.

.

środa, 11 lipca 2012

Co "eko"- to wtopa....

Jak pomyślałam, tak zrobiłam....tylko w temacie... wyprzedził mnie blog Boska Wola wypuszczając  post o rakotwórczości diesla.
Chciałam popełnić coś w temacie biopaliw, ale w innym ujęciu.

W celu produkcji biodiesla uprawia się ziemniaki, buraki, zboża i kukurydzę.
Jako paliwo do opalania kotłów c.o. przeznacza drzewa i krzewy z gatunków szybkorosnących takich jak róża bezkolcowa, wierzba, topola, robinia, byliny- śluzowiec pensylwański, rdestowiec sachaliński, trawy- miskant.
W tym celu wykorzystuje się także odpady produkcji drzewnej oraz słomę.
Rynek produkcji biopaliw to wg mnie kolejny sztucznie nadmuchany temat, z wieloma przekłamaniami i- jak to zwykle w naszym kraju-  pełen niedomówień, kłamstw i krętactw.

Biopaliwa- przynajmniej w przypadku biodiesla wcale nie są bardziej eko. 
Skład pierwiastków szkodliwych w spalinach co prawda ma niższe parametry niż w tradycyjnym oleju napędowym, jednak wszystko zależy od rodzaju surowca zastosowanego do produkcji, procesu rafinacji i wielu innych.

Cóż jeszcze wg zwolenników biopaliw jest eko?
Ano to, że uproduktywnia się przy okazji "nieużytki". Ujęłam wyraz ten w cudzysłów, bo nie cierpię tego sformułowania. Oczywiście- z punktu widzenia  rolnictwa- jest to nieużytek; albo za suchy, albo za mało żyzny. W ujęciu przyrodniczym- wielokrotnie  przewyższa swoją bioróżnorodnością inne grunty, jawiące się laikowi jako niezwykle pożyteczne i użyteczne.

Pod uprawy tego typu wskazuje się tereny odłogowane, nieurodzajne dla rolnictwa, wcześniej nie przeprowadzając ich waloryzacji przyrodniczej.
Warto wspomnieć, że przeznaczanie "nieużytków" pod uprawy roślin energetycznych to  degradacja i eliminacja niektórych siedlisk np. muraw kserotermicznych. 

Murawa kserotermiczna
foto z: przyrodniczo.blogspot.com
O ile społeczeństwo przyjęło już do wiadomości, że tereny podmokłe to tereny pożyteczne- i dla  przyrody, i dla człowieka (mała retencja wodna), o tyle tereny "suche" uważa się za jałowe, a te koniecznie należy uproduktywnić, conajmniej je zalesiając. 
Wbrew pozorom jednak to siedliska bogate w gatunki specyficznych sucholubnych roślin oraz ciekawe gatunki zwierząt, w tym rzadkie i interesujące owady (wiele gatunków modraszków, kraśników, a także polujące na pająki żądłówki czy mrówkolwy).

Przeplatka didyma (Melitaea didyma)-
jeden z wielu rzadkich motyli związanych z murawami. Gatunek wpisany do Polskiej Czerwonej Księgi Gatunków; narażony na wyginiecie. foto- Wikipedia

Dołek łowny mrówkolwa
(foto z ostrowiecnr1.pl)


Larwa mrówkolwa
(foto z: treknature.com)

 
W skład wymienianych użytecznych energetycznie gatunków wchodzą często rośliny, o których wiadomo, że są inwazyjne (np. wspomniany rdestowiec czy ślazowiec, a także obce gatunki wierzb i topól).
Uprawiając monokultury tych gatunków nie tylko czynimy dany obszar ubogim gatunkowo. 
Każda monokultura skazana jest na możliwie częste ataki szkodników, wymaga zatem specjalnego traktowania pestycydami, aby uchronić plony przed ich zniszczeniem przez żerujące na nich owady czy patogeny.

Z kolei przeznaczanie gruntów potencjalnie użytkowych do produkcji żywności to podrażanie  kosztów jej produkcji. Chyba, że niektórym może na tym bardzo zależeć?
A co ze spalaniem w celach energetycznych zbóż? Czyż to nie marnotrawstwo?

