.

.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Głowa karczownika, moje odmóżdżenie i garipowe chorowanie.

Wspomniane w poprzednim wpisie psie nieszczęście poszło sobie gdzieś...
Oby nic go złego nie spotkało.

Dogorywam od upałów.
Pewnie z rozrzewnieniem wspominać będę ten czas przy węglarce popiołu z Unicala zimą, ale na razie mam już dość.
Przesyt wagi ciężkiej.

Najgorsze są początki nocy.

Gorąco- obecnie 27 stopni w domu (na górze; na dole 10 stopni mniej).
Duchota.

Póki gapie się w lapka, okna zamknięte, bo kłujące ryje poprzyklejane już do szyb i się gapią gdzie by człowieka użreć. 
Nie ma!

Zdarzyła się taka noc jedna...
Myślałam, że się w bezmiar wściekłości wzniosę.
Najpierw chrapało leżące obok męskie ciało....
Jak już, szturchnięte, przestało, odezwał się brzęk cienki komarzych skrzydeł, co mnie do pasji doprowadza.
Znów sen przerwany.

Rozpuściłam włosy i czekałam.
Zabzyczała menda- więc pokręciłam energicznie głową rozwiewając swoje głowowe włosie.
Wierzcie mi- 3 na 5 komarów wciskam w poduszkę tą metodą!

Cicho.
No! Nareszcie!

Zasypiam...
Chrup, chrup....
Chrup, chrup...

No jasna cholera!
Zrywam się z łóżka, nastawiam pułapkę żywołowną.
Mysza oczywiście ma ją gdzieś.
Porwała kawałek wafla i poszła żreć za szafę.....

Bam, bam, bam....
Bam.....
Bam,bam, bam, bam....
Czwarta.

W końcu zasnęłam.

Kolejny dzień upałów.
Kontener na śmieci kipi,a odbiór dopiero w przyszłą środę.

Na trawniku znalazłam głowę.
Karczownika ziemnowodnego.

Tu karczownik- jak wyglądać powinien z głową.
Nie wiem która z kotek tak wojuje.
A to szczur z nadgryziona głową, teraz to....
Dobrze, że ptaki- tfu!- odpukać!- odpuściły.

Garip ma niedobre wyniki.
Enzymy wątrobowe przekroczone wysoko.
Szykuję się na dodatkowe leki wzmacniające wątrobę.
Boję się o niego.
Ciężko znosi upały. Oddycha szybko i płytko.
Na dodatek, przyrost wagi spowodował lekką łękowatość grzbietu i widzę po stawach skokowych, że mu się nogi rozłażą.
Włączyłam więcej naturalnych glukozamin i chondroityn (nóżki, uszy wieprzowe, głowy), bo aptecznymi suplementami znów tylko mu wątrobę obciążymy. 
Mus teraz spacerować z nim, przynajmniej do sklepu (budząc mieszane uczucia mieszkańców), bo mi się pies zmarnuje...
Płot nadal nie zrobiony, bo kuchnia sie robi.
Niestety.
Takie realia życia.

Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie zamontowanie elektrycznego pastucha.
Koszt około 270 pln.

Burza się zbliża.
Zaraz muszę psy ściągnąć do domu, bo już pewnie w strachu.

Nie mam weny.
Odmóżdżona jestem.
Czy przez upały?
Pewnie też, ale i przez sposób życia.
Ktoś mi ostatnio zarzucił, że się uwsteczniłam. 
Ano, przy rozmowach o prostej konstrukcji, przy zmianie pieluch, wylewaniu zawartosci nocnika, raczej trudno być erydytą.
A może łatwo?
Pewnie mi się nie chce. 
Aaa....bo zła kobieta ze mnie i już :)

(buziaczki dla Bogusia!)

Za to- ramiona mi się wyrzeźbiły.
Dzięki rwaniu dwuipółlatka. Już co prawda rzadziej niż Młodej, ale zawsze.

Zaraz mi się koleżanka S. przypomina.
" Kurde, K. jak patrzę na Ciebie to tylko ręce i nogi widzę".
No tak.
Tak chuda to już dawno nie byłam.
Najpewniej Pholcus za obraz wciągnie i będzie święty spokój.



9 komentarzy:

  1. Chyba se dzieciaka sprawie zeby schudnac.
    Mozesz latac za modelke, Tupajo, po co Ci mozg?
    Trzymaj sie!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Rwanie dwulatka" - a to dobre :-)
    dobrej nocy życzę i dzięki za patent włosiany na komary :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na nadmierną chudość- ciąża! 10 kg w 4 m-ce i nawet biust się pojawił! Nareszcie mogę nosić kiecki na ramiączkach nie budząc przerażenia :)
    Ale bycie chudym jest takie wygodne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj spokój...Chyba bym zadyndała u powały naszej rudery, gdybym dwie kreski zobaczyła....:D
      Wolę chudość, choć cycków żal :)

      Usuń
  4. powiedziałabym, że wszystko z tobą w porządku i normie, jakbym ujrzała zdjęcia główki k., a nie k. w całości...
    no brak refleksu, pani, żeby tak fotki nie trzasnąć.
    Będziemy tęsknić za tym latem za chwilę, ja już- od wczoraj w Szwecji i proszę. Tak fajnie ciepło było we wro, komu to przeszkadzało.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś wychodzi na to, że rzadko kiedy
    i rzadko gdzie jest z tą pogodą tak,
    żeby nam dogodzić: a to za zimno, a to za gorąco,
    a to za mokro (powodzie), a to za sucho (pożary).
    Jak nie urok, to...
    Jak nie myszy, to komary ;)

    A tak naprawdę pogoda po prostu jest,
    ani ładna, ani brzydka, od nas zależy...

    Uśmiech zostawiam z moich 36 stopni,
    bo ja akurat kocham upały!

    :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale że Ty tą głowę zidentyfikowałaś? no no, szacun. Ja bym przez woreczek i szybciutko do kosza, nie patrząc ;)
    A schudnięcia zazdroszczę... i nóg długich ;-D
    Zawsze są jakieś dobre strony, Tupajko. A gorąco już minęło, z hukiem.
    Tylko Garipa szkoda... trzymam kciuki za kurację.
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam kciuki za Garipa. Ja do fragmentów zdobyczy moich kotów już przywykłam. co i rusz znajduję "tulipanki" przednie lub tylnie, ale gównie myszy i norników. Azczury łapią ale nie jedzą - te dostaję w prezencie w całości... A co do chudości - zimą pewnie trochę Ci przybędzie:-)))
    Ściskam
    Asia

    OdpowiedzUsuń