Ładnie.
Już czuję oddech Buki.
Dwa dni ze szronem na trawie.
Wyżowa pogoda; wieje, słonko jak ta lala, dech ze wschodu.
Znaczy- sucho i zimno.
W niedzielny garipowo- rudy spacer nie miałam gdzie auta zostawić, bo wszędzie zaparkowane grzybiarzowozy.
Całe szczęście udało nam się wbić w jedną ze znajomych dróżek, na szlak Alei Modrzewiowej na trasie Wąwóz Myśliborski- Siedmica.
Krótki to był spacer, bo ludzie działali Garipowi lekko na nerwy.
Jeszcze oni- jako tako, ale ta psia drobnica uganiająca się wkoło nich i hałasująca po pimpkowemu.
A to już "wrrrr".
Nie chcę ryzykować bawienie się we włókę.
Całe 54 kg lekko pociągnięte by było przez te 70 kg.
Tylko stukot gnatów niósłby się wkoło, a w korony drzew leciałyby dziewki sprzedajne.
Grzybów podobno co niemiara.
Ja przyłapałam jedynie dwie kanie.
Pewnie bym co ułapiła, ale nic, żadnego choćby wora nie miałam ze sobą.
Kanie zostały pożarte w cieście naleśnikowym, a na słoik zalewy octowej zasłużyły sobie opieńki z okolic Przełeczy Radomierskiej, skąd mi je przywiózł Mój Brat.
Za to u nas na cmentarzu ładne sobie grzyby rosną, pod lipami.
Nota bene- widok z cmentarza,przy ładnej pogodzie zacnym jest.
Panoramę pagórkową posiada i Chełmiec oraz Trójgarb nawet widać....
Żałuję, że na grzyba w tym sezonie się nie wybrałam, a lubię ja to, oj, lubię.
Kiedy znajdę pierwszego, doznaję pobudzenia i już oczy mi z orbit wychodzą, już zamieniam się w łowczynię.
Jakaś amba mnie dopada,ale tak mam, wierzcie mi. Ciśnienie rośnie,podekscytowanie...
Wariatka....
Namiastkę tego mam z ... kasztanami :)
Zgadnijcie kto nazbierał najwięcej kasztanów?
Absorbery w liczbie dwóch czy ja?
Rodzice sprawili mi przyjemność zaparzania kawy w bardziej cywilizowany sposób i o ile dalej jestem fanką kawy Ojca- Carte Noire w wersji instant, to południową małą czarną zaparzam w tym, co znam z mojego pobytu u Mojej Kumpeli Kochanej Magdaleny w Makaronii.
Nie muszę pisać jak pachnie kawa parzona w ten sposób i jak pachnie dom, pod warunkiem, że w tym samym czasie nie gotuję psom żarcia z przełyków, tchawic i śledzion wieprzowych.
Sezon na dobre jabłka rozpoczęty.
Niestety kupne, ale takie, że...mogłabym kilogramami pożerać.
Koty lgną do domu.
Kicia nie ma wstępu, bo zaraza zawsze mnie wpieni coś zrzucając, pożerając. Nie ma!
Trzaskających o futrzasty tyłek mrozów nie ma, korytarz jej zostaje.
Jagoda, bardziej cywilzowana i bardziej z nami zżyta, śpi po pochłonięciu resztek ze śniadania, albo na łóżku, albo na parapecie.
Zawsze zastanawiało mnie jak koty znoszą leżenie z nosem na ruszcie grzejnika.
Aż słyszę trzaskające im naczynia krwionośne w nosach!
Smarki chyba im przysychają!
Jagoda liczy barany |
A ja trochę grzybów mam co mnie cieszy. Nawet 2 prawdziwki. A moje koty wolą pod piecem leżeć no chyba, że pani w pracowni to warują pod drzwiami....
OdpowiedzUsuńJa czegos tu nie rozumiem, mieszkasz na wsi, a z psami na niedzielny spacer jezdzisz samochodem?
OdpowiedzUsuńDo lasu mam 3 km. Muszę przejechać całą wieś. Paszowice to wieś rolnicza. Po polach nie pochodzę, bo najpierw muszę przebić się przez wieś, a tam do spotkania wiejskie burki. Także tak to wszystko wygląda.
UsuńJa mam tak samo. Czasami się łamiemy i idziemy piechotą, ale wtedy nasze panny dostają szału w reakcji na wszystkie rozjazgotane szczeżuje, "odprowadzające" nas wzdłuż płotu. No bo duże psy, zgodnie z uświęconą tradycją, są na łańcuchach.
UsuńFajne kasztany. Zawsze miałam kilka w torebce, w tym roku jeszcze ani jednego...
Koteczek spał dziś na mojej twarzy ;)
Ściskam czule;)
Mój pies to taka szczeżuja;)))) Nikomu nie popuści, a psy zjada żywcem;))) Przez sztachety oczywiście;)
UsuńU nas też wysyp grzybów, a ja nie mogę na nie chodzić. Straszne to! Też mam taki włoski czajniczek do kawy - dentyczny, kupiony kiedyś w Weronie. Jednak nie lubię kawy i w ogóle go nie używam. Nawet czasem chciałabym polubić, żeby móc powiedzieć, ze delektuje się jej aromatem z prawdziwego czajniczka, ale niestety...
OdpowiedzUsuńWidzę, ze podobnie gotujemy naszym psom. Rzeczywiście zapach wtedy nienajlepszy się unosi w domu.
Moja Wiedźma też właśnie śpi w łóżku, obok mnie po nieudanej próbie wejścia na klawiaturę od laptopa i tam ucięciu sobie drzemki.
Pozdrawiam ciepło.
Ha, ha jak czytałam o Twojim zachowaniu przy zbieraniu grzybów, to jak bym swego męża widziała. Jakieś dopalacze mu się w dupci chyba uaktywniają bo wtedy wszystkie lasy w okolicy jego :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że masz taki kawał aby wyjść na spacer, my też mieszkamy w centrum wsi ale do lasu żabi skok. No i jakoś spokój się zrobił z tymi małymi szczekającymi "powsinogami."
I na kasztany muszę się koniecznie wybrać, lubię je potem nosić po kieszeniach i w torbie. Kilka wrzucam do wersalki, i do łóżka :)
Podobno mają jakieś tam dobre promieniowanie, nie wiem :)
Pozdrawiam,
A co do kasztanów to stawiam na Młodzież :)
To ja nazbierałam najwięcej....;)
UsuńKocham kaweczkę z takiej kawiarki! Do tego ciepłe mleczko... mniamuśna!
OdpowiedzUsuńGrzyby u mnie się skończyły, zimno jest, przymrozki jak u Ciebie z rańca..
Kasztanowatych też dużo, dwa dorodne drzewa mamy zaraz przy jeziorze..
Pozdrowienia!
Na grzyby wybieram się w tym roku jak sójka za morze, a teraz noce zimne i zapewne kiszka - grzyby się skończyły. Zapach kawy czuć aż tutaj:) ależ się rozmarzyłam! A mój kot sika po kątach i tez nie wpuszczam - zawsze jak się zlituję to baaardzo żałuję. Pampersa mu kupię i zamotam, niech się choć raz on wścieknie:)
OdpowiedzUsuńja mam trzy takie tzw. u nas KAFETIERY i innej kawy sie nie pija. Wszystkie w rozpadzie, a widziałam taką, co i kawę z mleczną pianką potrafi ukręcić.
OdpowiedzUsuńTak pomyślałam, że dużego psa to trzeba ze wsi wywieźć na spacer, bo szczeżuje się szczeżą, te rasy krótkonóg paszowicki.
Fajnie byłoby spoczywać na tym cmentarzu:-)
Też tak sobie myslałam, ale wolałabym chyba, co by mnie zdmuchnięto w Śnieżnych Kotłach ;)
Usuńu nas grzyby się kończą bo jest zimno ale jeszcze cokolwiek można znaleźć a kociambry moje siedzą już w domu
OdpowiedzUsuńZima będzie niebawem, mój pies śpi już pod kołdrą, koszyczek ma w nosie, choć stoi bliziutko kaloryfera. A nasze blokowe koty śpią na kaloryferach w holu, nie wiem, jak to robią, że się nie przypieką, bo czasem kaloryfer gorący, że dotknąć go nie idzie.
OdpowiedzUsuńChyba tak, b u mnie psy- ledwo wyliniały ( a i tak bardzo późno) to juz "nabijają sie" w nowe futrzyska. Podobno są dwie prognozy na zimę. Ruscy straszą, że to będzie najmroźnieszą zima od lat, a Amerykańcy, że ...nie bardzo. Tyle, że Gazprom to do pierwszych należy nieprawdaż? ;)
UsuńWpuść Kicię do domu,
OdpowiedzUsuńona zrzuca , bo zazdrosną o Jagodę.
To samo jest u mnie, leją się jak nie wiem co...
Alllle zdjęcie grzybków piękne :-)))
Lubię grzybki lubię, ale się na nich nie znam...
Ja tez mieszkam na wsi ale ze spacerem nie ma problemu o dziwo (konfiguracja podobna tylko moze ze 300 m to drozki a nie kilometry). Junak sie zsocjalizowal, rqaczej za wluke nie robie. Za to nie lubi zmian i samochodem jeszcze swobodnie nie jezdzi. Co do temperatury - Junak lubi wylazic na dwor w nocy, drzwi otwiera sam tylko ze zamykac mu sie nie chce. Czasami jest niezla jazda z tym :) Ja mam niestety centralne, nieraz wolalbym piec, trudno sie mowi. Sa plusy i minusy (plus -jest gdzie suszyc pranie, minusy - bezwladnosc przy rozruchu, komplikacja instalacji, brak duzych gradientow temperatury w chacie, to jest fajne jednak, psi pokoj bywa przegrzany albo cala chata wyziebiona no i to swinstwo jednak jest podatne na zamarzneicie wody obiegowej, o wymianie kaloryferow zeliwnych to mi sie nawet myslec nie chce, spawanie rur to pikus ale te grzejniki ...:). Wladowalem podobnie jak Ty stare deski jakiejs szafy pocietej w lecie, w miare cieplo teraz. Cos sie ostatnio w ogole nie moge przyzywczaic do tej temperatury, nie ma to jednak jak jakies +16 i jesien ciepla albo wiosna. Palenie drewnem w centralnym jest ogolne do kitu, przynajmneij w moim pleszewskim piecu, zaraz sie spala i konic albo co gorsza sterownik stwierdzi ze za szybko temperatura rosnie i wylacza wszystko. Ustawilem wreszcie nowy komputer na stole, zznaczy sie trofejnuy rzeczj jasna, jakis Simenst sprzed jakis 8 lat, kto by tam sprzew kupowal :) Lekkie sprzatanie bylo (ze stolu). Wpieprzylem wszystko z biurka do kartonu po drukarce (o to tez jest sukces z soboty, tani biurkowy Xerox 3010 poszedl pod Linuxem, tylko godzinka walki :), poziej mi sie naturalnie przypomnialo ze mialem Chrzanowskiej wyslac w tym kartonie koldry dla dogow. Pojda w wrku czarnym jak ostatnio, co mi tam :)Cos nie moge tego bajzlu ogarnac do konca :) W pokuju pelno kurzu, ogolnie to jest burdel kawalersko-staromeski nazwijnmy rzecz po imieniu (czy bardziej naukowo standard Jurty jak to Kot bez oka mowi) , serwerownia w kotlowni dalej w proszku, przy wierceniu dziur do istalacji sieciowej rozwalilem ma przedostatniej Bosha, do drugiej wiertarki udarowej nie moge znalesc klucza , klapa i koniec. Trzeba rzecz przetrawic :)
OdpowiedzUsuńMoj kot mieszka w szopie, psiak sie nie podzieli wlosciami :)
Wczesniej bylo duzo motyli, przylatuja na spadniete gruszki. Z owadow w domu to dostatek pajakow. I myszy (to juz ssaki, niech je szlak). Mrowek za to nie ma, nawet w starej wierzbie. Bylo troche latajacych form w lecie (z takich gniazd pod ziemia na podworku) ale nie za duzo. W tym roku brak szerszeni wierzbowych, szkoda, chyba za pozno zrobilem ciecia sanitarne wierzby i wyploszylem towarzystwo.
Jak Ciebie czytam to mi sie dziecinstwo i wakacje w domku w Komorowie (kolo Rzeszowa) przypomina.
No i czesciej tu piosac trzbea jak sie da.
_JS_ z molosow jak ktos nie wie (ciekawe czy mi spis zatwierdzi ) :)
Zatwierdzi, zatwierdzi :)
UsuńMiło Cię widzieć u mnie.
Na molosy nie zaglądam za często, bo już mnie nużą te wojenki i szczekania
Pozdrawiam :)