Jak droga jest obecnie słoma, wie każdy, kto ma konie. To nie tylko kwestia upraw zbóż odmian odpornych  na wyleganie (krótkie pędy= mało słomy), to głównie kształtowanie rynku energetycznego przez zakłady skupujące materiał do swoich instalacji.
Jeśli skupią każdą jej ilość jako surowca energetycznego,  trudno dziwić się zatem, że hodowcom trudno słomę zdobyć lub cena jej jest często zbyt wysoka.
Oczywiście można sobie poradzić i ściółkować czym innym, słoma jako ścioła ma też swoje wady, ale to...kolejny temat :)

Oczywiście, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, prawa rynku, bla, bla, bla....
Co jednak z sytuacją, kiedy niszczy się siedliska naturalne, w których żyja rzadkie, zagrozone gatunki po to tylko by posiać tam coś, co wrzucimy do pieca?

Przykład wycinki lasów będących domem orangutanów, na potrzeby upraw energetycznych można zobaczyć  tutaj .

Zasoby surowców nieodnawialnych- ropy, węgla, gazu wyczerpują się. Ludzkość pazernie rozsiadła się swoją tłustą dupą na Ziemi. Sama jestem niestety jej cząstką.
Korzystam z prądu wytwarzanego z węgla, palę węglem w piecu.

Jestem jednak przeciwna mydleniu oczu ludziom, nazywaniu produkcji biopaliw ekologicznym i przyszłościowym. Nie jest to prawdą, a jedynie kolejną polityką służącą skromnej grupie osób, a nie wnosi nic w dbanie o nasz wspólny dom, jakim jest Ziemia.

Temat jest w sumie niewyczerpany. Wiele można by jeszcze powiedzieć, choćby o wartości opałowej roślin i rzeczywistym zyskom z ich uprawy.
Nie będę wymądrzać się na tematy, na których zgłębienie musiałabym przeznaczyć sporo czasu, a tego mam powiedzmy nie za wiele.
Dlatego odsyłam do bardzo ciekawego bloga Bogdana Szamańskiego, który na tematy związane z energią odnawialną poświecił chyba większość swego czasu, a ja pozwoliłam sobie większość z jego postów przeczytać z wielką przyjemnością.





 






13 komentarzy:

  1. Czy z krostawca da sie cos robic, bo ja tego mam pol padoku (czytaj: prawie pol hektara) a zwierzat na to nie puszcze, bo mi sie zatruja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj chyba nie...najlepiej to gówno zniszczyć. Wyrwać i spalić. Miejsca po korzeniach zasypać solą (przynajmniej kiedyś tak mnie uczono).

      Usuń
    2. Ja to pale... Sprobuje z sola, jutro cale tesco wykupie, bo duzo potrzeba ;)

      Usuń
  2. Tereny wokół naszej "farmy" były uprawiane co najmniej od 500 lat - dopiero PRL zdołał je "odrolnić", porzucając po prostu na pastwę sił natury i pazerności okolicznych mieszkańców (wybierających piasek i sypiących w to miejsce śmieci) - tak, iż od 30 lat mamy tu krajobraz iście księżycowy. Gołym okiem widać, że przekształcenie przez nas kilkunastu hektarów w pastwisko zwiększyło i różnorodność i, by tak rzec, intensywność życia biologicznego. Wywołało to zainteresowanie okolicznych rolników którzy dwa lata temu, gdy zaczęła rosnąć cena żyta - wzięli pod uprawę kilka małych kawałków wcześniej też leżących odłogiem. Ogólnie jednak - szału nie ma, nieużytków ci u nas dostatek, setki hektarów leżą odłogiem porośnięte karłowatą sosną i brzozami albo zryte jak powierzchnia księżyca i przywalone śmieciami. Nie wiem - co by tu chronić jak chodzi o status quo..?

    Natomiast przykra prawda jest taka, że ów wzrost ceny żyta (teraz już wszystkich zbóż, a po minionej zimie także truskawek, siana, itp.) jest, oprócz efektów niesprzyjającej pogody, wywołany głównie tym, że LEPSZE ziemie idą pod kupowany przez Orlen rzepak - w konsekwencji zaś, do produkcji żywności poczyna się też używać tych gorszych. Jeśli zatem istotnie "coś" zalecało uprawiać rośliny energetyczne na dawnych nieużytkach, to widać to zalecenie trafiło w kompletną próżnię - bowiem, gdyby go wysłuchano, powinno być takich upraw wokół mnie multum, a nie ma żadnej! Zamiast tego plantację miskantu widziałem raz pod Prażmowem, gdzie jest o wiele lepsza ziemia (nawet wygrzebałem sobie jedno kłącze jako ciekawostkę - docelowo sam, po wykarczowaniu samosiejek, też bym chciał opalać się czymś takim - kiedyś w przyszłości, gdy już mnie porzuci komornik...) - rzepak też na takim piasku jak nasz bez ciężkiego nawożenia nie wyrośnie, ludzie trochę z tym eksperymentowali, ale w końcu, w większości dali spokój...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie każdy ugór czy siedlisko, a o którym piszesz w Twojej okolicy to murawa kserotermiczna. Dlatego podstawą powinny być waloryzacje przyrodnicze.

