Przesadnie niska, momentami,temperatura pokojowa zaczęła nam doskwierać.
Zarzucony do Unicala węgiel rozgrzał wczoraj nasz dom.
Pojęcie względne, to rozgrzanie.
Patrząc na Absorbery z wypiekami na twarzach, widząc siebie i czując jak "żar z rozgrzanego brzucha bucha" myślałam, że przesadziłam z wsadem nadgryzionych zębem grzyba i owadów sztachet z niebyłego płotu.
Zerknęłam okiem swym uważnym na termometr i aż się zaśmiałam na głos.
Całe 18 stopni!
Dajcież spokój.
Jak możliwe jest, że ludzie żyją w temperaturach 22-24 stopnie. A sama takich znam i ...wiem, że żyją. Mało tego! Nie wyobrażają sobie w okresie chłodów temperatury niższej niż 22 stopnie.
Całę szczęście każdy kocioł kiedyś wygasa, kiedy mu się niczego nie dorzuca i tak, ku pociesze nas wszystkich, osiągnęliśmy znów nasze magiczne 15 stopni.
Dziś apiać to samo, bo mimo ciepłego dzionka, noc zapowiada się na chłodną.
Także kocioł nakarmiony, a ja siedzę w pidżamce jeno.
Pischinger zrobiony.
Będziem jutro pożerać. Z Absorberami oczywista, a Absorberka mlaskać będzie i mówić : "Mniaaa-m!".
Ostatnio dostałam podejrzanego pałera i nie dość, że wczoraj umyłam okna w trzech pokojach, które zamieszkujemy (w sumie 8 okien), to na dodatek mogłam sobie dogodzić (przynajmniej taki miałam zamiar) plackami ziemniaczanymi.
Kamax placków nie lubi. Chyba, że z gulaszem, a ja owszem.
Korzystając z możliwości zorganizowania sobie posiłku, przygotowałam co trzeba, starłam, odczekałam, odcedziłam, doprawiłam, dojajczyłam i usmażyłam.
Wyszły pysznie, bo ziemniaki fajne, a właściwie malutko mąki zawsze daję, żeby były chrupkie.
No i rzecz jasna na dużych oczkach tarte.
Niestety....
Łakomstwo. "Kotek przebrał miarę..." i tak dostałam guli w żołądku od tej dobroci gorących, pełnotłustych placków i myślałam, że się zwinę w jedną, wielką pyrę na łóżku.
Oczywiście nie było mowy, bo Absorbery przypuściły na mnie atak zmasowany.
Jeszcze raz uratował mnie ortofosforan.
Zwykle, kiedy dzieciata nie byłam, pomagała żołądkowa.
Tym razem wersja light, chyba mniej zdrowa.
A propos zdrowia.
Te wszystkie produkty eko, bio, et cetera.
Kamax przywiózł z zakupów jajka:
Nie wiem...Czy mam się spodziewać łatwiejszych wypróżnień?
Tak na zakończenie, przypomniał mi się wierszyk, z domu rodzinnego.
Nie pamiętam kto go ułożył, bo serce do rymowanek wszyscy mieliśmy wołowe.
Wielkie, znaczy się.
" Jest salceson i parówki
Chlebem dopchać się też można
Lecz należy jeść z ostrożna
Przytrzymując drzwi lodówki".
No wiesz co! Ale mi apetytu na te placki narobilas, a przeciez nie bede smazyc po nocach. To sadystyczna zagrywka z Twojej strony, ja sie tak nie bawie!
OdpowiedzUsuńA na jajkach powinno stac napisane JAJA WIELOZBOZOWE PROSTO OD KROWY, bylby komplet.
Dobrej nocy.
Sadystka i wredna maupa :)
Usuń15 stopni! Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że tak wam dobrze! Ja muszę mieć 20-21 w dzień i 18 w nocy, wtedy jest ok.
OdpowiedzUsuńDobranoc :)
My byśmy się ugotowali ... a dzieci? Dzieci byłyby różowe, jak raczki prosto w wrzątku ...
UsuńHmm... My od kilku dni przepalamy delikatnie w kozie wieczorami. Jaką to daje temperaturę nie wiem, bo nie mamy termometru. Ale oczy się same zamykają jak tylko ciepłe powietrze z komina rozejdzie się po chatce... Osobliwie po rżnięciu i rąbaniu..!
OdpowiedzUsuńAle Wy chyba małą macie tę swoją chatkę?
UsuńEch ... tu bardziej chodzi o to: "Osobliwie po rżenięciu i rąbaniu" ... Hmmm ... też by mi buło ciepło ... ;)
UsuńUśiałam się Tupajko! Bo też parę dni temu placuszki chrupiące na noc spozywaliśmy a potem cierpieliśmy, zwąłszcza ja, jak potepieńcy. A suszyło nas tak, że z braku innego napitku wodę wprost z kranu ciągneliśmy do gardeł!:-))
OdpowiedzUsuńW sprawie ciepła w domu tez mamy identycznie - cudownie jak jest 15-18 stopni. Chałupa za duża i nie ocieplona, wiec i tak dobrze, jak uda sie osiagnąc tyle.
Na placki znowu mam ochote(z dodatkiem czosnku - mniam!) - moze wiec tym razem na obiad, to do nocy cosik sie strawi i sensacji nie bedzie?
Pozdrowienia zasyłam serdeczne!:-))
miało być "usmiałam się"...
UsuńNie wiem co to jest- to chyba przez zbyt szybkie jedzenie,bo aż tak tłuste nie były,a i olej nielichy był...
Usuńpozdrówki serdeczne :)
Oj, przypomniałaś mi, nasze pierwsze wiejskie lata, gdy w kuchni mieliśmy 10 - 12 stopni, a w pokoju w porywach 14. Z malutką ( jak przyjechaliśmy, miała 2 i pół), w ogóle nie chorującą Weroniką. Nie robiło na niej wrażenia zimno domowe ani powrót znad jeziora w zamarzniętych spodniach (nieplanowana kąpiel). Dopiero zerówka w szkole ją rozwaliła zdrowotnie i tak jest już do dziś.
OdpowiedzUsuńA ja widzę po sobie jak wymiękam z wiekiem. Po latach, kiedy 18 stopni było komfortem, już coraz bardziej mi się podoba 20 :)
Placki też robię z grubo tartych ziemniaków, czasami mieszając z kapustą kiszoną, fajne wychodzą.
Pozdrowienia!
O! Z kiszoną kapuchą nawet bym nie pomyślała!
UsuńPewnie jest jak mówisz z tą temperaturą i mnie się z wiekiem spodobaja cieplejsze klimaty :)
pozdrowienia!
A bo to jak człowiek pierwszy raz napali to zaskoczony,że tak ciepło,
OdpowiedzUsuńa potem się przyzwyczaja :-)))
Placki lubię lubię, ale w takiej wersji nie jadałam.
Chyba wypróbuję :-)))
Na zdrowie!
UsuńJa niestety również muszę mieć 20 st, ale nie więcej, choć nie zawsze je mam...
OdpowiedzUsuń;) no no proszę, 18 i im za ciepło! Ja do tych 22 stopniowych należę. w zimie w krótkim rękawie po domu chodzić potrzebuję, wiec i temperatura odpowiednia być musi :D Tylko w sypialni 18 nie przekracza - śpi się lepiej :)
OdpowiedzUsuń18 stopni to nie tak mało. U mnie jest w dziennym 16 i zaraz po rozpaleniu robi się 21-22. Za to w kuchni, sypialni i pracowni wczoraj wieczorem był 12 bo jeszcze w piecokuchni nie palimy. W łazience tyle jest cały czas... Jakoś żyjemy i specjalnie nie narzekamy...W piecokuchni rozpalę może dopiero za kilka dni. Za to moja mam pali w piecach nawet w chłodne dni lata bo w temperaturze niższej niż 24 stopnie marznie...
OdpowiedzUsuńta jest, tylko na grubych oczkach;)
OdpowiedzUsuńW odróżnieniu do ciebie mogłabym sie żarzyć przytulona do kominka, lubię gorąc:)
Mmmmm...placki ziemniaczane! Pycha:) Temperatura względna u nas to 20-22:) i nawet w sypialni musi być ciepło - okna przed spaniem otwieramy szeroko, ale musi być te 20, bo inaczej śpię w wełnianych skarpetach albo z termoforem pod piętami:) Taki zmarzluch ze mnie...Żołądkowa to nie, ale miętówkę kiedyś piłam na brzuchol, teraz znów mogę, bo Dziecię duże już:) ale jakoś mnie brzuch nie boli:)
OdpowiedzUsuńteż czasami robię placki tarte na większych oczkach... są bardziej chrupiące niż te tradycyjne
OdpowiedzUsuńO ja też piecuch jestem, lubię śmigać w cieniutkiej kiecce i boso po domu, a przy 18 stopniach to się nie da. Tylko do spania nie lubię gorąca. Taki placki są pyszne z cukini, delikatne i brzucho nie boli.
OdpowiedzUsuńTakie placki to i ja lubię, nie ważne czy z gulaszem, czy bez ;)
OdpowiedzUsuńTarte na dużych oczkach, zapiekałam w piecu, bez tłuszczu - pyszka!
A ciepłolubna jestem, bardzo! Te 22 stopnie muszę mieć, inaczej w polarze chodzę a tak biegam na krótki rękaw i na bosaka ;)
Pozdrowienia!