.

.

sobota, 25 maja 2013

Utopia, Tupajo, utopia...

Tak sobie przeczytałam, na prędce, notkę o prawdopodobnym końcu rasy dońskiej i pomyślałam, jak ten świat będzie wyglądał za tych kilkadziesiąt, sto czy dwieście lat.
W czasach, kiedy o większości spraw decyduje ekonomia.
Konie piękne, wytrzymałe, wszechstronnie użytkowe,  odporne. 
Zdawać by się mogło- czego chcieć więcej? Ano, Ukraińcy nie mają takiej siły przebicia, a i Kozacy u nich już hordami po stepach nie galopują....

Niedawno, na łamach KP rozpisywano się o hodowli koni małopolskich, o celowości dotowania jej hodowli, o koniach śląskich, które to mając dwa typy eksterieru, a także będące różne ze względu na udział krwi koni pełnej krwi, mają zgoła inne przeznaczenie użytkowe.

Mnie osobiście bardziej podoba się stary typ, o cięższej budowie. Zadeklarowany, w obecnych czasach, bardziej do użytkowania w powożeniu niźli jeździectwie.

Hodowlą koni także rządzi prawo popytu i podaży, ale o tym najlepiej wiedzą ci, którzy w tym siedzą po uszy. 
Zastanawia mnie -idąc dalej, jeśli prócz zmian kierowanych ekonomią, dojdą zmiany których sama mogłabym być przyczyną- z racji własnych przekonań...mogłoby się zdarzyć, że zniknęłoby wiele pięknych  ras zwierząt gospodarskich.

Zakładając, że większość z nas przechodzi na stronę zjadaczy roślin, a białko zwierzęce pożera prosto z szalek Petriego, przyjąć bym musiała do świadomości, że na przykład znikają moje ulubione rasy bydła (zaprzestajemy hodowli mlecznej krów, a także cieląt na tzw. "białe mięso"), kolorowe rasy świń- któż bowiem chciałby trzymać świnię tak sobie, po to tylko żeby cieszyła oko czy przekopywała ogródek? (chyba tylko ja...;))

Świnia rasy hampshire (mawają o niej hempszyr :))polsus.pl
Co do przeznaczenia cieląt (buhajki), na mięso, proceder jest okrutny, choć hodowcy, producenci klatek oraz cały pijar twierdzi inaczej.Jeśli któreś z was nie wie jak to sie odbywa to powiem w skrócie, że buhajki odsadza się od matek, zamyka w takich domkach z "wybiegiem", futruje mieszankami i pasie tak nimi do wieku 4-5 ms. Potem czeka je wybawienie w postaci noża rzeźnickiego lub innej przyjemności z rąk człowieka.
"Ciekawym" stwierdzeniem jest, że "ich pozbawione ruchu mięśnie zachowują niemowlęcą, apetyczną miękkość aż do dnia uboju" . 


Wspomniane przyszłe cielęcinki....





Takich domków są setki....

Sielanki na świecie nie ma i nie będzie.
To co się dzieje ze zwierzętami, a co robimy z nimi my- ludzie jest potworne.
Z kolei, wracając do zadanego sobie pytania- co by było....

Wielka hala z lochami w kojcach porodowych, w których nie mogą się nawet obrócić
 Człowieku...." Are you human, or a dud?" chciałoby się zapytać....



Ano, pewnie ucierpiałaby część ras psów użytkowych.
Myślę tu głównie o rasach myśliwskich; zakładając, że jakoś (no właśnie....), pozbywamy się tematu impotentów z jedyną twardą lufą- broni myśliwskiej -w łapie.
Pasterskie sobie poradzą. Wiem z własnego doświadczenia (Garip).
Z resztą...mieć psa, czy dwa- łatwiej. 
Kto weźmie pod swój dach taką jałóweczkę czy loszkę...
Już nawet nie rozmnażając, bo cóż zrobić z buhajkiem czy knurkiem, który- jak każdy chłopak wcześniej czy później będzie rozrabiał?
Skąd też środki na utrzymywanie minimalnego stanu pogłowia ras rodzimych dla danych krajów ...?

Ludziom żyje się - jak się żyje, a kto by myślał w takich momentach o źwierzach?



Po prostu- utopia, Tupajo, utopia....


12 komentarzy:

  1. Wstrząsające jest to co piszesz.Zdjęcia cielątek i loch w kojcach porodowych poruszają bardzo.Dobrze że piszesz o takich sprawach pobudzających do myślenia i zastanowienia się.Muzyka świetna.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okrucieństwem jest nawet produkcja mleka, nowo narodzone cielęta są zabierane od matek, aby te były zdajane... Za każdym razem, kiedy używam mleka kupionego w sklepie, mam wyrzuty sumienia :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W małych gospodarstwach także jest tak czynione, ze względu że ogranicza się stres matce i cielęciu przy odsadzaniu.Ja od przyszłego roku też będę odsadzać 4 dni po wykocie koźlęta, że względu że dużo ich stresu kosztuje po 2-3 miesiąca jak je rozdzielam. Tą kwestie popieram bo po pierwsze nie opłacalne jest hodowanie i utrzymywanie krów, kóz jeśli 3/4 mleczności poją młode, także ich laktacja jest mniejsza. Tylko inaczej wygląda to na małym gospodarstwie a inaczej na "taśmie produkcyjnej".

      Usuń
  3. I co tu się dziwić, że ja wolę u siebie na podwórku otoczyć je swoja opieką i korzystać ze swoich zwierząt. Te masowe produkcje są przerażające, okrucieństwo, brak empatii i sądzenie że my ludzie jesteśmy Bogami na tym świecie. Robimy co robimy i wkurza mnie to,że jak ktoś kupuje w sklepie jedzenie czy to mięso czy mleko czy jaja uważna, że nic złego nie robi bo przecież to produkt ze sklepu a mi np. pisze że jestem zła bo zjadam to co wyhoduję. Czy jestem lepsza od innych ? myślę że przede wszystkim nie ślepa i nie jestem egocentryczką bo wiem co robię, nie udaję że jest inaczej. Świat oszalał i nic nie boli jak krzywda zwierzęcia , nie mówiąc o tym jaki brak szacunku mamy do żywności która często trafia do świeci po terminie ważności. Ludzie kupują oczami a później nie dają rady zjeść, nie zastanowią się że wyrzucając coś nakręcamy coraz większy zbyt na mięso jaja i coraz więcej zwierząt cierpi na darmo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Drogie Panie! Alternatywa jest to co robili rdzenni mieszkancy Ameryki (pasterstwo ekstensywne) z bizonami oraz innymi zwierzetami prerii i lasow. Niestety z powodu industrializacji i urbanizacji duzych polaci terenow, "to se ne wrati" (bynajmniej nie w tamtej formie).

    Poza tym musimy zaakceptowac fakt, ze smierc jest elementem cyklu zycia. Nawet jesli sie przerzucimy na kielki, warzywka i nasionka (oraz przetwory z nich wykonane). Przeciez rosliny tez odczuwaja (a takze grzyby, chlorelle i inne glony) i sie komunikuja. Gdybysmy chcieli z naszej diety wyeliminowac wszystkkie organizmy zywe, ich produkty itd. to zostaje nam kilkadziesiat dni zycia o wodzie (i bron Boze destylowanej) po czym smierc glodowa.... .

    Jako zywo zywienie sie energia promienista (prana) z kosmosu jeszcze jest w fazie wybitnie eksperymentalnej i moim zdaniem nie gwarantuje przetrwanie gatunku...

    OdpowiedzUsuń
  5. @Powrot do tradycji: Pani porusza wlasciwy problem zwiazany z gospodarowaniem zywnoscia:
    1. Nadprodukcja i jej marnowanie (wyrzucanie) na poziomie producenta (tzw. ekologiczne zrzuty ryb morskich, limity produkcji mleka, limity produkcji roslinnej...),

    2. Odpady przy przetworstwie (na szczescie sa coraz mniejsze, bo konkurancja powoduje, ze producenci poszukuja oszczednosci oraz alternatywnych zrodel dochodu),

    3. Marnowanie jej na etapie dystrybucji (tony produktow spozywczych jest wyrzucane z supermarketow kazdego dnia w zwiazku z zakonczeniem terminu przydatnosci do spozycia),

    4. Marnowanie jej przez konsumentow (opisywane przez Pania Powrot do tradycji).

    Marnotrawienie zywnosci jest baardzo smutne (przeciez smiec zadana w imie podtrzymywania naszego istnienia jest przez nas marnowana). Jedynym pocieszeniem (choc bardzo marnym i nie zdejmujacych z nas odpowiedzialnosci za marnotrawienie tego zycia) jest to, ze sie je kompostuje (wiec jakes bakterie, grzybki oraz inne organizly zywe jednak maja z tego ucieche (dzieki Matce Naturze!).

    Innym aspektem moralnym jest sposob chowu (i ilosci cierpeinia jaki ze soba niesie) oraz sposobu uboju (zadawanie smierci w imieniu podtrzymywania zycia nie usprawiedliwia pastwienie sie nad zwierzetami w formie np.: uboju halal, czy tez koszernego).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się zgadzam! to co miałam na myśli Pani rozszerzyła. Jeśli już konsumujemy mięso zadając zwierzętom śmierć róbmy to humanitarnie a w okresie ich życia dajmy im choć namiastkę godności i warunków bytowych. Kiedyś ktoś mi napisał na blogu że ja nie jestem uczciwa ponieważ zjadam swoją rodzinę ( gdyż bardzo emocjonalnie podchodzę do zwierząt i troskliwie). Otóż moim zdaniem tak powinno być, dać im szacunek , warunki i namiastkę wolności. Tyle w zamian dostajemy a gdy nadejdzie czas uboju róbmy to tak by nie czuło bólu. Schylmy się i podziękujmy za dar jaki nam daje, możliwość bycia nie głodnym . I szanujmy jedzenie bo ono kiedyś żyło i czuło!

      Usuń
    2. Zjawisko antropomorfizacji inwentarza jest bardzo stare (podejrzewam pozostalosci po wierzeniach animistycznych naszych przodkow) i znane z autopsji rowniez mi.

      Z Pani powyzszym wpisem moge sie zgodzic w prawie 100%. Jedyne, z czym sie nie moge zgodzic, to moja plec (a raczej to jak ja Pani zdefiniowala). Od ponad 17 lat moja zona (i latorosle!) dowodza jasno, ze jestem jak najbardziej plci meskiej ;)

      Usuń
    3. Ups przepraszam bardzo zwracam płeć ;)

      Usuń
  6. Ponieważ mleko uzyskiwane od krów jest zwyczajnie "marnowane" w procesie dalszej obróbki przemysłowej - proponuję wymyślić jakiś preparat mlekopodobny - skutek smakowy, zdrowotny i odżywczy może być podobny jak używanie białej cieczy sprzedawanej współcześnie pod mylącą nazwą "mleko". Z mięsem jest trudniej. Nie wiedzieć czemu ludzkość w ostatnich dziesięcioleciach nauczyła się jeść mięso hurtowo. Mięso - tu należy zaznaczyć - równie podłej lub gorszej jakości, jak przemysłowo przetwarzane mleko. Jakaś cudowna siła musiałaby nawrócić człowieków na właściwe żywienie - mniejszą ilością mięsa, ale za to lepszej jakości. Z czasem może ograniczylibyśmy (o likwidacji nawet nie marzę) takie obozy koncentracyjne dla zwierząt. Ale czego tu chcieć, kiedy pani na stoisku mięsnym kupuje 7 rodzajów wędlin po 5 deko, a z technologii produkcji wynika, że różnią się one jedynie użytymi przyprawami, bo technologia ich wykonani i "wędzenia" wszędzie jest taka sama. Z doświadczenia wiem, że wędliny zrobione "po bożemu" są bardziej sycące i mniej się ich zjada. Skoro dobra szynka waży po skończeniu wędzenia mniej niż na początku, to czym jest szynka, która potrafi mieć wagę 150% wagi początkowej mięsa? Zawartość "mięsa w mięsie" jakby spada :-(
    (Zaraz przypomina mi się o zawartości cukru w cukrze)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Gdybyśmy ograniczyli spożycie żywności wysoko przetworzonej, zwłaszcza wędlin wszelakich, nafaszerowanych czym się tylko da byle by było dużo i tanio, na rzecz tradycyjnych wędlin takie obozy zagłady dla zwierząt w dużej mierze przestały by istnieć. Niestety przy dzisiejszym stanie portfela statystycznego Polaka to raczej nie możliwe. Pieniędzy mało, rodzinę czymś wykarmić trzeba więc kupują ten przetworzony syf w imię zasady "lepszy rydz niż nic".

      Usuń
  7. @Powrót do tradycji: Nastapila pomylka co do plci (boc to nie widac zbytnio na zalaczonym obrazku ;) . Poza tym nie jestem zwolennikiem ideologii gender i lubie w sprawach plci jasne sytuacje ;)

    Generalnie: Ad rem wpisu Tupaii - popelnilem przed chwileczka wpis "lopatologiczny" moze troche wnoszacym swiatla w kwestie wspolzycia miedzygatunkowego...

    OdpowiedzUsuń