.

.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Słonko za oknem, a my w domu. BU.

Na dworze wreszcie wiosennie, ptaki podśpiewują,błotne koleiny na podwórku głębokości Rowu Mariańskiego. 
Kamax zajęty gównianą robotą (dla niewtajemniczonych- zbieranie psich odchodów na podwórku), węgiel też trzeba wreszcie wrzucić, bo i zmoknąć może i psy - w imię skutecznego roznoszenia woni- walą kupy na naszym nośniku energii. A jak Ruda walnie klocka, to kundlik sąsiadów zaraz nasiura i taka jedna wielka qpa.

Niom, to mamy ładny, w miarę ciepły dzień ze słoneczkiem...i co z tego?
Młode znów smarczą i kaszlą złowieszczo, a mnie dopadło zapalenie żyły w nodze.
Muszę to zbadać, bo od czwartku mam bolącą łydkę, stopę i udo, a stopa jak bania. 
Oby to początki zakrzepicy nie były....

Także wtorek pod znakiem lekarzy- i Absorbery, i ja. (iiiiaaaaaa!)

Póki co jakieś pitraszenie.
Najczęściej jednak jemy tylko jedno danie. Albo gęsta zupa z wkładką mięsną, albo jakieś warzywa, cycki kurze plus wypełniacz (ryż, makaron). Oczywiście doprawione ziołami prowansalskimi i czosnkiem oraz pieprzem.
Młody wzgardził...za to pożarł z poprzedniego dnia ostrą sałatkę ryżową z kurczakiem, kukurydzą, porem i papryką, zalaną z lekka śmietaną z czosnkiem.

Tu warzywa patelniane z kurzymi zwłokami z okolic klatki z piersiami i ześwirowane makarony

Wszędzie w domu stoją wyrzuty sumienia.
Jeden załapał się częściowo na fotkę (prawa strona).
Doniczki.
Z ziemią.
Albo z ziemia i kwiatkami, które dokonały żywota.
Muuuuszę je po prostu wywalić, a po wymianie ziemi, wsadzić jakieś inne, żyjące, bo wstyd.



Tak jakoś mi się spodobało. A w tle azalia. Doniczkowa.
Napromieniowane cebule jakieś takie nikłe  i słabiutkie pąki puszczają. 
Także szczypiorek nie tęgi.


Szczypiory nietęgie nietęgiej gospodyni, co nie lubi myć okien :)



Bazie wierzbowe opadają, pączki zaczynają strzelać, a kurczaki...chyba postrzelone tak jakoś zwisły....



Miłej końcówki weekendu!

12 komentarzy:

  1. Czyżby dzisiaj dzień zbierania psich odchodów? Też to robiłam.:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak pokrzepiająca praca w niedzielne dni ... zbieranie kup hahahhahahah :D ja tez dziś zebrałam te świeżaki wielkości łopat bo Luna je za dwie teraz jak szczenna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej na swiecie podoba mi sie nazwa obiadu niedzielnego (warzywa patelniane z kurzymi zwłokami z okolic klatki z piersiami i ześwirowane makarony) - swira mozna dostac ze smiechu :)))
    Zdrowka dla calej rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też się uśmiałam:)
    Mazurskie słoneczko dziś nieźle grzało, a teraz znów pada śnieg, no zabić się.
    Na nasze odludne siedlisko (i sąsiadów) dojechać można ciągnikiem lub z napędem na 4. koła, do wsi jednej lub drugiej może udać się innym lub nie. A ja śniegi zacznąć topnieć na dobre ...
    Trzymajcie się, bo pogoda wredna z wiosną.

    OdpowiedzUsuń
  5. ale niedługo będzie prawdziwa wiosna i ...upały !!!!! więc szybko zdrowiejcie....
    a takie dania jednogarnkowe tez lubię.....

    OdpowiedzUsuń
  6. My też często jemy takie cuś z ryżem czy z makaronem. A ja makaroniara jestem.
    U nas wiosny nie widać. Właśnie mamy śnieżycę za oknem...
    Czekam aż się śnieg rozpuści i pokaże nam jak psy przyozdobiły podwórko.
    Ze mnie też taka gospodyni co nie lubi myć okien. Zawsze jest wytłumaczenie. W tym roku wciąż jest za zimno na mycie okien, a Wiedźma nie pomaga, bo jak wraca z podwórka, to wali ubłoconymi łapami w szybę, żeby ją wpuścić, z kolei drzwi balkonowe uwalone są przez Miejskiego Psa, który ślini je i też skrobie pazurami, jak zobaczy np. za oknem ptaka, czy jelonka.
    Życzę zdrówka Tobie i dzieciom i mam nadzieję, że to nic poważnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas okna tylko i aż od kurzu z zewnątrz, a od środka od palenia w piecu (skończyliśmy jesienią, bo zrobiliśmy c.o.), ale z myciem czekam na ciepłą wiosnę :D

      Usuń
  7. Jak tu wesoło u Ciebie :) Pozwól że będę wpadać :) ps. moje okna brudniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń