Za mną mglisty weekend w Tupajowisku.
Nie zdążę sie zasiedzieć, a już
czas pakować torbiszcze, zbierać swój i dwa małe tyłki do auta, i ...do “miasta”.
Na całe 5 dni.
Do duszy takie życie.
Na dodatek Starszy zaczyna przejawiać
bunt dwulatka w formie kwiecistej więc bywają trudne momenty, a
wiedzcie (niektórzy wiedzą :)), że taki mały Człowiek bywa tak
zapamiętały w swoim zdaniu, że końmi, ba! Johnem Deerem by go z tego
zapamiętania nie wyrwał.
Potem łzy jak grochy, zbieranie
delikwenta z podłogi (położę się- tak będę leżał!).
Także...niczym dobry znajomy z filmu Machulskiego:
Kobieta- matka, co prawda nie bije, ale.... Foch jest podobny jak na w/w filmie.
Młody nasz w sobotę skończył dwa lata.
Młoda 9 miesięcy.
Czas leci.
Ja, jako matka pełną gębą i ...piersią zbieram czasem - prócz notorycznego niewyspania, także po głowie za swoje goopie pomysły, którymi- o ja durna! - dzielę się z niektórymi członkami rodziny.
Dziewczyny blogowe niektóre, już zapewne zauważyły, że nie wspomnę o Inkwizycji, bo z nią o tym już szczegółowiej pisałam :), że temat dekupażu mnie z lekka zaintrygował.
Tak sobie pomyślałam, że w chwilach ekhm...wolnych (mam ich niewiele, ale się zdarzają), mogłabym coś dla siebie i do domu- czyli na użytek wspólny wykonać.
Meble do kuchni jakoś odświeżyć, może jakieś pierdułki wykonać- np. wzorem koleżanek - puszki, pudełka. Coś, co by wyróżniało, cieszyło oko.
Wprowadzało w stan lekkiego samozachwytu nad sobą :)
Ale nie, moi drodzy.
Okazuje się, że moje życie jest teraz, że tak powiem, skanalizowane....
Ma płynąć jednym nurtem.
Wyznaczają go moje dzieci.
Kochane, swoja drogą bardzo.
Ktoś, nota bene, też matka, ma jednak zgoła inne podejście do tematu jednak próbuje mnie w moich zapędach powstrzymać.
Ja wiem....
Jestem niepoprawna w tym chwytaniem wielu srok za ogony.
Potem narzekam, że czasu nie mam po... głowie się podrapać.
Zarzuca mi też ta bliska osoba, że zaczynając przygodę z czymkolwiek innym niż z doglądaniem małych stworów, zaniedbam je zapewne....
O, zgrozo...!
tezeusz.pl |
Jakbym nie wiedziała czym pachnie "syndrom opuszczonego gniazda" pewnie bym nie polemizowała.
Chcę po prostu uniknąć poczucia samotności i beznadziei w momencie, kiedy moje dzieci pofruną w świat.
Jestem matką.
Jestem też kobietą.
Jestem sobą, mam swoje potrzeby. I jeśli jedyna formą wyrażania siebie ma być macierzyństwo...to chyba nie pasuję do wzorca matki Polki samoumartwiajacej się.
Piszę sobie tego bloga- to też można podciągnąć pod zaniedbywanie dzieci. Bo cóż w tym czasie mogłabym zrobić? Ano- poświecić te 15 min. dziecku.
Przeliczając czas życia w tej kategorii mogłoby się okazać, że wyjście matki do WC stanowi uszczerbek w wychowaniu młodzieży....
Te doświadczenia w rozmowach, w szczerym wyrażaniu swoich planów, marzeń, utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie należy się tym z niektórymi dzielić.
Szkoda tylko, że jest to osoba z kręgu mi bardzo bliskiego, podobnie jak ja- wrażliwa artystycznie i z- tu nie zawaham się tego napisać- dużym talentem.
Talentem pogrzebanym w codzienności. W perystaltyce życia.
Ja tego nie chcę.
Myślę, że moje dzieci też nie, choć są jeszcze za małe by to pojąć.
Śmiem twierdzić jednak, że wolałyby realizującą się, szczęśliwą matkę. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze- większość kobiet, które posiadają dzieci, mają tę moc elastycznego rozciągania jednostki czasu, a kiedy potrzeba- kompresowania czynności niczym najlepszy program komputerowy pliki.
Sama wiem po sobie, że będąc w Tupajowisku, mając wszystko na głowie- dzieci, dom, gastronomię, sprzątanie, psy, koty, technikę grzewczą - potrafię wyszarpać nawet godzinę dla siebie.
W przypadku pięciu dni na wyjeździe- wszystko męczy, ślimaczy się jak pomrów postrzelony w nogę, a każda czynność wydaje się nie mieć końca i jest pożeraczem energii i dobrego nastroju...
Tupajko, czy Ty sobie coś zarzucasz i wyrzucasz? Broń Bóg, przed takim myśleniem! INTUICJA, i tego sie trzymaj. Przerobiłam takie wyrzuty dawno i co? Nico. Wracają do gniazda z odchowanymi pisklakami, pytają, radzą się, plotą o wszystkim i niczym i jest pięknie. Jeszcze trochę i też będziesz tak miała. Niestety. Bo czas biegnie za szybko.
OdpowiedzUsuńIntuicja podpowiada, że się da...;)
UsuńZawiodła mnie tylko w chwili, kiedy pomyślałam, ze zostanę zrozumiana, kiedy mówiłam o swoich planach ;)
Tupajko! Nie grzeb się i Ty w tej perystaltyce. Kochaj i rób, co chcesz. Maluj, fotografuj, dekupażuj ile chcesz i kiedy chcesz, jeśli jesteś akurat w domu. Dzieci nie mogą przesłonić wszystkiego. Moje dzieci jakoś nie umarły. Też miałam dwójkę, żadnej pomocy, czasy kolejkowe, bez pralki, mąż naukowiec i ciągle "w świecie", pracowałam też na zlecenia w domu, przy maszynie do pisania (bo to dawno było) i dziećmi na karku. Szyłam zabawki, ciuchy, malowałam mebelki, ściany, biegałam do DKF-u, na imprezy, koncerty (potem tez z dziećmi). Mamy muszą mieć pasje i swoje sprawy. Kiedyś Ci dzieci za to podziękują, żeś nie była nudziarą i "matką-Polką". Czego Ci życzę bardzo i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNudziarą raczej chyba się nie urodziłam, ale z niecierpliwością wielką (co- jak już widzimy odziedziczył Gniewko) i chciałabym wszystko od razu....
UsuńTakże wymarzony spokój w Tupajowisku- taki, co by mi pozwalał na pracę, opiekę, samorealizację itede.
A nie taką szarpaninę fizyczną i emocjonalną jaka nam obecnie towarzyszy...
Dzięki za miłe słowa!
pozdrawiam serdecznie!
Kochana, realizuj się na wszystkich polach, które ciebie zainteresują.Nie ma nic gorszego jak nudząca się ,nie mająca żadnych zainteresowań prócz DZIECI!- matka!
OdpowiedzUsuńCzas szybko leci (wiem coś o tym,mam 62) dzieci wyfruną z gniazda a nie daj Bóg także pan mąż i co wtedy ci zostanie? Zainteresowania! I krąg przyjaciół poznanych dzięki tym właśnie zainteresowaniom. A poza tym rób co ci intuicja podpowiada zachowując wszakże umiar i rozsądek.
Dzieci to nie wszystko! Zresztą na każdym etapie życia twój udział w ich wychowywaniu się zmienia.Sama o tym wiesz.
pozdrawiam cię ciepło Danka
Tupajko dobrze napisałaś...DOBRA MATKA TO SZCZĘŚLIWA MATKA...
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ująć, realizuj na miare mozliwości swoje pasje, niedługo Młoda podrosnie, czas przecież zabajdala jak goopi :) b edzie miała swoje zabawki razem z Młodym....
dzieciom trzeba dać tyle siebie na ile tego wymagaja, muszą mieć poczucie bezpieczeństwa ale i poewnej swobody.
Ja wychowałam trójkę ...a na rdutach robiłąm nawet w nocy...to były tylko moje chwile... bo inaczej bym zwariowała....
pisanie bloga to też samorealizacja...więc pisz ....'kupażuj i bądź w tym wszystkim SZCZĘŚLIWA....
no i jeszcze jedno ... nie wszystkimi przemysleniami trzeba sie dzielić....
babcia mojej koleżanki zawsze powtarzała że każdy ma tę swoja druga stronę księżyca, której nikomu nie pokazuje4...
ot mądrość życiowa
pozdrawiam ciepło
O kurka, ale dałaś czadu z tym postem! Pamiętaj, że ta każda chwila spędzona z dziećmi jest na wagę złota. Wiem, że nie raz ciężko i masz dosyć i krew Cię zalewa.... ale dzieci tak szybko rosną, że ani się obejrzysz... a pójdą do szkoły. A po buncie 2 latka będzie bunt 3 latka a potem... :) także uszy do góry!
OdpowiedzUsuńWiem, wiem i cieszę się tymi chwilami. A ciężko jest- teraz chyba głównie przez to moje bytowanie z Młodymi u Rodziców...To nie mój dom już, ja mam swoje do powiedzenia, a wiadomo, że jak się jest "u kogoś" to- chcąc nie chcąc trzeba się lekko podporządkować. Jeśli w ogólnym funkcjonowaniu- to normalne, ale jeśli chodzi o wychowywanie dzieci czy podejście do tematu "okołodzieciowego"- to jak widać- bywają schody.
UsuńŻyczę i sobie,i Kamaxowi, i swoim dzieciom, aby ten okres jak najszybciej minął i abyśmy mogli znów być wszyscy, na kupie w Tupajowisku.
Tupajo, wlasnie dzisiaj tez pisze o trudnym, bardzo trudnym wychowywaniu problematycznego dziecka, poczytaj i pros opatrznosc, zeby Twoje takie nie byly.
OdpowiedzUsuńSyndrom pustego gniazda? A co to jest? Kiedy mi sie dziewczyny z domu wyniosly, nareszcie odetchnelam pelna piersia, nareszcie znalazlam spokoj i nareszcie bylam szczesliwa. Moze nie brzmi to jak wyznanie matki-Polki, ale tak mam, tak czuje.
Nie martw sie wiec na zapas.
Od razu powiem - nie jestem Matką Polką. To znaczy jestem matką i jestem Polką, ale nigdy ni poświęcałam całego czasu mojemu dziecku. Do pracy wróciłam....5 dni po porodzie. Nie, nie na pełen etat, ale reportaż zrobiłam:-)))Potem pracowałam w systemie dwa tygodnie na dwa tygodnie. Czyli pół miesiąca z dzieckiem, a pół miesiąca w robocie od rana do wieczora, a dziecko u ukochanej Babci. Potem już nastał czas opiekunki ( ta sama przez 4 lata ), a potem szkoła i system wzajemnej pomocy między nami rodzicami - po lekcjach córa zamiast do świetlicy szła do swojej psiapsiółki z klasy ( mimo naszej przeprowadzki dziewczyny przyjaźnią się nadal ). Jak widać cały czas intensywnie pracowałam, jeździłam na spływy, na żagle ( razem z tatusiem dziecięcia ), a Ewa w tym czasie była u Babci. W efekcie udało nam się wychować dziewczynę samodzielną, potrafiącą podejmować decyzje, nie "wiszącą" na matce i ojcu - ale nadal lubimy razem spędzać czas, łoić w karty, skrable, czy razem wyjeżdżać. Nie potrafiłam i nie chciałam zniknąć jako ja i zostać tylko matką.
OdpowiedzUsuńUfff. Rozpisałam się.
Uściski! I szybkiego wyrośnięcia z buntu dwulatka. Trzylatki buntują się nieco bardziej racjonalnie!
Tupajko ... pocieszę Cię ... ile lat by Twoje dzieci nie miały i tak zawsze będzie co przy dzieciach robić... małe dzieci - mały problem ; duże dzieci - duży problem ... niestety ... hihi
OdpowiedzUsuńwięc rób to na co masz ochotę bo dzieciom i tak zawsze będzie mało ... a znasz powiedzenie ... jak sama siebie nie uszanujesz ( i to co lubisz robić ) nikt Ciebie nie uszanuje i Twoich potrzeb ...dzieci również ... takie życie ...
chyba ,że jak już mocno podrosną to lat np. 30 -tki ...i będą mieć swoje dzieci...dopiero rozum przychodzi ...
buziaki
Cześć! trafiłam tu przez blog Jacka z Boskiej Woli. Nie przejmuj się i dekupażuj, jeżeli tylko masz ochotę i znajdziesz te pięć rozciągliwych minut. Moja mała skończyła 2 lata tydzień temu, starszy ma prawie 9. Robię na drutach, haftuję obrazy krzyżykowo no i zrobiłam małej kuchenkę z dekupażem, z mebelka ikei, sobie komódkę na mulinę i inne pierdołki. Żeby nie było, pracuję, nocami, jako tłumaczka. My, kobiety, mamy jakieś nadzwyczajne zdolności do wykorzystywania czasu. Życzę miłej zabawy i powodzenia w "ujarzmianiu" krnąbrnego dwulatka ;)
OdpowiedzUsuńJustyna
Witam serdecznie :)
UsuńZ dekupażem dopiero chciałabym zacząć, a czy to będzie romans z przyszłością- to się okaże ;)
Do pełni szczęścia potrzeba mi jeszcze tylko i aż 100%-wej bytności w Tupajowisku. Bo już widzę te iskry od zgrzytających zębów, gdybym robiła to nie w swoim domu :D :D :D
Nie ma jak na swoim :) Wadą dekupażu jest to, że wymaga trochę miejsca i trochę trzeba czekać między nakładaniem kolejnych warstw lakieru. Ja też dopiero zaczynam. Poza tym kupiłam sobie maszynę do szycia i mam już masę pomysłów na jej wykorzystanie. Mąż tylko patrzy i mówi "że ci się chce". To moja odskocznia! Wystarczy parę minut i akumulatory się ładują. :D
UsuńJustyna
Nie trzeba być idealnym rodzicem. Funkcjonuje bardzo fajny termin "wystarczająco dobry rodzic" - i do tego dążmy. A 5 -10 -15 minut dla siebie ma zbawienny wpływ i na nas i na całe otoczenie! Co więcej jest wielce edukacyjne dla dzieci.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie zastanawiam się dlaczego ludzie tak lubią pouczać innych, wskazywać im jak należy a jak nie - czyżby sami byli the best of?
Tupaja, patrz, ile mądrych bab zgromadziłaś jednym wpisem. Każda coś rozsądnego Ci powiedziała, więc ja już milczę i tylko Ci życzę szybkiego powrotu do Tupajowiska i robienia tego, na co masz ochotę.
OdpowiedzUsuńKobieta Matka Polaka jest wyjątkowa zdolna ,
OdpowiedzUsuńjak nikt chyba w świecie :-)))
Och och... chciałabym Cię przytulić, matko-niepolko, kobieto świadoma, dziewczynko;-))) Rób, na co masz ochotę; jestem pewna, że Twoje "masz ochotę" nie odbierze ani kawałeczka Ciebie Twoim dzieciom, chłopu, domowi... a raczej Cię "pomnoży" ;-)
OdpowiedzUsuńBaby dają radę; baba dzieciata tym bardziej!
Jeśli naprawdę masz ochotę na dekupaż... zacznij i pokaż, co potrafisz. Może wtedy zamilkną krytykantki ;-)
Napiszę maila. Ściskam
Czas tak szybko leci,że nawet się nie obejrzysz a dzieci pójdą do szkoły.Problemy zaczną się ale innego rodzaju.Takie jest życie Matki Polki.Koniecznie znajdz czas dla siebie i Twoich marzeń
OdpowiedzUsuńpowodzenia
Podziwiam, że tak długo wytrzymujesz na "nieswoim" terenie. To musi być straszne. Ja "na terenie" dziadków wytrzymałbym może z tydzień-dwa. Potem byłaby dzika jatka. :) Nie szukaj też zrozumienia u poprzedniego pokolenia :) Oni są kochani, ale żyją w swoim świecie. My Cię rozumiemy! :) Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńIgnoruj krytykantki, chociaż to się tak łatwo mówi. Trudno wyzwolić się spod takiego - rodzinnego zwłaszcza - terroru. I poczucia winy, i rozżalenia, i złości na cały świat. Ale to działa przeciwko Tobie i Twoim dzieciom - krytycy mają się dobrze żyjąc w poczuciu spełnionego obowiązku. Muszą pilnować, abyś Ty, bezradna owieczko, nie zbłądziła. Nie daj im tej satysfakcji. Przemawia przez nich egoizm. Takimi radami sami sobie robią dobrze, a nie Tobie i Twoim dzieciom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oh jak ja tego nie cierpię tego określania mojej osoby na podstawie jak wychowuje dzieci i tego że nie istnieje jako człowiek bo mój punkt widzenia kończy się na ich wychowywaniu. Mimo wszystko nie mogę się z tym zgodzić bo ja jako człowiek muszę się realizować,spełniać i cieszyć tym co robię. I to czy moje dzieciaki pobawią się same wtedy gdy ja chcę zrobić coś dla siebie to nic im nie będzie, psychicznego zarysowania nie będzie . Chyba gdzieś czytałam że Matka Polka to kobieta umęczona i "pozbawiona języka" dlatego kobitki do dzieła i niech gadają co chcą a my róbmy swoje :) A na starsze pokolenie jest mój najlepszy sposób-PRZYTAKIWANIE i ROBIENIE SWOJE
OdpowiedzUsuńMusimy godzić Siebie i swoje macierzyństwo, bo może się okazać, że kiedy dzieci opuszczą gniazdo, nie pozostanie nam zbyt wiele sił i czasu na doskonalenie otrzymanych talentów. Nie próbując swoich sił teraz, zostaniemy ze ściereczką do kurzu i durnymi serialami potem. Dzieci najbardziej nas potrzebują gdy są malutkie, później, czasami wystarczy być. Moje dzieci, od niedawna wszystkie nastoletnie, od jakiegoś czasu żyją swoimi zainteresowaniami, rodziców potrzebując do rozwiązywania problemów i dla bliskości w chwilach dla nich odpowiednich. Potrafią już tyle zrobić w domu. Kiedy podałam im propozycje, że może znów pójdę do pracy, chórem powiedziały NIE. Siedź domu, rób swoje (znaczy szyj, pisz, maluj itp), ale w domu.
OdpowiedzUsuńMyślę, że moje dzieci nie są wyjątkowe - mama ma być w zasięgu wzroku i ... robić swoje. Oczywiście jest to trudne przy maluchach, które nie organizują sobie same zabawy, ale z tym jest czasem coraz lepiej.
Zajęcia własne mamy mają też aspekt wychowawczy: uczą dzieci pracowitości i realizacji pomysłów, uczą cierpliwości i szacunku dla zajęć i wyrobów innych ludzi.
Będę czekać na pierwsze Twoje prace.
Pozdrawiam.