.

.

niedziela, 8 lipca 2012

Kula w łeb, albo znachor może pomoże?

zdjecia.biz.pl
 Tak się cieszyłam...

Pisałam nawet o tym, może nie tak bezpośrednio, ale ocierając się o moją osobę, o tych, co przesiedleni do starych domów uciekają od alergii...

Albo jakaś szuja mi źle życzy i śle złą energie, albo tak się wszystko sprzysięgło przeciwko mnie, albo ...wszystko do kupy razem...

Zaatakowała mnie od dawna uśpiona moja upiorna przypadłość.
Ta, co nie pozwala się cieszyć kwitnącymi na łąkach trawami, sianem rozgrzanym w słońcu i duszącym zapachem kumaryny otulającym rozsłonecznione łąki...

Oczywiście musiałam urodzić się z miłością do łąk.
Oczywiście musiałam urodzić się z zamiłowaniem do koni, które przepadają za sianem, którym ściele się słomę pełną omłotów....

Nie mogłam urodzić się głupkowatą pańcią mdlejąca na widok gąsienicy, taką co ją płazy do wymiotów prowokują, a las i łąki podziwiać może tylko na obrazkach, bo pełne są obrzydliwych form życia.
Taką, dla której życie w mieście ociekajacym asfaltem i betonem to raj na ziemi...ludzie wkoło, gwar ulic, zieleń wkomponowana w budynki, abiotyczne trawniczki przystrzyżone tak, by żaden chrząszcz, mrówka, nie mogły się w niej schronić...

Miałam swoją ostatnia deskę ratunku...Sprawdzoną substancję  Fluticasoni propionas... glikokortysteroid....
Ale...albo się zbyt  to gówno we mnie rozpasało, albo już i to nie działa....
Pozostaje mi wizyta u lekarza, bo juz sama pomóc sobie nie umiem.


Nie wiem...chciałabym uciec od tego. Myślałam juz o jakimś cudownym leku; marzy mi sie też takie uzdrowienie. Może jakiegoś znachora znaleźć?


Z oregano i kotami sie udało.
Omłoty, trawy, pleśnie i nadciągające żniwa rzepakowe to chyba jednak za wiele dla mojego organizmu....


Powiem szczerze...jak nie mam jak oddychać i czuję jak świat, który kocham mnie dusi- w dosłownym tego słowa znaczeniu...chce mi się...wyć. 

I dziś to ukradkiem robię...

19 komentarzy:

  1. Nie duś się. Zrób odczulanie rezonansem magnetycznym. Trochę to trwa ale jest skuteczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi przeszła alergia (na pyłki traw i drzew) po tym jak zredukowałem jedzenie zbóż. Może też spróbujesz..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... sama nie wiem..Brzmi kusząco, ale jak tu oprzeć się razowcowi na śniadanie? ;)

      Usuń
  3. nie wiem co odpowiedziec.... może jakieś ziołolecznictwo, Krople Bacha ? trudny temat....ale chyba w dzisiejszych czasach do wyleczenia....
    trzymam kciuki aby sie udało

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne. O kroplach muszę poczytać. Jednak wszelkie eksperymenta muszę na razie zostawić, póki laktacja trwa ;)
      ściskam serdecznie :)

      Usuń
  4. Może nie przypadkiem wróciła teraz?
    Z Twoich postów wynika, że DUSISZ SIĘ w domu i ograniczeniu obowiązkami. Ta góra, o której pisałaś, jest do zdobycia od zaraz. Razem z Maleńką i resztą rodziny. Może jakaś babcia (nie wiem czy jest w pobliżu) by pomogła przy synku?
    Moja przyjaciółka, na krok przed duszeniem się, pojechała z dwutygodniową córeczką !!! na obóz jeżdziecki pod namiotami. Wszyscy przeżyli zdrowi na ciele i umyśle :) To dosyć ekstremalny pomysł, ja bym się nie odważyła ...
    Zrób coś fajnego dla siebie!
    Co do alergii, to jeszcze mogę dodać, że mój mąż, przez dwa pierwsze lata na wsi, wariował od pyłków itp. Nic nie pomagało. Z każdym rokiem jest lepiej i pomagają już zupełnie zwyczajne leki. Może też troszkę czasu trzeba?

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jest w tym sporo racji... Jestem przywalona. Co prawda ciężar niewiele ponad 5 i drugie 11 kg, ale i dom, i myślenie co po powrocie na łono pracowników. Co by się chciało, a co jest...Ponadto jakieś inne, a też spore i niebłahe powody...
      Młody jeździ do babci z Tatą; to spora pomoc, ale chyba jakaś słaba na duszy jestem, skoro mi to aż tak nie pomaga. Z resztą, potem i wyrzuty sumienia się pojawiają, że może źle robię, że powinien być tu ze mną.
      Czekamy na napływ środków i kupno wózka "jedno po drugim" żebym mogła z dwoma ssakami jednocześnie wyjść na spacer.
      A co do Twojej przyjaciółki...Hmmm... myślę, że ma sporo odwagi:) Ja chyba bym się nie ośmieliła, ale i też wyobrażam sobie jaką matką by mnie nazwano.
      I tak już wysłuchuję, a tu by mnie chyba wyklęto ;)
      Mam nadzieję, że jak inne alergeny to i ta reszta mnie sobie odpuści. Nadzieja matką głupich..."a że każdą matkę kochać trzeba" to może i mnie się poszczęści? ;)
      pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  5. Obserwuję to co piszesz podziwiam Cię i trochę zazdroszczę.Zmartwiłam się. Myślę, że to co pisze "M" jest prawdą. Coś Cię przydusiło, pyłki może swoją drogą ale i inne sprawy. Są tacy co twierdzą, że wpływ na alergię mają jakieś kręgi. Kręgosłup... może nerki... A pani Maria Treben w swojej książce "Apteka Pana Boga" pisze tak:"Ponieważ pokrzywa pomaga we wszystkich alergiach, a katar sienny jest schorzeniem alergicznym należy pić dziennie 2 do 4 szklanek herbatki z pokrzywy z trzema łyżeczkami ziół szwedzkich. Katar sienny powinien zniknąć w stosunkowo krótkim czasie."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może muszę wrócić do ziół...Całkiem możliwe...:)
      Pokrzywa to złoto wśród roślin leczniczych.Z tym, ze picie takiej ilości może dać popalić nerkom. Poza tym karmie Małą wiec z ziołami też muszę ostrożnie.
      Ale- dziękuję serdecznie za rady! :)
      pozdrawiam

      Usuń
  6. hmm, znam Twój ból. Z tym,żenie mam duszności, tylko inne objawy (alergia może dać naprawdę szerokie spektrum objawów). Ja - dziecię wychowane na wsi, kochające wieś, przyrodę i owszem podskakujące do góry na widok ropuchy :) cierpiałam w dzieciństwie (spanie pod pościelą z pierzem, jedząc jajka prosto z kurnika, pomidory z ogródka, w bitwach na poduszki, itp). Mój mąż też alergik, ale na inne rzeczy. Dzieci - geny dały nam popalić (potomstwo obu alergików ma 70- 80 % szans na alergię), miks niemożebny. Co mówią medycy, książki i moje obserwacje: unikanie tego, co Cię uczula. Może odczulanie da efekt? alergia to dziadostwo, lubi robić "przemarsz" po organiźmie (dzieci zazwyczaj cierpią na alergie pokarmowe, które z czasem ustępują, rodzice są szczęśliwi,że dziecko "wyrosło" z alergii, ale nie, za parę lat pojawia się niczym upiór z czwartego wymiaru alergia wziewna, olewana może zamienić się w astmę...). Życzę Ci, aby odpuściło dziadostwo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Unikanie w moim przypadku chyba jest nieskuteczne. Myślę, że muszę postępować metodą małych kroków...Problem się teraz nawarstwił, bo i trawy kwitną, i pokrzywy, i sporo zarodników pleśni w powietrzu; na dodatek robimy kuchnię i w powietrzu lata archeologiczna glina z omłotami. Plus te moje przemyślenia i zamartwianki...Chyba wszystko po trochu mnie po prostu "zdusiło"...jak większość z Was zauważyła...

      Usuń
    2. metoda małych kroków może być skuteczna. Ba, na tym polega odczulanie właśnie :) (ja mogę już jeść jajka, nie mam wysypek, ani sensacji gastrycznych, ale dużo nie mogę)

      Usuń
    3. stres może też nasilać objawy alergiczne, tak więc dużo relaksu :)!

      Usuń
  7. Też sądzę, że przygniata Cię bardziej uwiązanie do domu i zdwojone (potrojone? zwielokrotnione?) kolejnym potomstwem obowiązki. Żadnych cudownych sposobów na alergię osobiście nie znam. Jedyne co mogę zrobić - to życzyć jak najrychlejszego uwolnienia z ucisku, a też i odwiązania (wyjedź może na kilka dni nad morze? Lepszej Połowie to na jej alergiczną astmę bardzo pomagało...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Tylko podwojone...;)
      Nad morze to może i chętnie bym się wybrała, nawet rok temu myślałam o tym, kiedy wkoło szalały kombajny w pocie czoła rolników koszące rzepak (powietrze mamy wtedy namacalne...pełne kurzu i omłotów rzepakowych...).
      Z tym, że Mała nam się ulęgła, co jest naszą radością, ale i wyzwaniem dla mnie. Zwłaszcza, że z niej ssak pełnym cycem więc musiałabym się z nią wybrać. A jak z nią, to czemu nie pierworodny?
      No i gadaj tu z taką...;)
      pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Skąd ja to znam?? Na strych po siano mogę wejść tylko jak deszcz pada, inaczej już na schodach zaczynam się dusić.Skoszone trawy wywołują u mnie atak duszności i nie ma szans bez leków podziwiać piękna przyrody. Z oczu i nosa płyną potoki, a kichanie słychac na całą okolicę. Bywało gorzej, teraz po prostu garść leków i z górki. no ale Ty karmisz...współczuję, trzymam kciuki za pomysł ...albo do jesieni. Mnie przechodzi koncem sierpnia.

    OdpowiedzUsuń
  9. No co Ty... bez wychodzenia z domu i wchodzenia w praktyki mniej lub bardziej magiczne - diagnozuję - organizm zmęczony, gorzej sobie radzi z alergenami.
    Zamiast morskiego (kosztowniejszego), polecam jakieś pobliskie czyste górskie powietrze :)
    Małolata zawinąć w chustę, drugiego mężowi na plery i jazda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś konkretne typy miejsc o uzdrawiającym powietrzu? :)

      Usuń