Zaraziłam się, już nawet nie wiem kiedy....
Za to pamiętam, ze pierwszym hodowanym przeze mnie gatunkiem była Cerura vinula - dziwaczka widłogonka.
żródło:www.lepidoptera.pl |
Cudowny, piękny motyl nocny. Duży jak na nasze (polskie) warunki. Niestety cała dokumentacja foto jest na zdjęciach, a skanowanie mi nie wyszło. Posiłkuję sie zatem fotkami z jednego z najlepszych polskich , moim zdaniem, portali o motylach Motyle Polski .
Cerura vinula, należąca do rodziny garbatkowatych (Notodontidae) pospolicie występuje w lasach mieszanych i liściastych, zagajnikach, parkach.
Gąsienice żerują, początkowo gromadnie, na osikach, topolach, wierzbach. Jako młode - na niskich drzewkach, stopniowo przenosząc się na wyższe kondygnacje drzew.
Są przepięknie ubarwione, "oczy" służą odstraszaniu drapieżników - kiedy taka larwa jest zaniepokojona wygina ciało eksponując pierwsze segmenty ciała i "oczy". Dodatkowo, podrażniona, z widełek wypuszcza czerwone nitki i potrząsa nimi.
źródło: www.lepidoptera.pl |
Na spodniej części aparatu gębowego ma umiejscowione gruczoły produkujące kwas mrówkowy, którym tryska w stronę przeciwnika.
Ciekawym elementem budowy gąsienic prócz pełniących funkcji obronnych- widełek , jest katapulta służącą wyrzucaniu na dalekie odległości... kupy. Dokładnie!
Takie małe stworzonka, a jak dbają o czystość. Jak wiadomo, kał stanowi świetna pożywkę dla bakterii, grzybów i innych drobnoustrojów, niebezpiecznych dla larw. Świszczące w powietrzu kupy muszą w świecie mikro robić wielkie wrażenie. Sama, obserwując ich wystrzeliwanie byłam pod wrażeniem!
Kiedy gąsienice osiągną wielkość około 5-7 cm (tak, są takie fajne, duże- jest co wziąć do ręki :)), zaczyna się problem ze znikającą w zastraszającym tempie rośliną żywicielską.
Jako, że larwy żerują na przełomie czerwca- lipca, miałam zawsze wolne (wakacje) i wycieczka po osikę nie stanowiła problemu. Raz tylko jeden obudziła mnie ok. godziny piątej moja mama tekstem- "Twoje dzieci wszystko zjadły! Chodzą, chodzą, a tam nic do zjedzenia nie ma!".
No i rzeczywiście, kiedy zajrzałam do hodowlarki, z pudełek po kliszach używanych przeze mnie jako dzbanuszki dla roślin żywicielskich, sterczały marnie gałązki osiki jedynie z ogonkami. Gołożer całkowity!
A te biedne gąsienice, jedna za drugą, idą, idą, po dnie podła i szukają jadła...
Co sił wskoczyłam na rower i pędem poza osiedle, gdzie całe szczęście na obrzeżach lasów moja ulubiona topola trzyma się dzielnie. Nacięłam gałęzi i tak zaopatrzona wróciłam do domu.
Kiedy przychodzi czas na przepoczwarczenie, gąsienice dziwaczki zmieniają kolor. Z zielonych staja się lila, potem kończą jako brązowe. Rysunek na ciele rozmywa się. Przemiany hormonalne i instynkt nakazują szukanie miejsca na przepoczwarczenie.
W hodowlarce dużo miejsca nie ma, stąd moje gąsiuny, łaziły około dnia- dwóch, po czym przyjmowały materiał (wkładałam im grubsze gałęzie) i rozpoczynały budowanie oprzędu.
Początkowo powstaje siatka, tworząca szkielet konstrukcji. Na to umocnienie doklejane są mieszane ze śliną cząstki drewna. W taki sposób powstaje twardy, drewniany kokon, w którym gąsienica przeobraża się w kolejne stadium- poczwarkę. Budowa takiego kokonu trwa parę dobrych dni.
Poczwarki zimują rok, czasem dwa. Moje zimowały na balkonie 2 lata.
Zawsze byłam szczęśliwa kiedy wykluwały się dorosłe osobniki. Oczywiście zdarzały się zamierania z przyczyn endogennych (może hormony, może jakieś parazytoidy) , czasem moja niewiedza i- np. niedotrzymanie odpowiednich warunków temperatury i wilgotności. Uczyłam się na własnych błędach.
Jednak częściej mimo wszystko było mi dane widzieć końcowy efekt rozwoju tych pięknych owadów. Kiedy wydostawałam je z hodowlarki- wołałam zawsze- "Leć i rozmnażaj się", nawet jeśli to była...brudnica mniszka :)
Nie zabijałam ich i nie umieszczałam w gablotach. Hodowane, obserwowane... nie umiałabym.
Ciekawa jestem czy często drażniłaś larwę, żeby zobaczyć jak potrząsa czerwonymi nitkami :)
OdpowiedzUsuńBardzo niezwykłe zajęcie!
I z happy endem.
No właśnie chyba byłam niezbyt przekonująca....bo tylko raz jedną udało mi się wkurzyć :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaliśmy z uśmiechem Twój wpis :)))Nasz młodszy syn Michał ma bzika na punkcie entomologii(jest na II roku leśnictwa na SGGW). Dokarmianie larw , poczwarki ,kokony ...mamy to w domu od kilku lat. Będziemy musieli kiedyś na blogu pokazać jego gabloty, pełne usystematyzowanuch zbiorów motyli dziennych nocnych i owadów innych wszelkiej maści i rodzaju :)))
OdpowiedzUsuńOstatnio nasza znajoma stwierdziła ze zdziwieniem "kurcze nie wiedziałam że są aż tak piękne i aż tyle ich jest w Polsce"
Pozdrawiamy
Ja mialem poprzedniej jesieni dwie Niedzwiedzowki. Jedna zaplatala sie do szopy ot tak a jedna poczwarke znalazlem w starych deskach. Poczwarke wsadzilem do wiatrolapu bo myslalem ze sie przepoczwarzy na wiosne czyli teraz i zdaze zrobic jakas klatke :) Miala taki ciekawy koniec odwloka z nicia, przykleila sie do desek i juz. I wyklula sie po paru dniach nawiewajac popisowo, zrobilem chyba tylko dwie fotki ale mi sie gdzes zgubily na hdd, moze jeszcze znajde. W kazdym razie polecam, swietne te cmy, duze i tluste.
OdpowiedzUsuńGasienicami interesowalem sie w dziecinstwie, zawsze bylem poparzony niezle od wloskow itp. :)) Kiedys bylo tego jakby wiecej.
U mnie sa jeszcze szerszenie (w mojej wierzbie na posesji i w alejce debowej gdzie chodzez Budrysem na spacer najczesciej). Juz sie ocknely sqmice i lataja nawet wieczorem. W debach sa ciekawe gniazdka, nie takie jedno duze tylko otworki i pod kora. W kazdym razie trzeba juz nieoc uwazac zeby czegos takeigo nie polknac i nie zaplatal sie za koszule. Teraz to zreszta luz, najciekaweij jest jak samica wypedza samce gdzies pod koniec wakacji :))
Z ciekawych owadow - znajduje czasami larwy biedronki siedmiokropkowej, swieca w ciemnosci cos jak swietojanskie robaczki tylko na ziemi. Ale to trzeba jechac pare kilometrow albo isc do lasu w takie dwa mijsca (te znam). Lasow nie lubie (jak laze po polach to z psem) wiec raczej pojechac trzeba do Sowin.
Sa jeszcze gasienice w kartoflach, cienkie i bardzo wlochate, tez lekko swieca (taka widzialem raz).
Moja mama w dzieciństwie zbierała larwy i hodowała motyle, a potem je traktowała denaturatem i na szpileczkę, mówi że nie rozumie jak mogła w dzieciństwie to robić, bo w dorosłym życiu już by tego nie zrobiła.
OdpowiedzUsuńMój kolega jest zapalonym motylarzem, spotkaliśmy go kiedyś pod Kopystańką zupełnie przypadkowo, bo siedząc na szczycie naszą uwagę zwrócił dziwnie zachowujący się facet; jak schodziliśmy z góry, natknęliśmy się na niego; ogromna siata, obładowany sprzętem i mówi, że złapał rzadkość; pokaż nam Jacusiu, co tam złapałeś!
OdpowiedzUsuńwyjmuje probóweczkę, malutką jak palec, a w niej jakiś trzepoczący owad, jak mól maleńki; roześmiałam się na pół łąki, myślałam, że to jakaś piękność o 20 cm skrzydłach, a tu "molik"; też hoduje te swoje gąsienice, nocami wysiaduje przy podświetlonym ekranie, nawet gdzieś na Borneo jeździł; to trzeba lubić; piękne rysunki z końmi poniżej; pozdrawiam serdecznie.
Taką gąsienicę widziałam na wilczomleczu, może nie całkiem taką, ogonek miała inny, taki sierpowaty.
To na wilczomleczu to był zapewne Zmrocznik wilczomleczek z rodziny zawisakowatych. Tak wygadała larwa? :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.lepidoptera.pl/show.php?ID=182