.

.

sobota, 2 czerwca 2012

Zimna kawa matki Polki

 Za oknem 13 stopni, ale odczucie zimna zwiększone do około 8 z powodu zimnego wiatru.

Po niebie przemykają bure chmurzyska, które grożą opadem, jednak podmuchy są tak silne, ze nie maja szans usadowić swych napełnionych deszczem dupsk nad naszą okolicą.


Miałam nadzieję, że wywietrzę dziś naszą Młodą, ale nie damy rady.
Fanką przegrzewania nie jestem, jednak taka aura nie sprzyja pierwszym spacerom z 2 tygodniowym noworodkiem.

W domu nakarmiłam piec.
Dzieciom średnio funkcjonuje się w temperaturze plus 16. Już taka okropna nie będę- przytargałam nieco węgla (zostały nam w sumie jego opary w postaci wielkich brył, które czasem trzeba połupać, żeby zmieściły się do pieca) i zasiliłam palenisko.

Nie pomyślałabym, ze będę palić w piecu 2- go czerwca, a dziecko latać będzie po domu w rajstopkach, a nie w  krótkich gatkach....

Mam chwile, bo dzieci usnęły. Młoda po dopełnieniu mlekiem modyfikowanym (moja laktacja czasem nie wystarcza małemu żarłocznemu ciałku ), a Młody- nawet nie wiem kiedy się zwinął do snu, bo ogarnęło mnie szaleństwo mycia podłóg. Zeszło z pół godziny, co wystarczyło na udanie się dziecka naszego większego do Orfiego. 

Kawę pijam jedną dziennie.
Od co najmniej 15 miesięcy zawsze zimną.

A to wystąpi nagły atak kupy na pieluchę, a to coś spadnie i trzeba podać, albo jakiś ryk w drugim pokoju- albo- cisza, która zwiastuje kłopoty- znak, że młody homo sapiens zajął się czymś, czym nie powinien.
A to przystaw do piersi, a to ukołysz, a to przytul, a to bajkę przeczytaj- najlepiej tę o arbuzie (sama ją lubię), a to puść mi Tomka (lokomotywa)....AAAAAA!!!!!

Czasem się wściekam.
Bo chciałabym jak robot wielozadaniowy i to, i to. A to se ne da!
W przelocie, kiedy buzia mała zapchana parówką, zaglądam na forum, poczytam Wasze blogi, pogadam do psów, wyjrzę na podwórko, czasem stronę książki przeczytam (zapominając w międzyczasie co było na poprzedniej)  i znów powrót do świata rzeczywistości.
Do zimnej kawy, brudnych butelek, rozciapanych chrupków i porozrzucanych zabawek.

Podobno najciężej jest przez te 2-3 lata....Najważniejsze żeby załapać o co w tym wszystkim chodzi.
Potem to już z górki...
Już będą inne problemy...

Tylko każdy z tych dni jest jedyny w swoim rodzaju i mimo, że czasem zdają się zlewać w jeden niekończący się tydzień- przemijają i nie wrócą.
Tak samo jak nasz Syn i Córka nie zawsze będą takie malutkie....






9 komentarzy:

  1. Ostatnie zdania są jak najbardziej prawdziwe za 20-25 lat z łeską w oku i błodością na twarzy, będziesz tęsknie wspominała każdą tą chwilę.
    POZDRAWIAMY :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skąd ja to znam :) Z tą różnicą, że moje dzieci wychowywały się w czasach bez pampersów i pralek automatycznych. To była jazda .....hihi. Ostatnia córcia, już pampersowa, automat, zmywarka , full wypas. Jak się Ciebie czyta to wracają fajne wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie.
    PS. Też piję zimną kawę....do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas jakby się cofnął?:)
      Czasem chciałabym, żeby były większe by móc już z nimi rozmawiać, by mieć więcej czasu na inne rzeczy, ale- jak z reszta napisałam- wczesne dzieciństwo trwa tak krótko...Zanim się obejrzę, dorosną. Wiec trzeba cieszyć się tymi czasem trudnymi chwilami ;)

      Usuń
  3. Takie właśnie przeżycia to jeden z powodów dla których, dobiegając 40-tki, już nie umiem sobie wyobrazić siebie w roli ojca - dawno minął moment, gdy mogłem przejść do porządku dziennego nad czymś małym, wrzeszczącym i umazanym... Ale miło poczytać, że dajesz sobie radę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, chyba wiek chrystusowy naznaczony jest... noszeniem krzyża :D

      Usuń
  4. tak chyba wyglądało moje wczesne dzieciństwo i zmagania mamy:)nam jeszcze co jakiś czas pompa w studni nawalała i brakowało wody...Oby do przodu :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano :)Czasami -za ludźmi, którzy dziwią się naszemu wyborowi- myślę sobie- jak ja utrudniam sobie życie? Może to jakiś swoisty masochizm? :D :D :D
      Jednak...ładuje mnie to pozytywnie :)

      Usuń
    2. jestem wdzięczna losowi za dzieciństwo spędzone na wsi, pomimo ewidentnych niedogodności, jakie wtedy mieliśmy (np. poniemiecka ubikacja na podwórku czy zimna woda w kranie), ale przestrzeń, wielki ogród, zwierzaki, las - bezcenne! no i nauka oraz obowiązki codzienne :)

      Usuń
  5. trzymam kciuki, oby dzieciarnia szybko rosła i dała trochę matce odpocząć :)

    OdpowiedzUsuń