Jakby mi Przyroda chciała dodać otuchy; pełną dwudziestkę strzykawki energii. Żebym jakoś uniosła powrót do pracy w listopadzie. Te jazdy autem z dwójką dzieci....Żłobek Młodego.
Tak bym chciała....Zostać.
Życie, życie niestety na razie nie pozwala na taki rozwój wypadków.
Więc "nacieszam" się byciem w domu, na spacerach z Młodymi, chwilami...
Na razie jedne z ulubionych roślin Młodego....:) |
Nie ma już czego zdmuchiwać więc każdy dmuchawiec na wagę złota!
W części "ogródkowej" - rutbekia.
Jedna, jedyna.
Wysiane nie wzeszły, za to- z sadzonka maliny przywędrowały od mojej Mamy.
Bardzo lubię te kwiaty i jak nic kojarzą mi się z jesienią...
Jesiony pomału szykują się do linienia...Pierwsze oznaki już są...
Wczoraj, przez przypadek, unicestwiłam swoja stopą pokątnika...
Przykro mi się zrobiło, bo populacja nasza, domowa niestety topnieje...
Ale- dziś- zauważyłam kolejnego osobnika, przed domem! :)
Garip dalej choruje...Ale całe szczęście ma apetyt i rozwija się dalej, jak na psa późno dojrzewającego przystało.
Pelargonie jeszcze kwitną...
Na planie pierwszym, wraz z oknami...ech...ruderowato u nas :)
Ruda przy kościach...oczywiście
Czarnego bzu nie zebrałam. W sumie "nalewkowa" nie jestem, na syrop raczej też nie. Mam juz sok z kwiatów.
Może w przyszłym roku.
A teraz- zjedzą szpaki i inne skrzydlate. Przyda im się.
Nie wiadomo jaka zima będzie.
Wiem, że chwile szybko mijają...
Że dzieci są małe krótko...
A jednak- żal mi tej pory roku, ze nie ma mnie w górach...
Jak kiedyś....
W moich ukochanych Rudawach Janowickich.... |
Z Rudą w lasach okolic Rynarcic k. Lubina....- nie góry, ale spędziłam tam wiele cudownych chwil.... |
Karkonosze.... |
Ale dziś u Ciebie nostalgicznie i wspomnień czar tych górskich ech....:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie I.
jesienie ,urokliwie...a na koci katar uważaj mnie ostatnio na to odszedł wspaniały kot...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, jaki by to katar nie był, nie jest dobrze, bo trzecia powieka się pojawiła ... I kociak jakiś markotny. Ostatnio podobne objawy miała nasza kocia, nie obyło się bez zaszczyków. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTupajko, nie popadaj proszę w nostalgię, bo mnie też idzie w tym kierunku, będzie dobrze, ja jestem na ten przykład piękny chora, tylko nie zwymiotuj proszę, to Ci coś opowiem. Tak więc dziś jak już wspomniałam sił mi brak, Dżygit od wczoraj troszkę kuleje na tył nie pozwala sprawdzić, specjalista umówiony na środę bo ja w chorobie nie utrzymam konia a sama na gospodarstwie jestem, tak czy inaczej stajnie musiałam posprzątać z kup i padok aby było czyściutko i sucho gdyby to kopyta były. No i odkryłam, że można przez rękawiczki gumowe - cap pączka końskiego i do wiaderka, cap drugiego i do wiaderka i tak cała stajnia, żeby się z widłami nie męczyć, bo to zawsze więcej obornika na widłach wychodzi, a tak tylko jedną taczkę wywiozłam, a druga czeka aż się lepiej poczuję. Tatry przeszliśmy niemalże caluteńkie, a odkąd mam gospodarstwo tj. od 3 lat w domu siedzę i nigdzie nie byliśmy.
OdpowiedzUsuńOj, tam, oj tam! Masz zmysł racjonalizatorski :)
UsuńPowrotu do zdrowia życzę! Pogoda piękna więc trzeba akumulatorki ładować :)
Ojej, to ja przejmuję patent racjonalizatorski z rękawiczkami. Mnie widły też wkurzają z powodu, że więcej przez nie przelatuje niż się nabiera. A jak już się nabierze, to pełno słomy która mogłaby jak najbardziej jeszcze w stajni poleżeć, a nawozu mało. Próbowałam już widłami do kartofli, bo gęściejsze, ale nie sprawdzają się w stajni - plączą się w słomę. Za to na wybiegu, jak najbardziej, zgarniają wszystko idealnie.
UsuńNo i same widzicie jak to można wszystko ładnie nazwać - patent racjonalizatorski - brzmi pięknie!
UsuńNie żałuj... Wszystko ma swój czas. Będą jeszcze góry, zobaczysz. Moja mama też tak żałowała, mówiła nam to potem, jak wędrowaliśmy już wszyscy razem po "Jej ukochanych górach" - we czwórkę mama, tata, brat i ja. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWiem, wiem Owieczko, tylko czasem tak mi tęskno tam...;)
UsuńAle! Będziemy kiedyś razem tuptać po górkach, wierzę w to :)
No chyba beze mnie jednak ..
UsuńJeszcze wrócisz w góry z dziećmi i będziesz im mogła je pokazywać i o nich opowiadać, a potem jak będą starsze to będą jeździć w góry same, a Ty znów wrócisz do wycieczek górskich w swoim rytmie.
OdpowiedzUsuńJa bym nie czekała z weterynarzem i katarem u kotka, bo potem węch, wzrok i słuch się tłumią i kotek nie jest już taki sprawny jak kiedyś. Lepiej jak najszybciej, a na zdjęciu widać, że oczka ma takie zamglone troszkę jak przy kocim katarze.
Kicia dziś już lepiej. Oczka lepiej wyglądają i już tak nie kicha. To, że z nią lepiej widać też po tym, że mi chciała truchło kurczaka ze stołu zwędzić!:)
Usuńnostalgicznie u ciebie.... ale tak to juz jest, jak sie ma małe dzieci to sie jest młodym i ochote na wszystko, kiedy dzieci dorastają - my się starzejemy i zaczyna brakować sił a tu jeszcze tyle do przezycia i zobaczenia....
OdpowiedzUsuńkorzystaj z tego co ci dzisiaj niesie dzień.....
a Rudawy kocham i ja.... choć teraz mam też piekne okolice...
pozdrawiam z nutką radości...
Dokładnie...
UsuńMam nadzieję, że sił mi jeszcze na tych dobrych parę ;) lat starczy i będę mogła cieszyć się górami. Choć....jak się zaopatrzymy w qry i kozę jakąś, to trzeba będzie najmować kogoś do opieki....;)
Na pewno ma katar koci,
OdpowiedzUsuńim szybciej podjęte leczenie tym lepiej...
Coś się z nią dzieje niedobrego patrząc na zdjęcie...
Dlatego pojawił się KK...
Jeżeli jest wychodząca ,
to po lecie powinna wyglądać lepiej,
myszy, ptaszki pewnie jadła...
Fajne pieski , duże a ja takie lubię :-)
Pelargonie jeszcze kwitną...
OdpowiedzUsuńNa planie pierwszym, wraz z oknami...ech...ruderowato u nas :)
Jak ja kocham takie ruderki ... Piękne zdjęcie.
Moje koty z KK szybko wyszły po tabletkach i kropelkach. I Kazik gorzej wyglądał od Twojej kici.
Ani się obejrzysz, jak dzieciaki dorosną ...
Najlepsze przed Tobą.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za miłe słowa! :)
Usuńpozdrawiam gorąco! :)
Mnie też jesienna pora w tym roku jakoś bardziej niż zwykle nastraja nostalgicznie.
OdpowiedzUsuńGóry .... cóż ... są i będą .... czekają na Ciebie, na Was. Dzisiaj mgła była nad doliną, jeszcze w tej chwili powoli opada.
Życzę Ci aby powrót do pracy był jak najmniej bolesny a przede wszystkim żeby dzieci dobrze go zniosły.
Pozdrawiam serdecznie
Jak ja chciałam iśc do pracy po urodzeniu dzieci, wydawało mi się, że usycham w domu, i jeszcze mąż wyjechał za granicę do pracy; ale wszystko się uporządkowało, dzieci urosły, jeździliśmy razem, teraz sami; jak to mawia moja teściowa - Na wszystko przyjdzie czas, a na sianko pogoda ... cierpliwości, Tupajo, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńcóż dodać... góry na ciebie poczekają, za chwilę będziesz tam z dzieciakami, później znów bez, czas minie jak chwila, nie popędzaj go!
OdpowiedzUsuń