.

.

czwartek, 26 grudnia 2013

Jak Tupaja o mało nie oberwała kulki i co znalazła na drzewie.

Wyjazd z Absorberami do Sztygarowa mi nie wypalił.
Wielki glut dopadł Młodego, do tego temperatura powyżej średniej. 
Wyglądał jak mopsik...
Nawet nie protestował, że nie jedziemy.

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym została w domu.
Jeśli tylko to możliwe, w dzień wolny jadę z psami do lasu. 
(Nuuda, już to każde z Was wie).

Dziś spacer był z szybkim zakończeniem.
Banda frustratów z małymi ciulami, urządziła sobie polowaneczko.
O mało nie trafiłam z moją mini watahą pod ostrzał.

Mignęły mi ze trzy lusterka sarnie.
Gnały przerażone...

Psy złapałam na smycze, bo jedno- mogłyby pójść w las za zwierzyną, drugie- jeszcze by mi je któryś z palantów w imię ochrony zwierząt leśnych  odstrzelił.
Szybko zwinęłam się do Foxa. 
Właściwie to psy same mnie ciągnęły do auta, bo hałas i atmosfera zbliżających się, a zapewne i zapachów zwierzów je "nakręciła".

Pamiętam jak jeszcze w sztygarowych okolicznych lasach z Rudą łaziłam, też nadziałam się na polowanie. 
Z tym, że po prostu szłyśmy z suką wprost na myśliwych, którzy szli za postrzałkiem. 
Nie wiem co za zwierzę nim było, ale broczyło krwią jasną, spienioną.
Widok był porażający.
Ruda wcale nie była "podniecona".
Ogon wkuliła pod brzuch i chciała wiać gdzie pieprz rośnie.
Ja z resztą też....(oczywiście pomińcie kwestię ogona).

Powrócmy jednak parę chwil przed wątpliwą przyjemnością nieodległego polowania.

Leśnicy, jak wiadomo,mają pomysły różne.
Zwłaszcza w materii ochrony przyrody.
To temat na osobny wpis.
Ale ten sposób pomocy ptakom chyba zasługuje na "nagrodę":

Budka jest- a że na wysokości 1,50 m....jaki problem?

No dobra- chcecie ochrony ptaków w lasach- to macie. 
Jest budka?
Jest.
Chyba dla nielota jakiegoś.

Gdyby była niżej, posądziłabym (ob)leśników o perwersyjne zabawy.
A tak- mamy kolejny przykład kawałka dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty.
Ale- najważniejsze- statystycznie- leśnictwo dostosowało się do wytycznych Instrukcji Ochrony Lasów...



15 komentarzy:

  1. O rany. Karmnik montował jakiś kurdupel, któren drabiny nie zabrał. I żeby potem łatwo jajka ptakom podbierać. Albo młode, bo trudno o bardziej bezbronne.Ten sam, który strzela do przerażonych zwierzaków, żeby sobie dowartościować małego ciula. Na szczęście ptaki są mądrzejsze, niż banda tych p...oprychów, którzy idą w las z giwerą. W dupie mają te budki.
    Jesssu, do szału mnie to doprowadza z bezradności. Może sami się powystrzelają, bo przeważnie są napici (te ogniska z bigosem i dzikiem na rożnie). Niezapomniane święta braterstwo krwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najleplsze są świąteczne polowania właśnie. A w Wigilię z opłatkiem do paśników paręnaście metrów od ambon śpieszą...

      Usuń
    2. Hipokryzja posunięta do absurdu! Najpierw karmią, potem zabijają. Z opłatkiem lezą? To dopiero żałosne.

      Usuń
  2. i braterstwo krwi miało być.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie cierpię polowań. Kiedyś usiłowano mi wytłumaczyć jego zasadność, cierpliwie, podpierając się faktami i statystykami - nie przyjęłam do wiadomości. Myśliwy nie poluje bowiem tylko z potrzeby kontroli populacji czy z rozsądku i dla bezpieczeństwa jak wilce pod chałupy podchodzą - on ma z tego czystą przyjemność i przypieczętuje takową truchłem ubitego zwierza dumnie obwożonym na masce samochodu...masakra.

    OdpowiedzUsuń
  4. Różni są myśliwi, i różne pewnie ich motywacje. Pamiętam ,kiedyś przyjaciel mojego taty opowiadał, że on chodził na polowania, również ze względu na piękno lasu i zwierząt nocą, o świcie...A im starszy się robił, tym mniej strzelał, tylko ze strzelbą chodził, albo na ambonie siedział i medytował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i są, ja niestety spotykałam tylko takich, dla których liczyły się emocje, adrenalinka i trofeum - cała reszta była pretekstem do rozpoczęcia polowania...

      Usuń
    2. Znałam paru, którzy głównie zasiadali na ambonie z flaszką. Oby tylko tyle. Potem najlepiej jakby spadali z tych ambon przy akompaniamencie strzelb, które same do nich wystrzeliły...

      Usuń
  5. Nienawidzę myśliwych. Kropka.

    OdpowiedzUsuń
  6. I jeszcze ich te próby udowadniania, że polowania to dla dobra lasu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szliśmy kiedyś rajdem przez lasy pruchnickie, zajechał nam drogę terenowiec z rumianym osiłkiem, że tu polowanie, bo pan doktor, i pan prokurator przyjechali polować; szlak niezamknięty, nigdzie ani śladu, że tu polują, więc my poszliśmy dalej, choć trochę ze strachem, że być może, z tej rumianości, wezmą nas za zwierza; nie lubię myśliwych, u tych, co znam, nie ma żadnej pokory do przyrody, liczy się tylko zabicie zwierzęcia, chleją potem na potęgę w tych swoich chatkach myśliwskich, nie lubię, i już! jeszcze zrozumiałabym, że głodny, to zabija, ale dla przyjemności? ... kiedy szliśmy lasami roztoczańskimi, też słyszeliśmy strzały, wszędzie ich pełno; ... a jednego znałam, zastrzelił się ze swojej dubeltówki, ale z powodów osobistych, wcale nie z powodu wyrzutów sumienia, że zastrzelił tyle zwierząt ...

    OdpowiedzUsuń
  8. A! jeszcze te niskie budki ... widziałam kilka dziupli dzięciołów, wykutych własnie tak nisko w pniu drzewa ... pisklęta świergoliły, kiedy tylko słyszały nasze głosy ... może to dla nich?

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeżeli ptaszydło zasiedliło naturalnie wykutą dziuplę tak nisko, to widocznie coś nim kierowało. Choć nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co. Chyba tylko młodzieńcza głupota. Tak, tak, ptaki za młodu też potrafią być ... hmm ... powiedzmy ... niedoświadczone.

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie też są polowania, ale nie w lasach, tylko na łąkach, więc cały "cyrk" mam jak na dłoni :( . Stoję tak u siebie i widzę te biedne sarny uciekające przed myśliwymi, dodam, że to młode gówniarze ze strzelbami, a nie jakie weterany. Kurcze, parę kroków ode mnie ! Czasami specjalnie wchodzę im w drogę, przecież mi też wolno chodzic po łąkach ...

    OdpowiedzUsuń