Katedra Św. Apostołów Piotra i Pawła w Legnicy (fot. z globtroter.pl) |
W minioną niedzielę poniosło nas na targ staroci do Legnicy. Zawsze terminy nam uciekały, myliły się, która to niedziela miesiąca etc..
W końcu, zebraliśmy się do kupy, torba wielka z pieluchami, butelkami, ciuszkami na przebranie- prawie jak dla pół tuzina dzieciów (z doświadczenia wiem, że jak wezmę tylko jedną zmianę to albo się ufajda przy jedzeniu, albo się uleje, albo nadwyręży pieluchę...więc teraz biorę na zapas).
Wózki nie weszły, poszło w ruch nosidełko Baby Bjorn spadkowe, a starsze na nóżkach własnych.
Pogoda była przednia, także mogliśmy cieszyć się i słońcem, i pięknym chmurzowiskiem na niebie.
Legnica jak to Legnica. Sporo ludzi, ale muszę przyznać, ze miasto to ma swój klimat i lubię je odwiedzać. Ciekawe choć momentami nadal zaniedbane perełki architektury- zwłaszcza secesyjne kamieniczki, Park Miejski, ktorego po armagedonie, który się przewalił w lipcu 2009 r. nie odwiedziliśmy ( w Legnicy szalał huragan; prócz zniszczeń w drzewostanie parku, miasto także nieźle oberwało-zginęła jedna osoba, 41 zostało rannych) . Troszkę żałuje, ale Młody już usypiał stojąc.
Młody nam się zlazł zupełnie, Kamax go część dnia nosił, a jest juz co nosić wiec obaj byli nieco umordowani.
Na targu nic ciekawego. Może jestem taka wybredna? A może te imprezy mają już swoje dobre czasy za sobą?
Prócz stoisk z różnoraką starzyszną, mopami (sic!) były też miody- z moich dawnych terenów połowów owadów, wielu wypraw i sentymentów- okolic Przemkowa , chlebek, sery kozie, które wypatrzył Kamax, a właściwie, kiedy karmiłam Młodą, zakrzątnął się koło budki, w której rezydowali brodaci jegomoście.
Po skosztowaniu wybrałam jeden, ale cena była ooookropna...
Już tylko okrawki serka z kozieradką na mnie z lodówki spoglądają...
A szkoda, bo smaczny, oj, smaczny!
Swoją drogą...kiedy ja własne sery będę pożerać???? No kiedy???
Chlebek także niczego sobie. Pszenno- żytni, z przewagą tego ostatniego.
Ale wiecie co? Aż taka stara to jeszcze nie jestem, ale pamiętam, że taki chleb kupowałam jako kilkulatka w naszym sklepie osiedlowym i nazywał się "z mechanicznej" (piekarni), w odróżnieniu od bardziej okrągłych i żółtych bochenków z przewagą mąki pszennej ten był pszenno- żytni.
Ten sam zapach, smak, posolony jak trzeba, a nie to co ta tektura w sklepach obecnie.
Żyjemy 3 km od Miasta znanego z wypieku chleba (corocznie Jawor organizuje targi chleba), a ja porządnego powszedniego nie mogę znaleźć. Chyba najlepiej smakuje z oddalonego o parę kilometrów Wiadrowa.
Mam nadzieję, że jak już spłacimy pralkę, to kupimy nową kuchenkę i zaczerpnę z przepisów Waszych i zacznę coś piec u nas, bo zwariować idzie.
Mijaliśmy też ciekawe stoisko z ozdobnymi dyniami z Farmy Dyń w Różyńcu.
Przepiękne i fantazyjne kształty i kolory.
Od Inkwizycji mam otrzymać nasionka i posieję w przyszłym roku, ale i może skuszę się na coś z oferty tych ludzi tych ludzi choć u nich chyba tylko hurtowo.
A cóż poza tym?
Wieczorami- tak jak teraz, do okna z lampą ciągną komary i złotooki, co chwila zaś- w oknie z kwiatami- słyszę łup! Szerszeń.
W tym roku jest ich sporo. Nie da rady nic przy świetle wieczorem zrobić.
W jednej chwili nadlatują by polować na wabione światłem owady. Parę razy wpadły nam do domu.
Generalnie nie prowadzimy negocjacji. To znaczy Kamax nie prowadzi.
Po prostu - dezodorant i zapalniczka, i podręczny miotacz ognia gotowy.
Trzeba tylko uważać na firanki.....
Z Młodym odebraliśmy przyjemność Kici. Nie zabiła ryjówki!
Co jeszcze...Hmmm....
Mała rocznica...
Nasza. Miedziana.
Wypijmy...!
Mała Tupaja. Chyba jeszcze nie tak wredna jak teraz ;) |
z tymi dyniami jest kłopot w zeszłym roku posiałam 10 wzeszły 2 ale były obsypane owocem za to w tym roku z posianych 10 nie wzeszła ani jedna...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWięc chyba zależy od odmiany i nasion, a także roku i... miejsca. Niektórym dyniowate tak w tym roku obrodziły, że nie wiedzą co z nimi począć.
Usuńpozdrawiam
gratuluję rocznicy (my jesteśmy rok "starsi" ;))!
OdpowiedzUsuńps. nieźle sobie poczynałaś jako dziecię ;)
Fajne to były czasy....Literatki :)
Usuńale ładna ta Tupaja Mała:-) Legnica to moje miasto rodzinne, mam wielki sentyment i dużo opowieści pod ręką. Targ staroci w Świdnicy był obfity ostatnio w ładne rzeczy w dobrych cenach, ale... co zrobisz, jak już to wszystko masz, a do serwisu kawowego z Furstenstein za grosze trzebaby dokupić kredens do jego upchnięcia za grubsze złotówki;-) Od Inkwi dostałam zakwas, patrzy na mnie z lodówki i czeka na rozmnożenie...
OdpowiedzUsuńa miedziana, to która rocznica?
i farma dyń, super!
Nam się jedne z dźwiczek do pieca spodobały, ale cena nas...zatkała. Potem parę żelazek z duszą, czasem i ładna szafeczka. Jednak musimy się odkuć finansowo, żeby myśleć o takich zakupach...;)
UsuńA rocznica- siódma :)
UsuńWszystkiego dobrego z okazji rocznicy, niech sie nadal darzy...:)
OdpowiedzUsuńw Legnicy bylismy i my, zwiedzaliśmy stoiska a zakupy :) pokażę na blogu....
z chlebem mamy podobny problem, Ludwik kupuje w Złotoryi w małej piekarni super chlebek.... teraz kiedy jeździmy codziennie do Pławnej kupuję na spróbowanie różne... i niestety żaden nie jest tak dobry jak ten złotoryjski. Wszystkie jakies dmuchane, puchowe a my lubimy normalny taki o jakim piszesz....
a szerszenie u nas się zagnieździły pod dachem ale juz nic nie robimy, zamykamy okna i drzwi i tylko słychaś obijanie o szyby...
Tupajka sliczna.... i chyba nie taka jak pisze mama....
serdeczności
Ależ ta mała Tupaja to ja :)Miałam wtedy ok. 3 lat :)
UsuńCiekawe zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zapraszam do siebie.
Let. Asia w Pławnej piecze chlebek :)
OdpowiedzUsuńMoże można kupić, czasem można dostać.
Mała Tupaja z literatką :) ha :)
Otrzymasz, otrzymasz ;-))
OdpowiedzUsuńI zakwas na chlebek, jak już obrośniesz w piekarnik.
Słodkie z Ciebie było dziecko i co?! NO trudno, jakoś wytrzymamy ;-)
A z okazji Rocznicy najlepsze życzenia! Niech się Wam wiedzie!
Ściskam
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń