Nie ma to jak dzień pełen niespodzianek...
W skrzyneczce pocztowej, nasz paszowicki listonosz skrzętnie wcisnął przesyłkę od Aldony z EcoGypsy - kalendarz na przyszły roczek, który to miałam szczęście wylosować :)
Ładne zdjęcia i co ważne jest miejsce na mini notatki; ostatnio jest mi to niezbędne....
Niestety był to jedyny miły akcent dnia.
Mój wyjazd z Garipem do weterynarza, a przy okazji udanie się na przegląd Foxiunia okazał się z lekka nieudany.
Po szóstej próbie odpalenia, mój kochany samochodzik wreszcie zrozumiał o co mi kaman i ruszyliśmy. Niestety. Na wyjeździe na krajową 3-kę, zaszarpał, skoczył parę razy jak postrzelony. Po redukcji do jedynki przemieścił się, ale czułam, ze źle z nim.
Zajechaliśmy siłą rozpędu na stacje paliw. Wlałam mu nieco (nie, nie był na oparach...), ale... już nie odpalił....
Pomocny pan ze stacji wypchnął Foxa i mnie wraz z Garipem sprzed dystrybutora co bym im ruchu nie tamowała....
Całe szczęście mam ja we wsi jednego dobrego Sąsiada.
Nie był w polu. Mógł przyjechać.
I przyjechał.
P. zapiął mojego Vw na linkę i smutno potoczyłam się za nim do mechanika.
Garip zgoopiał totalnie, ale jako, że mnie chyba lubi nic nie powiedział.
Pan G. mechanik okazał się przesympatycznym człowiekiem. Nie z tych nachalnych- raczej takich misiowatych, raczej flegmatycznych, ale jak wqrwisz- to zabiją.
Posłuchał mnie, posłuchał chechłania Foxa.
Odkręcił kopułkę przy aparacie zapłonowym, podmuchał, skręcił...
Fox odpalił od dotknięcia...
Magik, normalnie.
Ucieszyłam się.
Podziękowałam, uścisnęłam dużą dłoń, zażartowałam, że mam nadzieję szybko do niego nie wracać i zawróciłam do Jawora, do weta.
Pomyślałam, że w razie czego, jak mi znów zdechnie to pod lecznicą, a nie pod stacja diagnostyczną....
Garip okazuje się mieć zaburzenia w pracy gruczołów łojowych...
Może po lekach, a może taki jego urok...
Czekam na ofertę medykamentów do usuwania łoju ze skóry. Mejscowo.
Nie mogę go kąpać całego. Z resztą- to nie wykonalne logistycznie.
Jak nie urok, to sraczka.
Pod stacją diagnostyczną, pan zajął się moim autem dokładnie.
Miałam wrażenie, że prześwietla go swoimi oczami. Sprawdzał wszystkie numery.
Dobrze, że nie żądał ich ode mnie...Tych najbardziej osobistych.
Po wjeździe na kanał, okazało się, że się panu moje auto nie podoba.
"Wyjechany na wahaczach i słaby hamulec ma trochę".
No i ....niestety.
Mój pan mechanik, sympatyczny i fajny w ogóle- się ucieszył.
Znów mnie zobaczył.
Po niecałej godzinie.
A ucieszy się jeszcze bardziej, jak mu będę płącić za zrobienie przodu i hamulców mojego Foxiunia....
Ciesze sie ze kalendarz dotarl i ze sie podoba :)
OdpowiedzUsuńsciskam!
Zastanawiałam się trochę nad problemem Garipa, jak wiesz, również będącym dużo wcześniej problemem Kiry. Mechanicznie, duża część tego stwardniałego łoju daje się wyczesać. Oczywiście nie za jednym razem. Również mechanicznie, kiedy myjesz - miejscowo, dobrze jest używać gąbki do mycia naczyń - jej szorstkiej strony, oczywiście z pewnym wyczuciem. Będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńo,a to nie działa jak ciemieniucha u dzieci? tak z opisu wygląda,z tym,że u dzieci (przynajmniej moich) ciemienicha związana była z alergią.
UsuńTeż ostatnio mieliśmy takie przejścia z samochodem. Dobrze, że na miłych ludzi trafiłaś.
OdpowiedzUsuń