdoła :) Reszta też ! Dzielne masz kurczaki :) A kurczakowe anieli som. Na sto procent !
    Co chcesz za kotecki ? Bo są chyba ceramiczne. Ja je chcę !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łojejku to i co mam począć? Tobie szare, a Syli macierz z dziecięciem razy dwa?
      Te szare są jakby ceramiczne, taka szorstka z lekka faktura...Ogon jeden ma druciany :)
      Cóż ja chcieć mogę....miała być rozdawajka :)

      Usuń
    2. to jest fajans, bardzo fajny "materiał" Lubię takie figurki

      Usuń
    3. Czekam na ewy adresik- co by wysłać szare dwa. Chyba, że nie odpuści mamusi z koteczki?;)
      Ewo- odezwij się :)

      Usuń
    4. :) Odpuści :) Cieszę się na te dwa :)
      Tupajko, albom ślepa, albo nie ma tu Twego maila. To daję swój ewa.leszko@interia.pl

      Usuń
  6. ja chętnie przystanę na mamę z małymi, bo jest śliczna!!! ;) a że Ewa też chce to każda z nas będzie rada ;)

    Jeśli Ewa się zgadza napisz
    nairda29@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Tupajko nie wyrzucaj tych kotków !!! a kurczaki ze stali, dobrze, ze wszystko sie dobrze skończyło :))
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Kilkanaście razy przekonałam się że w takiej sytuacji nie ma co pomagać .Człowiek tylko denerwuje się i nie moze pomóc a one wrócą do kwoki po jakimś czasie.Skoro nocują w zaroślach to tym bardziej dadzą sobie rade.Słoneczka życzę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja się jednej kury wczoraj nie doliczyłam, ale dzisiaj znalazła się;))) Szkoda tylko, że ja wczoraj godzinę z latarką biegałam po krzaczorach;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dech mi zaparło z wrażenia... Ale jak widać nawet z Pierdoły nie taka znowu pierdoła :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Pewnie sie spoznilam na te koty w dobre rece?
    Bo chetnie przygarne...

    OdpowiedzUsuń
  12. Całe szczęście, ze kurczaki ocalały, nie fajna to historia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Wyobrażam sobie jak się denerwowałaś... Całe szczęście, że wróciły... A Pierdoła jak to Pierdoła, ostatni:))

    OdpowiedzUsuń
  14. No masz Ty jazdę z tymi kurmi. Ale co chcesz, Olkowa krew...

    OdpowiedzUsuń
  15. Co za kurze przygody, a ja o kurach marzę i teraz nie wiem czy słusznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojej, ulżyło mi, że nie chodzi o żywe kotki:)
    Zazdroszczę posiadania kurek...

    OdpowiedzUsuń