.

.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Jak przeżyją to żyć będą

Nie wiem co z tego będzie.
Dziś przyjechały do mnie sadzonki od mojej Mamy. 
Kosaćca niebieskiego, tojeści kropkowanej, trzykrotki, pasiastej trawy jakiejś, co lubi mokre, pierwiosnki i dosadziłam to wszystko w młace.


Młaka, jak na młakę przystało, robi : tttffff-mlask!, kiedy jej się wbija szpadel w ciało.
Potem tym szpadlem trzeba powiercić i wyrwać jej nieco darni.

Darń, a pod nią roje dżdżownic i larw przeróżnych, a pod tym - utwór glebo-podobny; gleba gliniasta wymięszana z kawałkami cegieł, dachówek, żużlem, kamieniami pochodzenia fluwioglacjalnego i rzecznego.
Jednym słowem...no właśnie.

Stwierdziłam, że jak co przeżyje to żyć będzie. 
Może co się tam uchowa, a nóż widelec?
Ubabrałam się jak nieboskie stworzenie, bo przecież rękawice to ja mam, ale gdzieś tam, leżą.
Poza tym, ubabrane w glinie łatwiej wyślizgują narzędzia z rąk, także ubabrałam się niemal po łokcie i brwi.

W sumie to norma.
Zawsze się ubabram i jakoś mnie to nie wnerwia.
W końcu jak kto grzebie w ziemi to jest ziemią ubabrany.
No nie?

Moje fosforyzujące zielenią gumiaki (ubabrane ziemią- a jakże!) przypomniały mi moją znajomą, która rano zadawała koniom siano w gumiakach i rozwianym różowym szlafroku.
Mnie zdarza się wyjść w niedzielę i wypuścić psy w jebitnie różowych, bardzo obszernych jak na mój chudy tyłek  portkach piżamowych i pasującej do tego strasznie pomarańczowej koszulce. 
Ot, urok wsi.
Człowiek wyłazi z domu i nie musi się przebierać za kogoś kim nie jest, albo nie musi przerywać czynności i ubioru z tym związanego.

Kury przybędą w piątek.
A ja nadal nie mam słomy i grzędy....







14 komentarzy:

  1. Ja tam w różowistym szlafroku i gumowcach idę czasem na spacer z psem, ale to w Kaczorowce:))) Uwielbiam, jak tak można wstać z łóżka, wyprowadzić psa, a potem nazad do wyrka, bo pada deszcz......

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dziś o piątej rano w piżamie i buciorach, z rozwianym włosem zganiałam konie spowrotem na padok, bo młoda sobie zapomniała wieczorem bramy zamknąć ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja niestety nie mogłabym raczej tak wyjść. Znaczy mogłabym, ale sąsiedzi pomyśleliby, że na osiedle wprowadziła się jakaś nienormalna dziewucha. :D Kalosze muszę sobie kupić, jednak żadne, które już przymierzałam nie były mi wygodne.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie za to lubiłam wieś, że mogłam wyjść w piżamie i nikogo nie obchodziło,
    czy ja uczesana czy nie ,
    szkoda , te czasy już nie wrócą...
    Ciekawe czy te sadzonki przeżyją...
    Aby nie było za mokro..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy. A bardziej obawiam się tej "gleby"....

      Usuń
  5. Ja wczoraj w moich grządkach się nie ubabrałam, ale za to moje córki miały ziemię wszędzie - w końcu pomagały matce jarzyny siać :)
    też biegam koło chałupy w czym popadnie , nie zważając na kolorystykę :)
    Co do słomy : na początek masz dwie kostki dość - może który somsiad wspomoże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mam słomę. Tak na raz na razie. Muszę popytać sąsiadów,bo kostki są lepsze niż z balotu.

      Usuń
  6. Ubieram się w sumie rano jak wstanę, ale rozczochrana chodzę gdzieś tak do południa - kurom i krowie to nie przeszkadza :p

    OdpowiedzUsuń
  7. I za to kocham swoje wiejskie obejście, mogę cały dzień chodzić nie uczesana i na rózowo :)
    Pozdrawiam.
    A te grzędy to może spróbuj sama zmajstrować. Jakieś cienkie kantówki zbij, albo grubsze kije spróbuj powiązać i ustawić pod ścianą. Na początek by było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Ojciec dał radę i grzęda stoi. Teraz tylko wypatrywać transportu z ferajną :)

      Usuń
    2. Tupaja, a jaki peniuar sobie spraw, kury to estetki i jeśli jest ładnie to lepiej się niosą:)

      Usuń
    3. Hmmm....będzie kogut..to może w bikini? :D

      Usuń
  8. Co ma wisieć, nie utonie. To też moja ogrodowa zasada. Lilaki na przykład nie chcą u mnie rosnąć, no to nie zmuszam, wolą inne ogrody, wolna droga. Próbuje oswoić róże, może nie wiedza, że ich nie lubię za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  9. hehehe:) Kiedyś odprowadziłam małego jeszcze Wojtak na przystanek gminny będąc w błękitnej piżamce:) Zaspałam, zdążyłam tylko jego do szkoły wyszykować:) Ale się ludziska gapiły!!! Miałam ubaw po pachy.
    Babram się i ja, podziwiam te, które się nie babrają, a są takie co grzebią w ziemi i są czyste, kurcze nie wiem jak to robią...:) Na Twoje kury czekam niecierpliwie, sama urabiam mojego M na malutkie stadko:) Ciężko, bo oporny niesłychanie... Roślinki przeżyją, w myśl zasady: co ich nie zabije to je wzmocni:)

    OdpowiedzUsuń