Zmobilizowana przez post http://boskawola.blogspot.com/2012/06/wishful-thinking-czyli-lekko-na.html siadłam do wysłużonej ławy i-pokrzepiona jak zwykle zimną kawą - z zamiarem ustosunkowania się do postulatu Kolegi blogowego od koni, które chętnie na żywe oczy bym zobaczyła, bo jedyne co o nich wiem, to to, czego nauczyli mnie w szkole średniej, co sama wyczytałam (głownie na blogu Kolegi) i najważniejsze- że cholernie podobają mi się w wersji takiego umaszczenia (foto z bloga wspomnianego Kolegi):
Na swoim blogu Kolega poddaje w wątpliwość atrakcyjność swoich, czynionych w tak zwanym międzyczasie (po lub przed pieleniem ogródka na przykład) wywodów na tematy wszelakie- od koni po odlegle im całkiem i nie powiązane niczym kwestie życiowe i nieżyciowe.
Przegląda skrupulatnie wejścia na swoją stronę i dochodzi do wniosków, ze taki a nie inny artykuł wywołał poruszenie, a inne- nie, a chciałoby się inaczej.
Ja też miałam odczucie lekkiego zawodu, kiedy to okazało się, że największym zainteresowaniem cieszyła się moja odpowiedź na komentarze do postu o obcych gatunkach roślin . Nie to, że temat był średnio dla mnie ujmujący- wręcz przeciwnie, jednak ośmieliłam się pomyśleć, ze inne tematy winny budzić też...jako takie zainteresowanie.
Myliłam się jednak....
Otóż nie zgodzę się z Kolegą wątpiącym w swoje siły pisarskie; owszem, nie zawsze jest mi dane dobrnąć do końca postu, ale nie dzieje się to za sprawą jego nieatrakcyjności tudzież sporej wagi. Nie zniechęca nawet czasem znaczna długość wywodu...
Nie. Mnie po prostu zwykłe czynności domowe od czytania czasem odrywają, kto czyta co u mnie- ten wie, jakie. Zimna kawa to przy tym pikuś, czy taż Pan Pikuś, jak to mówią niektórzy.
A co ze Świętym Mikołajem i tym co może, a nawet powinien mi sprawić?
Lista jest dość długa i pokrywa się częściowo z listą potrzeb chyba nas wszystkich...właścicieli starych chałup, zwierzów, użytków i nieużytków....
No to lecimy- Święty powinien:
- spłacić moje zobowiązania wobec banków
- sprezentować oszczędności w wysokości dającej dietę mięsięczną oscylującą w okolicach 10 kpln (tak- bylibyśmy rentierami, a co)
- przynieść w prezencie:
* już może nie tak duży- no powiedzmy te 150 m2 powierzchni mieszkalnej dom w starym stylu, ale już po remoncie, wyposażony w kompletne instalacje c.o., c.w.u., wod., kan., gaz, z zabezpieczeniem w postaci odpowiedniej mocy agregatu prądotwórczego na wypadek braku medium, z własnym ujęciem wody pitnej, mała turbiną wiatrową...Budynki gospodarcze- w ilości i powierzchni adekwatnej do potrzeb inwentarza.
Wszystko to w dzikiej okolicy- najlepiej i góry (dla mnie) i jakiś akwen wodny (dla Kamaxa). Otoczenie- ogród w stylu angielskim, przydomowe szklarnie- nie za duże- tak, ot, na użytek własny
* około 40 ha lasów. Życzyłabym sobie na żyznym siedlisku.
* a co tam- przynajmniej ze 20 ha dobrych UZ, nad GO sie zastanawiam, bo chyba ostatnio lepiej kupić niz samemu uprawiać i produkować....
* dobry samochód, duży, z napędem na 4 koła, z dużą ilością miejsca dla dzieciów i psów
* przyczepa- gospodarcza i bookmanka
* bryczka maratonówka, komplety uprzęży w ilości adekwatnej do ilości koni
* konie- śląskie w starym typie, może ze dwa hucuły oraz shire'y. Do kompletu marzeń- może jaki ogier arabski, może z rodu Kuhailan Afasa or.ar. ? może...?
* psy- tureckie kangale czystej, niezmąconej europejska łapą, krwi; może i malakli (mastif turecki), na pewno mastif hiszpański
* inne zwierzęta- stadko owiec wrzosówek, kozy karpackie, krowy- rasy czerwonej i ze dwie jersey
* do domu: zmywarkę, nową kuchenkę, większą lodówkę, zamrażarkę na mięso dla psów, wygodne łóżko, trochę starych odrestaurowanych mebli, wielkie, dębowe biurko z sekretarzykiem, komputer, system monitoringu zwierząt w stajniach i na podwórku (jeśli już byśmy musieli gdzieś wybyć, ze stałym dostępem wizji online), narzędzia przydatne Kamaxowi, a których nie nazwę, chociaż inżynierem jestem....
* z fisiów? trochę książek, jakichś ładnych elementów wystroju domu, ale bez przesady
* ludzi do pracy- zakładam, ze robiłabym co lubię, a nie co muszę
Nie wiem...chyba to wszystko...Na razie, he he he....
No tak, ta ostatnia gwiazdeczka jest najważniejsza, ludzi do pracy, bo tak sobie myślę, jak Ty to wszystko sama ogarnęłabyś? spełnienia chociaż części życzę, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńniektóre mamy podobne:)(remont chałupy i zobowiązania finansowe), ja muszę dodać zdrowie męża i moje, i mam marzenie o moim stabilnym samozatrudnieniu :)
OdpowiedzUsuńO...no oczywiście- zdrowie na pierwszym miejscu, jak tego nie ma wszystko inne traci na ważności...
UsuńNoooo nieźle!
OdpowiedzUsuńJa dodałabym jeszcze ZDROWIE + pewna pula zdrowia i siły w odpowiedniej zamrażarce.
Marzę (serio) o kilku domach w niezwykłych, dzikich i magicznych miejscach do wynajmowania ludziom pragnącym ich. Radość dla mnie i dla nich i super bierny dochód.
Jeszcze ze 100 ha łąk i pastwisk.
Potok z turbiną wodną.
Zdecydowane nie - dla hucułów, ogiera arabskiego i psów :)
Własna Szkoła z super programem alternatywnym i wspaniałymi pedagogami, oczywiście w ciekawym miejscu.
Dom dla Starszych Ludzi ze wspaniałą opieką.
Hmmm :)
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć? Podziwiam rozmach! Jak mi się odpowiednio złote źrebię przytrafi - to się przypomnę :-)
OdpowiedzUsuńPodzielisz się tym Świętym jak już do Ciebie zajedzie z prezentami?????? Psy mam, domy wyremontowane, zobowiązan bankowych mało...ale ta reszta....ach ach...hucuły kocham , arabów nie muszę mieć, krówki kózki hihi...super marzenia...jesteś wielka !!!
OdpowiedzUsuńMarzenia miałam zawsze...Często chyba nieadekwatne do możliwości ich realizacji ;)
UsuńA czym jest ten post ?
OdpowiedzUsuńJakieś imieniny były? Życzenia... sobie składamy... to najlepsiejszego !!
P.S. co Ty się przejmujesz, co kto czyta. A zresztą post o obcych roślinkach był bardzo ciekawy ;)
A dziękuję, dziękuję!Zamierzam jeszcze coś o zwierzęcych alienach kiedyś spłodzić, a co!;)
UsuńO cie! Napisz o tych cholernych obcych kotach, co duszą zajączki, ptaszki i wszystko co żyje... jak to cholerstwo wytępić?
Usuń