.

.

czwartek, 6 grudnia 2012

Fotoprzemyślenia i nieco o czasowej emigracji z Tupajowiska

Wybaczcie, ale...wzorem Sąsiada, który to zrobił prasówkę blogową wcześniej tłumacząc się z lekka, że czasu do pisania nie ma (nota bene ciekawy pościk wyszedł) dziś coś lekkiego, może mało twórczego.

Ja dziś czasu może i mam troszkę, ale natchnął mnie portal społecznościowy, a szczególnie jeden z zaprzyjaźnionych profili foto.
Zastanawiałam się co napisać, że o czym ostatnio myślę?


Ano, że mam ochotę schować się gdzieś, przespać, niezauważona....


Albo, udając, że robię coś, czego się po mnie spodziewają, a tak naprawdę...


Kwoczę młode w myślach także, bo ja w pracy, a nimi kto inny się zajmuje...


Marzy mi się stacjonowanie w domu, zabawy, śmiechy, igrce...


...bo dzieciaki pomysły na zabawę mają przednie...


..a i wykombinować potrafią, oj potrafią...


A w domu czasem z małego czegoś wyrasta niespodziewanie duże coś...


...z czym niekiedy do śmiechu...


... ialbo nijak poradzić sobie nie mogę...


...myśli roztrzepane...


Chciałoby się ze spokojem zasnąć.....



...i przespać trudy i smutki....


ale zawsze się coś wpierdzieli w kadr życia....


...tak, że skrzydła opadają....



Mimo tego, może warto na to popatrzeć z innej perspektywy?

Tak poza tym, to jestem na swego rodzaju wygnaniu.
Z małymi ssakami w "mieście". Proza życiowa, trudy Młodego w aklimatyzacji żłobkowej sprawiły, że póki się z tym wszystkim nie ogarnie, zostanę w tym parszywym mieście.
W Tupajowisku pozostał na gospodarstwie Kamax z Garipem i Rudą i kotami na przyczepkę.
C.O. niby skończone, ale trzeba rozgryźć ten nasz kocioł włoski, bo póki co nie dało się nam rozgrzać go na tyle, żeby grzejniki się rozgrzały jak należy.


Gówniany czeski węgiel kupiliśmy ("tani-gówniani"), na próbę. 
Wiedzieliśmy, że mało kaloryczny, ale chcieliśmy przetestować. No i mamy. Qupę, nie węgiel. 
Dobrze, że tylko pół tony. Ze trzy węglarki można by w piecu kaflowym spalić i nie zagrzejesz na cały dzionek.
Naszym "orzechem" paliliśmy rano i po 12 godzinach był jeszcze żar i przynajmniej 19 stopni w pokoju.

Śniegu trochę popapruszyło, ale w "Sztygarowie". 
U nas tylko zimno. Może opady szły w góry, a nie z gór....


P.S.
Wszystkie foto z sieci.

26 komentarzy:

  1. Świetna HISTORYJKA foto. Uśmiałam się ... i w dodatku na Mazurach bielutko i od rana cudowne słoneczko. Życie jest piękne.
    Uściski serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  2. no, trudno zazdrościć...
    tego, że nie jesteś z dziećmi w domku, a chciałabyś
    i zimy w mieście (a jakim to?)
    i bez Kamaxa.
    A już ci chciałam wcisnąć małego jeżyka na zimowanie w domu. Ale trzeba go karmić, dodatkowa osoba, o której trzeba pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejnego dziecia na razie nie chcę...Chyba bym się już w kosmos wystrzeliła :)
      Poza tym teraz w mieście, u rodziców, to już kiszka totalna.

      Usuń
  3. Raz też pokusiliśmy się na TANI WĘGIEL (ekogroszek) - doznania te same ;) jednak najbardziej hardcorowo było przy paleniu owsem :D heh piec mąż mój nie od razu "rozgryzł", teraz się śmieje, ale wtedy do śmiechu mu nie było :)
    Będzie dobrze!
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego pali się owsem? Czy to zdaje egzamin? Pewien znajomy miesz owies z ekogroszkiem i mówi że nie jst źle. Ale on ma własny owies i brak zbytu na niego. Tupaja, pięknie przedstawiłaś swoje stany psychiczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wmawiano nam, że owies jest b. energetyczny ;) może i jest, ale nie u nas. Mieszaliśmy z węglem, ale doszliśmy do wniosku że za dużo zabawy. Trzeba mieć warunki to przechowywania, musi być suchy. Ekogroszek górą :)

      Usuń
    2. Może komuś kiedyś gdzieś się porządnie pomyliło - owies jest energetyczny - jako pasza dla koni.:-DDD

      Usuń
    3. Ja paliłam ziarnem pozostałym po poprzednim właścicielu w piecu od centralnego, ale u nas bardzo szybko się spalało, eksperymentowałam też z moczonym ziarnem, też szybko się przepala, w naszym piecu mniej więcej jak drewno (piec miałowy)

      Usuń
  5. Świetne zdjęcia zwierzaków, ja tez kocham zwierzęta i choć mieszkam w bloku mam piękną sunie rasy labrador. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zdjęcia zwierzaczków.
    Czasami decyzje są trudne do podjęcia ale zima minie i wszystko wróci do normy

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli, jak w XIX wieku: lato na wsi, zima w mieście (oczywiście, w odpowiedniej "warstwie") u nas zawsze polski węgiel w polskim piecu od kotlarzy z Pleszewa - nie ma lepszej opcji: i dobrze, i lokalne rzemiosło popieramy;)
    Nie martw się, "wiosna przyjdzie i tak", jak śpiewa kayah... Pozdrów swoje dzieciska, ktoś o nich słodko myśli tutaj;) A o zwierzętach to można i można, godzinami... Urzekające to zdjęcie z pitbiulem - kolorowanką;)Głowa do góry;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tja, prawie jak u Czechowa :)Dzięki za pozdrówki dla małych ssaków; przydadzą się, bo Młody okropnie znosi na razie to żłobkowanie...Mama wyrodna, oddaje, odchodzi...Ech.
      pozdrowienia!

      Usuń
  8. Tupajko, świetna historyjka - foto, a miałabym do Ciebie prośbę o opinię u mnie na blogu związaną z Twoim wykształceniem :-) ale nie wiem kiedy zrobię wpis, pewnie jeszcze dziś, ale możliwe też, że już padnę ze zmęczenia i nie dam rady, to wtedy jutro :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna historyja. Nie martw się tym miastem. Czasem zmiana dekoracji też jest potrzebna. Ja to bym teraz chętnie do miasta wybyła. Tak straszę moje wredne owce, co się w śniegu chcą pasać i realizują ekskursje poza ogrodzenie.
    My palimy tylko drewnem. Nigdy nie paliłam węglem i nie znoszę zapachu z kominów węgielnych. Serdecznie Cię pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. No to w sumie przynajmniej ciepło masz :)
    Może do teatru idź albo coś... skorzystaj z dóbr kultury ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do jakiego teatru??? To noclegownia dla sztygarów....Ooookrooopne miasto. Nie wiem jak w nim wytrzymałam te niemal 30 lat...

      Usuń
  11. Tak, smutne takie wybory,
    gdy ciało trzeba pognać gdzie indziej,
    niż chciałaby dusza...
    Ale życie płynie falami, wierzę, że będzie tak,
    że Ostoja znów podpłynie do Twych stóp...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za piękne słowa, obleczone w poetycka mgiełkę. Oby Los był łaskawy ;)
      pozdrawiam!

      Usuń
  12. A propos ogrzewania, to nam się tej zimy świetnie sprawdzają brykiety. Palą się prawie tak samo długo i kalorycznie jak węgiel a nie czadzą.No i popakowane toto elegancko w folie. Hop i do pieca!

    Zdjęcia zamieściłaś przekomiczne!Gęba mi się nadal nie chce przestać usmiechać.

    Podczytywałam już sobie czasami Twojego bloga i chyba dzisiaj pierwszy raz (bo nie pamietam) coś do Ciebie piszę.
    Też bliski jest mi los zwierząt. Zwłaszcza psów.
    Duzo by pisać...Zajrzyj do mnie na chwilkę, jak Ci czas pokaże i zorientuj sie, czy odpowiadają Ci moje klimaty.
    Pozdrawiam serdecznie i poprawy nastroju życzę smętnej wygnance z Tupajowiska!:-))

    OdpowiedzUsuń
  13. Matko święta, moje brykiety nie miały wcale kalorii! Nie wpadnij, jak na czeskim węglu!
    Moja Babcia mówiła, że kto nie ma za dużo, musi KUPOWAĆ RZECZY DROGIE, bo na tanie go nie stać. Kiedyś nie rozumiałam, dziś tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te moje brykiety chyba są niezłej jakości, bo dębowe i palą się ,a właściwie tlą długo, dając duzo ciepła. Na razie naprawdę jestem z nich zadowolona. Zobaczymy, jak dużo wyjdzie mi ich przez zimę i jak się sprawdzą w najgorsze mrozy!

      Usuń
  14. U mnie jest śnieg.
    Piec musiałam podkręcić, a że jest na gaz, wolę nie myśleć o rachunku, który dostanę jeszcze przed świętami.
    W tym roku zima będzie mnie kosztowała, oj będzie.
    Jak mawiają mądrzy ludzie - biednych nie stać na tanie zakupy :/
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  15. Za trzy miesiące wiosna, będzie dobrze ...tego się trzymaj :)))My palimy tylko drewnem, już też przerabialiśmy różne gatunki węgla.
    Raz też kupiliśmy węgiel na kosze (pierwsza zima na wsi), jeżdzili tacy panowie, mieli wagę, ważyli jeden kosz a potem się kupowało resztę bez wagi ... na ilość koszy. Matuś kochana , to był najdroższy węgiel w naszym życiu !!! Rżnęli na żywca, teraz się śmiejemy, że to było nasze frycowe :)))Ale wtedy to byśmy ich pomordowali... też na żywca :)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Ubawily mnie te zdjecia!:))

    http://aumjoga.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń