.

.

sobota, 17 sierpnia 2013

Padlinka? Kupa?- MNIAM!

Nie będzie to post, który w pełni by mnie ucieszył, bo z braku czasu fotek brak.
A troszkę się dzieje w czasoprzestrzeni Tupajowiska. 
Myślę akurat o sferze zwierzów różnej maści, głównie schitynizowanych.

Jagoda i Kicia zasilają nasze trawniki i okolice drzwi wejściowych zwłokami gryzoni.
Ostatnio znów były nornice, jakiś polnik.
Jedna z myszowatych uwięzła między kamieniami przed drzwiami, a Garip już kompletnie wkomponował jej truchło w glebę. 
Ma się te 70 kg i się tego używa...
Chyba można by go użyć jako walca po sianiu trawy, jak myślicie? 

No więc przynoszą mi te nasze koty te myszowate zwłoki.
Ostatnio łeb karczownika, o którym pisałam, położyłam koło kubłów na śmieci; do łba dołączyła nornica. 
Czekam.
A już się zaczęło.

Podkop pod zwłokami. Spulchniona ziemia.
Potem widoczne na ciele myszaka "zwichrzenie" futerka; sierść magicznie wypada i całe zwierzątko pomału rozmywa się w zarysie.
Teraz już większy postęp- częściowo ogołocona z sierści czaszka.

Tak się pożywiają owady należące do nekrofauny.
Niewiele jest gatunków prowadzących tak ciekawe,ekhmmm, życie. 
Przynajmniej w naszym kraju.
Około 25 gatunków z rodziny omarlciowatych występuje u nas w kraju.
Ciekawymi dla tej rodziny jest opieka nad potomstwem, co jak wiecie u owadów zdarza się raczej rzadko oraz hipermetabolia (nadprzeobrażenie)- prócz stadium larwalnego występuje stadium poczwarki rzekomej, a stadia larwalne różnią się od siebie znacznie.

Grabarz pospolity 
Zwabione wonią umarlaka, zwykle jako pierwsze zjawiają się chłopaki grabarze, walcząc czasem między sobą o dostęp do padliny. Wabią potem samice, z którymi- jak łatwo się domyślić, przy suto zastawionym stole, kopulują.
Przyszli rodzice razem zakopują przyszłą spiżarenkę ich potomstwa, a trwać to może różnie- w zależności od wielkości martwego zwierzęcia i ilości owadów (przy większej "zdobyczy" chrząszcze nie są już tak skore do walk i dzielą się łupem, przy okazji zyskują łapki do roboty).
Po złożeniu jaj na padlinie, dorosłe chrząszcze przygotowują wstępnie pokarm dla swoich dziateczek,  traktując go własnymi sokami trawiennymi. 
Karmią młode jak ptaki własne pisklęta- czyli prosto do "paszczy".

W karmieniu bobasów celuje matka. Tatuś pełni rolę konserwatora powierzchni. 
W tym płaskich.
Sprząta. Pucuje. Czasem pomaga żonie.
W początkowym okresie życia, młode przebywają w swoistych schronieniach wykonanych przez rodziców. Mają one formę kul.
Kiedy larwy dorosną, opuszczają kule i żerują poza nimi.


Nie samą padliną stworzenia żyją, tak więc jest i rzesza tych co kupami nie gardzi.
I chwała im za to!
Aż mi ciarki nieprzyjemności po plecach przelatują, co by było na naszym podwórku gdyby owady, w tym muchówki (obrzydliwe, a jakże) nie żarły kupsztali garipowych i rudzinych.

Kupsztale sprzątam, ale czasem i nie.
Jak jakiegoś przeoczę, a można by się dziwić jak to możliwe przegapić ze dwa kilo efektu defekacji Garipa- ale możliwe, możliwe....
Głównie wysoka- znowu!- trawa ukrywa bombę.

Czasem owady są naprawdę szybkie.
Po dniu lub dwóch, przy ładnej pogodzie kupsko zmienia się w coś w rodzaju żużlu.
Rozsypuje się, a po tygodniu kupy nie ma.

Na takie żuki liczyć nie mogę, bo żerują na odchodach roślinożerców. A piękne są. 
Bardzo je lubię.
I jakie piękne kulki toczą!

Żuk leśny zwany gnojarzem. Toczy kulki. Z kupy oczywiście, nie z nosa....(foto by Stanisław Węgrzyn)


Gnojarze także zajmują się swymi dziećmi, budują im schronienie pod ziemią. 
Istna sielanka.

U mnie raczej bzyczące tałatajstwo.

Poza tym gąsienice rusałek pawików szturmują obsypującą się elewację naszej rudery. 
Szukają miejsc na przepoczwarczenie się.
Przestały już spod dachu wylatywać trzmiele. 
Skończyło się.
Miały tam gniazdo.

Bardzo się cieszyłam, ale owady były schorowane. 
Miały nierozwinięte skrzydła. 
Nie doczytałam jeszcze czy to jakieś choróbsko, pasożyty czy pieprznięci rolnicy, opryskujący pola w południe, w pełnym słońcu. 
Naprawdę, miałabym ochotę zlać tych kretynów tymi ich opryskiwaczami, od stóp po te tępe łby.

Albo zakopać...
Hmmm.....
Ciekawe ilu chrząszczy grabarzy potrzeba by zakopać taką padlinę?....

3 komentarze:

  1. Ich nie zmienisz, beda nadal wypalac trawy, pryskac chemia, znecac sie nad zwierzetami, ktore przeciez nie maja duszy...
    Dziekuje za zajmujaca historie z zycia lesno-polnych malych sprzataczy swiata, nie o wszystkim wiedzialam i dzieki Tobie troche poszerzylam horyzonty ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam twoją wiedzę, no i podzielam oburzenie na bezmyślnośc i olewnictwo "kretynów".

    OdpowiedzUsuń
  3. Poszerzyłam swoja wiedzę o żukach grabarzach w sumie tylko znałam popularnego czarnego gnojarza ale o ich życiu i zwyczajach nie miałam pojęcia. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń