.

.

środa, 27 czerwca 2012

Co ma babyblues do wibratora z piaskowca?

Być może ma.

Drugie- może częściowo zaradzić pierwszemu, które z racji obniżenia dobrego nastroju wymaga... podregulowania...:)

Jako niedawno upieczona matka drugiego dziecięcia, mogę podpisać się pod treściami, które coraz częściej można usłyszeć i zobaczyć- że macierzyństwo to nie tylko zniewalający uśmiech niemowlęcia, ale - czasem w przeważającej większości- płacze, kolki, nieprzespane noce.

Okres ciążowy, który każda z kobiet przechodzi różnie, nazywany jest przez nieznających się na rzeczy stanem błogosławionym. Życzę temu, kto spłodził ten termin, takich przeżyć jak moje- do potęgi trzeciej lub jeszcze milszych...
Swoje człowiek nanosi,w trzecim trymestrze oddycha z trudem, łazi jak słoń, pęcherz moczowy zdaje się być rozmiarów naparstka, butów wiązać nie może, nie mówiąc już o schyleniu się po rzecz, która złośliwie wymsknęła się z opuchniętych rąk....

Po porodzie, który też jest loterią- nie wiesz co i w jakim natężeniu bólu trafisz, przychodzi upragniona chwila powrotu z niemowlakiem do domu.

I tu się zaczyna....
Znów- w zależności od dziecięcia, siły i doświadczenia matki, jej psyche oraz niebagatelnej roli mężczyzny przy niej, może lub nie musi (całe szczęście) przytrafić się coś, co określa się mianem babyblues.

 To zjawisko dotyka około 50-80% kobiet po porodzie. Jego przyczyny można, w pewnym uproszczeniu, sprowadzić do dwóch rzeczy – zmęczenia i adrenaliny.
Końcówka ciąży i poród są dla kobiet  wyczerpujące i obciążające, kosztuje  wiele wysiłku i energii. Te dwa wydarzenia kwalifikowałyby kobietę do dwutygodniowego urlopu przeznaczonego na odpoczynek, regenerację, nabranie sił. Niestety- czeka na nią  nowa rola- i to całkiem naturalnie, bo młody ssak jest przecież całkiem bezradny i zdany na nas. Dostosowujemy się więc do trybu funkcjonowania noworodka- jego spania, czuwania i pór karmienia.

Na noworodku nasza rola sie nie kończy.
Jest jeszcze partner, dom, zwierzęta ....Jak kto ma dar brania sobie wiele na głowę (tak jak ja) oraz naturę prawie perfekcjonistki-  to ma problem...
Natura pomaga, nam samicom nadprodukcją adrenaliny. Dzięki niej jesteśmy w stanie funkcjonować w warunkach osłabienia po przeżytych trudach porodu i wcześniejszej ciąży.

Ile jednak można żyć w warunkach adrenalinowego speedu? Niedługo, bo około 3-4 dni. Potem poziom hormonu we krwi spada i pozostaje ... siła samozaparcia, żeby to wszystko udźwignąć.Do tego zwykle- tak, dla osłody w 3-4 dobie przywala nas nawał mleczny- chyba celem odwrócenia uwagi od uszczuplenia adrenalinki.

Huśtawka emocjonalna, myśli, że nie radzimy sobie w nowej roli, nie rozumiemy tej małej istotki, że nikt nas nie rozumie, że jesteśmy brzydkie i obolałe po ciąży, trwać może różnie. Czasem i parę miesięcy.

Mnie przy drugim dziecięciu ominęło- i spadek formy, i nawał mleczny.
Chyba Dobry Duch czuwał :)

Skąd tak długi wywód? Ano stąd, że dawniej nic takiego jak wspomniany blues nie występowal.
W rodzinach wielopokoleniowych, świeżo upieczona matka mogła liczyć na zastęp kobiet jej przyjaznych, pomocnych- swoją matkę, babkę, krewne.
 Przynajmniej na czas połogu była odciążana, a przynajmniej przejmowano część jej obowiązków i pozostawiano w spokoju, by mogła wczuć się w swoja rolę.
W tym czasie ważniejszą niż wszystkie inne.

Antropolożka i badaczka więzi, Dr Evelin Kirkilionis mówi o tej sytuacji tak: „Natura nie przewidziała dla nas szklanych biurowców i życia w nuklearnych, dwuosobowych rodzinach. Dlatego w naszym kręgu kulturowym zwłaszcza sytuacja matki – która jako karmiąca ma szczególną rolę do odegrania w życiu dziecka – jest szczególnie skomplikowana. W żyjących bliżej natury kulturach nie spotyka się czegoś takiego jak baby-blues, czyli lekkiej depresji pojawiającej się mniej więcej trzeciego dnia po urodzeniu dziecka – bo to nie wahnięcia hormonalne, jak się powszechnie sądzi, odpowiadają za pojawienie się tego spadku nastroju, ale właśnie aspekt kulturowy. Rzeczywistość, w której rola matki sprowadzona zostaje do zdegradowanej społecznie i pozbawionej wsparcia opiekunki na 24-godzinnym dyżurze, która w dodatku słyszy, że ponosi całą odpowiedzialność za przyszłą osobowość narodzonego właśnie dziecka, może zwalić z nóg nawet najodporniejszą osobę.”

I tak, obcujac samej z nowonarodzonym, atakowanej przez media tym, co jest najważniejsze dla dziecka, jaką matką być należy-od tego, co ubrać, czym karmić, czy piersią i jak długo, przez bombardowanie nas opiniami o pieluchach, zasypkach, wyższości dań słoiczkowych nad kuchnią domową i na odwrót, po kwestie wychowania- dać klapsa czy nie?- możnaby rzeczywiscie oszaleć.

Wydaje mi się jednak, że mając mózg w czaszce zamiast pulpy ziemniaczanej, należy zdystansować się wobec wymagań "świata" i "spoleczeństwa" wobec matek. 
INTUICJA.
To wydaje mi się najważniejsze.
Oczywiście samej zdarza mi się ulegać wpływom czy też przynajmniej czuć pewien dyskomfort; odczucie, że może robię źle i nie jestem dobrą matką.
Nikt nie jest doskonały.
I ja, na przykład  miotam się, czy odespać zarwana przez niemowlaka noc czy... wziąć się w kupę i podłogi pomyć.

Myślę sobie, że przy drugim dziecku jest łatwiej. Wiem juz czego mogę się spodziewać i do wielu kwestii (np. laktacji) podchodzę spokojniej.

I tutaj przechodzimy łagodnie do wątku drugiego- czyli piaskowcowego wibratora.
Od lat paru poczytuję "Wróżkę". Czasopismo z wątkami ezoterycznymi, zielarskimi, wizytami w gospodarstwach agroturystycznych i u tych, co wybrali naturę zamiast miasta.
Czasem może pisane zbyt "lekko"- ale w końcu- powiedzmy sobie szczerze- publikacja naukowa to nie jest.

W ostatnim, lipcowym numerze, w przerwach między karmieniami i działaniami odgruzowującymi dom z kłaków Rudej i Garipa, zdążyłam przeczytać jeden z artykułów.
Tytuł brzmi: "Zielony kapturek" a traktuje o ....ekoseksuologii....

Znów mój "ukochany" przedrostek!

Czegóż się dowiadujemy?

Otóż, ta  nowa "dziedzina nauki" to zbieranina mniej lub bardziej śmiesznych haseł, do tego naciągane "zielone" teorie. Znów coś, na czym można zarobić- choćby wspomnianymi wibratorami.

Co jest eko- a co nie w naszej alkowie, według cytowanej w piśmie Stefanie Iris Weiss, autorki książki "Eco-Sex. Go Green Between the Sheets and Make Your Love Life Sustainable"?
Ano- jeśli chodzi o antykoncepcję to  prezerwatywa odpada; -lateks jest be, rozkłada się kilkadziesiąt lat i podobnie jak pieluchy jednorazowe- niedługo zaleje nas morzem odpadów.
Proponowana jest- zastępczo- jako naturalna- prezerwatywa z ...baraniej skóry (nota bene słyszałam, że dawniej je robiono, ale z baranich jelit...). Jako jedyną, "ekologiczną" metodę, autorka wskazuje spiralę- jako, że można ją stosować przez wiele lat, poza tym oparta jest na miedzi (czemu akurat miedź jest tu "eko" ?).
Obrywa klapsy pigułka - w sumie jest w tym sporo racji, bo estrogeny rzeczywiście przenikają do wód i feminizują samce ryb, na przykład.
Czy autorka ma jakieś propozycje w kwestii regulacji płodności?
Ano ma...prócz wspomnianej spirali- kapturki dopochwowe.
Czemu spirala- ciało obce w ciele kobiety jest eko?  Nie wiem, doprawdy.

Oberwało się też lubrykantom, jako że część z nich zawiera parabeny, a poza tym w przyrodzie czynią podobne spustoszenie co plastik (to chyba już demagogia...).


Klimat alkowy ma być także "bliżej natury" - musimy postarać się o dobry materac "(tylko "ekologiczny" kauczuk, bambus lub bawełna); świeczki- dla uzyskania nastroju- sojowe, bo parafina jest rakotwórcza; ubranie- ona w lnianej sukni, wyprodukowanej gdzieś w lokalnej tkalni, on w bawełnianej koszuli z afrykańskiej plantacji "fair_trade" (zrównoważonego handlu). Do rzeczy przejdą na piechotę i po ciemku. Na materacu z bambusa. Jeśli zapragną odrobiny perwersji, mogą pomóc sobie wibratorem z recyklingu lub piaskowca". (wolne cytaty z "Wróżki")

Ekoseks to seks z akceptowanymi spiralami, w atmosferze uplecionej z "ekologicznych" gadżetów.
Pomieszanie z poplątaniem.
Wiem, że nie wszystko, co pochodzi z USA to kupa w ładnej oprawie, a wśród ludzi tam żyjących zdarzają się ludzie normalni (choć jest to pojęcie względne...bo np. ja mogę jawić się co niektórym jako nienormalna, za co nie przepraszam i mam głęboko pośród flory intestinum crassum , powiem więc - są tak nienormalni jak ja chociaż), ale te wydumki to już lekka przesada.



Świat na głowie staje.
Ekologiczny wibrator kontra nowoczesne rodzicielstwo w pozbawionym więzi i wsparcia bliskich krajobrazie.

Czemu ma to służyć?
Chyba tylko pani Stefanii i producentom przyjaznych wibratorów....

Dobrze, że mnie blues ominął, a piaskowiec chętniej oglądam w ...Górach Stołowych.

20 komentarzy:

  1. naprawdę padło tam hasło "wibrator z piaskowca"? wierzyć mi się nie chce :) zapewne para,w ramach ekogry wstępnej zajmowałaby się formowaniem wspomnianego przedmiotu ;)
    Co do rodzicielstwa to zgadzam się z Tobą,że intuicja jest najważniejsza. I lżej jest przy drugim dziecku (wiadomo już, czego się spodziewać).
    ps. objaw światu Nastkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę, kyja, naprawdę :)
      Natka objawiona na fb...;)

      Usuń
    2. zaczepiłam Cię na fb:)
      A Natka prześliczna! i czarnowłosa! ja mam same blondasy...

      Usuń
  2. czytam Wróżke od lat, kiedys wydaje mi sie była bardziej otwarta na przyrodę, miejsca związane z "mocą" ciekawe nietuzinkowe opisy miejscowości, teraz wg mnie za duzo tej ezoteryki....
    przecież każdy kto sie potrafi wczuć w siebie i przyrode bedzie umiał znaleźć sie w tym świecie, i w macierzyństwie i kobiecości.... mnie niepotrzebne są warsztaty na których tego ucza.... potrafię sama....
    to wynika chyba z własnej wrażliwości....
    mam trójkę dorosłych dzieci i nie pamietam abym przechodziła ten baby blues.... a może nie potrafiłam go zdefiniować...
    było zmęczenie, czasami bezsilność.... ale i radość ...
    i świetnie , że cie te przyjemności hmmm ominęły.... nie ma to jak natura ....:)

    nie wiem czy znasz blog....

    http://klavell.blogspot.com/

    też urodziła drugie dziecko i ciekawie opisuje macierzyństwo....
    pozdrawiam serdecznie z sąsiedztwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę rezygnować z podczytywania "W", bo zawsze coś tam ciekawego się znajdzie- choćby przepisy kulinarne na potrawy z dzikich roślin. A link - zerknę i poczytam, bo nie znam. Dzięki serdeczne!

      Usuń
  3. Wróżki nie czytuję - za dużo tam " czary-mary" jak dla mnie:-)))Eko-seks, z Twojej relacji wydaje mi się ździebko przerażający. Zwłaszcza te lniane giezła, w które spowici mają być kochankowie. I świece z soi. I kapturek ( z tworzywa sztucznego nota bene...) Ale rodzinę wielopokoleniową popieram! Kiedy urodziła się nasza Ewa dwa tygodnie po porodzie spędziłam u Mamy, gdzie mogłam liczyć na pomoc trzech kobiet. Potem już byliśmy we trójkę, ale i tak w systemie "dwa tygodnie na dwa tygodnie". Połowę miesiąca Ewa spędzała z nami, a drugą połowę u Babci, bo od razu wróciłam do pracy - w takim systemie właśnie. A teraz mieszka z Nami Ciocia i jest to wielka ulga i odciążenie, bo w pracach domowych wymieniamy się odciążamy wzajemnie we trzy razem z dorosłą już Ewą. I jest tak, jak to drzewiej bywało.
    Uściski
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja może nie dałabym rady mieszkać ze swoimi rodzicami pod jednym dachem, ale w chwilach kiedy potrzeba dodatkowych rąk do roboty, bliscy są na wagę złota. Moja wadą jest to, że często zbyt wiele chcę zrobić sama...A potem padam na pysk...zadowolona z siebie, ale wyprana z życia prawie :)
      pozdrowienia serdeczne!

      Usuń
  4. ściskam wirtualnie... to prawda, warto mieć przy sobie chociaż jedną Kobietę... bo czasem bywa niesamowicie trudno, pamiętam to beznadziejne uczucie uwiązania i poczucie, że NIGDY się to nie skończy, że już nigdy normalnie nie umyję głowy i nie zjem całego obiadu bez karmienia piersią w międzyczasie. Po miesiącu zaczęło być lepiej, no i zgodnie z przysłowiem o dogęszczaniu mieszkania kozą. Małe przebłyski wolności cieszyły bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Seks jest w ogóle przerażający, a jak myśleć o potencjalnych konsekwencjach i jeszcze przejąć się "Wróżką" to aż zimno się robi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano...lepiej by było przez pączkowanie lub podział, choć to- ała! bolesne chyba by było :)

      Usuń
  6. O matko, od jutra zacznę czytać Wróżkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gazeta ogólnie nie jest zła; artykuł też miał za zadanie przedstawienie nowej teorii. Nie agitują, poza tym to od nas zależy... jakiego wibratora będziemy używać :P

      Usuń
  7. a jeszcze do babybluesa wracając: nie miałam przy dzieciach nikogo do pomocy, oprócz męża (po godzinach pracy), dolin nie zaliczałam, ale pierwsze kilkanaście dni z pierworodnym Michałem w domu wspominam jako stres (czy dziecko dobrze się rozwija? czy jest zdrowe? czy ma jeszcze żółtaczkę? itp.). Pamiętam,że byłam w pierwszych tygodniach po porodach bardziej skłonna do płaczu (łącznie z rykiem na drugi dzień po drugim porodzie, gdy po przewiezieniu mnie do właściwiej sali po cc, nie zastałam tam jeszcze mojej córki - tak, tak, poryczałam się przy współspaczkach i ich gościach ;)), ale to chyba sprawka hormonów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przy Gniewku miałam podobnie- z tymi lekkimi załamaniami. Z Nadzieją już troszkę chyba spokojniej, okrzepłam i wiele tematów biorę z dystansem.

      Usuń
  8. Ja Wrozke czytywalam od czasu do czasu, jesli przypadkiem udalo mi sie trafic w lokalnym polskim sklepiku na jedyny importowany egzemplarz... Ale jak ze cena dosc wygorowana, trzy i pol funciaka i jeszcze dziewiec pensow, to sobie darowalam juz kolejny miesiac z kolei.

    Ble, nie dotkne sie do niej juz nigdy chyba!...

    OdpowiedzUsuń
  9. Kamforo Wróżkę mozna czytac w internecie..... za opłata, może bedzie mniejsza?

    OdpowiedzUsuń
  10. Babybluesa miałam po urodzeniu pierwszej-wyszłam z domu pod pretekstem konieczności zakupu mleka i miotała mną myśl, że nie powrócę tam już nigdy. Ponieważ to zjawisko było wówczas nie opisane i nie zbadane, myślałam że zwariowałam. Wróciłam po dwóch godzinach tylko z wrodzonego poczucia obowiązku i ze strachu, że rodzina zgłosi na policję i zamkną mnie wiadomo gdzie. Opamiętywanie trwało długo.
    Po trzech latach kolejna córeczka była już pasmem radości.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wibrator z recyklingu??? To może lepsze łaskotanie piórkiem (od szczęśliwej kaczuszki oczywiście)?!
    Świetnie, że Mała Cię nie wykańcza... że masz już dystans i doświadczenie... zresztą - to wszystko szybko mija i potem się już tylko wspomina ;-)
    Wszystkiego dobrego, ściskam

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlaczego miedź jest eko?

    Coś jest w tym, że jeśli pracuje się miedzianymi narzędziami, to ślimaki mniej atakują. Taką teorię słyszałem!

    Zresztą najbardziej ekologiczne jest... nie posiadać dziecka w ogóle!
    http://en.wikipedia.org/wiki/Voluntary_Human_Extinction_Movement#Ideology

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiałam być w ciąży :) to nic, że gruba, opuchnięta i ciężka, ale to "pukanie" z głębi brzucha.. wspaniałe :) babyblues też mnie dopadł, wyłam jak bóbr, ale było minęło, nie? Teraz cieszymy się dzieciakami a i marzymy o kolejnym maluszku :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń