“Sowy nie są tym czym
się wydają...” tak mawiała jedna z moich ulubionych bab
filmowych.
Kto zgadnie pierwszy-
otrzyma niespodziankę!
Chyba pierwszą made in Tupaja. Trochę
archaiczną, jeśli chodzi o czas tworzenia....ale- zawsze!:)
O tym, że sowy bywają
tajemnicze- wiemy, choćby z bajek i powieści.
Kiedyś, jeszcze za
czasów nietupajowiskowych, jadąc z Kamaxem, zobaczyłam na drodze
dziwnie wyglądający kształt.
Cóż. Myślałam na początku, że to
dziecko....Dzieci mają różne pomysły i zabawy na jezdni,
zwłaszcza na terenach wiejskich nie należą do rzadkości.
Jednak...to nie było dziecko.
Kiedy powolutku zbliżyliśmy się do
obiektu- okazało się, że owy “dzieckopodobny” kształt pomału machnął skrzydłami majestatycznie odlatując.
Puchacz. Nasza największa
sowa.
Sowy udające dzieci, a w
moim mieszkaniu wynajmowanym pospołu ze znajomymi, jeszcze za
żakowskich czasów, z brudu lęgły się rybiki.
Tak przynajmniej twierdził mój współlokator.
Nazywał je
obrzydliwymi, szkodliwymi i trującymi zarazem.
Tak.
Mój kolega, wierny uczeń
Paracelsusa chyba, głosił tę jakże rozbawiającą mnie tezę:
„takie zwierzęta,
które ze zgnilizny lęgną się i wyrastają, mają w sobie coś
trującego i są trujące. Jednakże jedno jest o wiele silniejsze i
mocniejsze niż inne, a także inaczej utworzone i ukształtowane.
Widzicie to na wężach, żmijach, ropuchach, żabach, skorpionach,
bazyliszkach, pająkach, dzikich pszczołach, mrówkach, różnych
robakach, gąsienicach, komarach, chrząszczach etc.; wszystkie one
ze zgnilizny i wśród niej lęgną się i rosną.”
Napisałam “chyba”;
śmiem twierdzić, że Paracelsus kojarzył mu się jedynie z
herbatką...
Jako, że był studentem
architektury, to umysł ściśliwy miał bardzo i na wiedzę
przyrodniczą, tym bardziej przeze mnie mu wykładaną- oporny
niezmiernie.
Tłukł więc rybiki ze
szczerą nienawiścią, a ja się wściekałam i ratowałam co
niektóre cudem ocalone, bo...lubię rybiki, a tego studenta nie
lubiłam.
Po prostu.
Tak już ze mną jest.
Jednych lubię, innych
nie.
A że szczerość nie
popłaca, przyzwyczaiłam się już do przyklejanych mi łatek
wrednych bab.
I wiecie co?
W sumie....pozostaję na
to obojętna, jako ta skała....
Pozdrowienia weekendowe
dla Czytaczy i Podczytywaczy!
... wiesz... mi też Paracelsus herbatkę jedynie przypominał...
OdpowiedzUsuńśliczna fota Puchacza ...
niestety albo stety... stwórca tak wszystko uczynił, że każdy brzydal potrzebny na tym świecie
pozdrowionka Tupajko... a tup... hihi
Niechze sobie te rybiki zyja w zgodzie i szczesciu, jednak z daleka od moich pieleszy. Co, nie ma juz lepszych domow od mojego? Chyba jednak sa, bo nie mam tych uroczych wspollokatorow w mieszkaniu, z czego jestem niezwykle rada.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego weekendu, Tupajo.
Taak, szczególnie bazyliszki potwierdzają tą tezę Paracelsusa ;-)
OdpowiedzUsuńPuchacz cudowny! Zazdroszczę spotkania... a rozwiązania zagadki nie znam, niestety.
Siadam w weekend wykończyć herbaciarkę, słowo!
Ściskam;)
No to skąd one się biorą??? U mnie bywają.Rybiki nie puchacze niestety.
OdpowiedzUsuńZa rybikami szczerze mówiąc nie przepadam, a towarzyszą mi wiernie. W kazdym mieszkaniu od czasu do czasu w łazience przemykał srebrny i szybki jak błyskawica rybik. Przywykłam, a że trucizn zadnych z zasady nie stosuję to współegzystujemy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia
PS. U nas puchacza nie uświadczysz, bo i lasów nie ma, ale puszczyk zalatuje od czasu do czasu, uszatki są nieopodal, a od czasu do czasu i sowa błotna się pojawia. Ale marzy mi się pójdżka:-)))
Rybiki chyba lubią wilgoć, ale jak dla mnie proszę bardzo mogą być...
OdpowiedzUsuńJa tam jestem gościnna :-))
One są nawet sympatyczne.
te słowa mówiła Kobieta z Pieńkiem z "Miasteczka Twin Peaks"-jestem pierwsza :)??
OdpowiedzUsuńBrawo :)
UsuńPieńkowa Dama vel Dama z Pieńkiem. Proszę o kontakt mailowy i podanie adresu. Niespodziewankę wyślę pocztą :)
rybiki znam - czasami pojawiają się w łazience - chyba lubią wilgoć.Niech sobie żyją.
OdpowiedzUsuńW parku nam najbliższym (Grabiszyński) żyją sowy, ale nie wiem jakie (mąż widział) i...zające :)
Miasteczko Twin Peaks? Pieńkowa Dama? a nie olbrzym?
OdpowiedzUsuńRybiki gryzą. Nie wiem czym, ale zostawiają ślady na małolacie. I są zarówno w naszym domu - zwłaszcza jak się przeleci łazienkę domestosem to wyłażą i u supersterylnej sąsiadki ;) Więc nie bardzo wierzę w brud :D
ja nie cierpię żadnego robactwa w domu, rybików na szczęście nie mam nawet w łazience....
OdpowiedzUsuńale sowy kocham choć rzadko można je zobaczyć....
cytatu nie znam bo nie chodzę do kina i nie oglądam filmów....
pozdrawka dla Skały:)
Kochane dziewczyny, Olbrzym to najpierw powiedział w Twin Peaksie;) Baba ze wsi ma rację;))Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńNo tak...ale ja pytałam o babę :)
UsuńOd czasu do czasu przeleci mi taki przez łazienkę, nie żebym lubiła je jakoś specjalnie, ale toleruję :)
OdpowiedzUsuńNatomiast wczoraj widziałam mrówkę, wlazła do jogurtu, To ci wydarzenie ! znaczy że wiosna blisko :)
Pozdrawiam
Trudno jest tolerowć robactwo w domu,jak już sie pojawi to wynoszę do lasu.Zawsze jestem wyrozumiała i uważam że każde stworzenie ma prawo do życia,
OdpowiedzUsuńSowy uwielbiam są to najbardziej tajemnicze ptaki.
pozdrawiam
O, zdjęcie Artura Tabora :) Fenomenalny fotograf, mój idol. Niestety zmarł tragicznie podczas zdjęć w Mongolii.
OdpowiedzUsuń