Okropnie zlało uczestników 7 Święta Pierogów w Paszowicach .
Nie byłam.
Nie lubię takich imprez.
Za bardzo.
A na obiad zjem dziś ziemniaki w mundurkach :)
Udało mi się dziś przewietrzyć psy i zdążyć przed deszczem.
Wczorajszy dzień był nieco dramatyczny.
Tato mój nie utrzymał Rudej, która wyrwała się i pogoniła Olkę z kurczakami.
Olka ma zwyczaj wyjadać resztki z garipowej miski rano, zanim reszta kurzęcej braci zostanie wypuszczona. Wszak ona nadal koczuje z dziećmi w pokrzywach.
Ruda też ma wielki pociąg do resztek po Garipie więc się działo....
Niestety tym razem było mało sympatycznie.
Zwłaszcza dla kurczaków.
Olka |
Zwiały w część ogródkową przy domu.
Olka z resztą na podwórzu, a te trzy- dwa czarne i ta Pierdoła, pouciekały w pokrzywowo-bzowo- winoroślowy gąszcz.
Tato poszedł szukać uciekinierów, ja z domu, zajmując się swoimi Kurczaczkami, słyszałam tylko rozpaczliwe piski tych puchatych (nota bene już im piórka rosną).
Wyszłam, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że próbowałam je połapać. Dałam jednak za wygraną w z zetknięciu z gąszczem...
Nie miałam szans z tymi szybkimi, przerażonymi ptaszętami.
Nota bene na ich krzyki reagowały mieszkające w bzach kosy i pokrzewki. Krążyły, patrzyły przysiadając na gałęziach.
Postanowiłam poczekać, z nadzieją, że Olka zacznie je wołać z drugiej częśći domu. Sypnęłam jej ziarna i paszy dla pisklaków, żeby było ją i rodzeństwo słychać. Teoretycznie małe mogłyby przejść cała długość domu i wyjść do matki. Teoretycznie.
Moje nadzieje rozwiała wizyta po ok. 2 godzinach.
Widziałam już tylko dwa czarne pisklaki, do których zbliżyć się nie mogłam, bo czmychały pod bzy. A tam- zobaczyłam półdzika kotkę kręcącą się koło mojego domu.
No tak...
Wierzcie mi. Spisałam już na straty Pierdołę.
Teraz już tylko Te Dwa Czarne i zostanie mi okrojone stadko potomków wściekłego Brunona i wolnej Olki...
Wściekła i rozżalona wróciłam do domu.
Tłumaczyłam sobie, że tak musiało być...
Wieczorem, jak co dzień, wyszłam dosypać ziarna i rzucić coś z obiadu.
Olka z młodymi.
1,2,3,4,5,6,7,8....9,10,11*!
Są! Są wszystkie!
Chyba istnieją kurczaczkowi Anieli Stróże, jak myślicie?
Coś z innej beczki-
robię porządki. Może kto chce kotki?
Wyrzucę jak nikt ich nie przygarnie...
* pisałam na początku o 10tce.
11- ste się objawiło później. To Pierdoła.
Dwa razy UFFF, pierwszy dla kurczaków, a drugi, ze to nie żywe kotki szukaja domu :)
OdpowiedzUsuńGosiu, nawet jak będę musiała się przenieść "nienawieś" koty zabieram. Przynajmniej Jagodę, bo ona bardzo przywiązana. Kicia może mniej okazuje, ale pewnie też...
UsuńNo nie , Ty liczysz kurczaki wieczorami a ja koty ... Do 7 ...
OdpowiedzUsuńNo bo jak inaczej stwierdzić stan klubu ?? :-)))
Ale sytuacja była bardzo dramatyczna, dobrze,że tak się skończyło...
Liczę liczę....
UsuńA kurczaki mi narobiły nerwów trochę...;)
Historia mrożąca krew w żyłach!
OdpowiedzUsuńU nas niedawno jeden z sąsiadów podobnie szukał swoich kaczuszek. Uciekły za siatkę w nasze pokrzywy. Kilka godzin (z przerwami) przeszukiwaliśmy zarośla. Żółte udało się wypatrzeć, ale jedna czarna - jak kamień w wodę. Sąsiad załamany.
Wieczorem kaczątko samo wróciło do domu :)
Co do kurczakow zaczynaja sie bajki rodem Olki ;) tez znikala i ot co pojawiala sie! ;D
OdpowiedzUsuńJesli kotki to te ze zdjecia chetnie przygarne kupujac jesli nie znajdzie sie nikt inny chetny. Te 3 misie, a moze jednak kotki? tez sa cudne!
Olkowa krew...lubią dreszczyk emocji :)
UsuńTa trójca to kotki. Mama i dzieciaki.
No horror normalnie ! Ależ się zestrachałam. Już widziałam nieżywe kurczaki, bo dzika kotka, rozszarpane, zadziubane... Bohaterem jest Pierdoła :) Reszta też ! Dzielne masz kurczaki :) A kurczakowe anieli som. Na sto procent !
OdpowiedzUsuńCo chcesz za kotecki ? Bo są chyba ceramiczne. Ja je chcę !
Łojejku to i co mam począć? Tobie szare, a Syli macierz z dziecięciem razy dwa?
UsuńTe szare są jakby ceramiczne, taka szorstka z lekka faktura...Ogon jeden ma druciany :)
Cóż ja chcieć mogę....miała być rozdawajka :)
to jest fajans, bardzo fajny "materiał" Lubię takie figurki
UsuńCzekam na ewy adresik- co by wysłać szare dwa. Chyba, że nie odpuści mamusi z koteczki?;)
UsuńEwo- odezwij się :)
:) Odpuści :) Cieszę się na te dwa :)
UsuńTupajko, albom ślepa, albo nie ma tu Twego maila. To daję swój ewa.leszko@interia.pl
ja chętnie przystanę na mamę z małymi, bo jest śliczna!!! ;) a że Ewa też chce to każda z nas będzie rada ;)
OdpowiedzUsuńJeśli Ewa się zgadza napisz
nairda29@gmail.com
Tupajko nie wyrzucaj tych kotków !!! a kurczaki ze stali, dobrze, ze wszystko sie dobrze skończyło :))
OdpowiedzUsuńbuziaki :**
Kilkanaście razy przekonałam się że w takiej sytuacji nie ma co pomagać .Człowiek tylko denerwuje się i nie moze pomóc a one wrócą do kwoki po jakimś czasie.Skoro nocują w zaroślach to tym bardziej dadzą sobie rade.Słoneczka życzę.
OdpowiedzUsuńJa się jednej kury wczoraj nie doliczyłam, ale dzisiaj znalazła się;))) Szkoda tylko, że ja wczoraj godzinę z latarką biegałam po krzaczorach;-)
OdpowiedzUsuńDech mi zaparło z wrażenia... Ale jak widać nawet z Pierdoły nie taka znowu pierdoła :)))
OdpowiedzUsuńPewnie sie spoznilam na te koty w dobre rece?
OdpowiedzUsuńBo chetnie przygarne...
Całe szczęście, ze kurczaki ocalały, nie fajna to historia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie jak się denerwowałaś... Całe szczęście, że wróciły... A Pierdoła jak to Pierdoła, ostatni:))
OdpowiedzUsuńNo masz Ty jazdę z tymi kurmi. Ale co chcesz, Olkowa krew...
OdpowiedzUsuńCo za kurze przygody, a ja o kurach marzę i teraz nie wiem czy słusznie :)
OdpowiedzUsuńOjej, ulżyło mi, że nie chodzi o żywe kotki:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę posiadania kurek...