      Usuń
  3. Nie do końca jest tak, jak piszesz.

    Z ziemniaków, buraków i kukurydzy produkuje się etanol.
    Biodiesel jest wytwarzany z olejów roślinnych, metanolu (otrzymywany najczęściej z gazu ziemnego) i wodorotlenku sodu lub potasu.

    Ten pierwszy oprócz surowca wymaga mnóstwo energii do destylacji. Ten drugi ma już lepszy bilans energetyczny.

    Właściwie nigdy nie mogłem zrozumieć koncepcji spalania zboża w kotłach grzewczych. Jest to świetna metoda na zagospodarowanie niepełnowartościowego zboża, którego nie da się sprzedać, można łatwo je automatycznym podajnikiem doprowadzić do komory spalania, itd. Ale nie widzę sensu w produkcji zboża tylko i wyłącznie w tym celu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście z ziemniakami i resztą- pomyłka- błąd "czeski",jasne że nie do diesla. Owszem bio- ale biokomponent :)

      Usuń
    2. Ze zbożami jako surowcem do opalania, pomysł został wymyślony na zachodzie. W Polsce jak zwykle został ,,podrasowany" przez chciwców i idiotów (najczęściej z zielonej partii która jest ,,blisko ludzi"(swoich) czyli PSL :)
      Na zachodzie do uprawy na ten cel przeznacza się nie ,,nieużytki" bo tam taki termin nie jest używany ,uprawy takie są prowadzone na gruntach skażonych nie nadających się do produkcji roślinnej na cele spożywcze. Grunty te to tereny wokół zakładów przemysłowych(t/z pasy ochronne) tereny przy ruchliwych arteriach gdzie roślinność ze względu na zawartość metali ciężkich nie przechodzi (zdaje) testów dopuszczających itd.
      Tak więc, tak jest z tym sianiem w Polsce jak z ,,Agroturystyką" która w Polsce z tą prawdziwą w zachodnim wydaniu nie ma nic wspólnego :)
      Metoda jest więc dobra i dobrze pomyślana tylko jak zawsze nieuki i gównojady w Polsce muszą coś ,,podrasować" :)

      Usuń
  4. Cóż ... Jako leśnik, muszę dołączyć do dyskusji.
    Nie obcym jest mi temat upraw energetycznych, osobiście zresztą pisałem biznesplan takiego przedsięwzięcia, na około 520 ha należących do KGHM Polska Miedź S.A. Ba, nawet wygrałem konkurs ( "Z przykrością informujemy, że ze względu na zmieniony kierunek inwestycji strategicznych grupy kapitałowej KGHM Polska Miedź S.A., oferta pracy jest nieaktualna ...", ciekawe, jaki dupek, z jakiej partii teraz realizuje dokładnie plan, który przedstawiłem w procesie rekrutacji ... i ile tysiączków miesięcznie z tego ma ... ja chciałem 7 netto ... i jak pisałem, wygrałem rekrutację ).

    Wiem, ile trzeba włożyć w plantacje energetyczne sił i energii. A biorąc pod uwagę podwyższoną transpirację - ile wody trzeba zużyć, i ile w wyniku odżywiania się roślin - powstaje CO2. Tak, tak ... wszyscy myśląc o fotosyntezie mamy na myśli uwalnianie O2 - prawda, ale to zachodzi tylko w fazie jasnej fotosyntezy.
    Ale już nikt nie wspomina, że rośliny również spalają produkty fotosyntezy. Bilans jest taki, że naprawdę niewiele O2 jest uwalniane do atmosfery.
    To, że atmosfera Ziemi składa się w chwili obecnej z aż 20-21 % O2 - wcale nie zawdzięczamy roślinom. Oszem, bez nich nie doszło by do tego, ale głównym czynnikiem kształtującym naszą atmosferę były okrzemki i koralowce, które uwięziły prawie cały CO2 w swoich szkieletach.

    Uprawa roślin energetycznych - de facto - powoduje zużycie ogromnych ilości wody oraz tlenu. Owszem, wiążą nieco CO2, ale to naprawdę znikoma ilość, w porównaniu do ilości zużytej wody ( czytaj, wytranspirowanej do atmosfery - osuszenie gleby ) oraz do ilości wyemitowanego CO2.

    Wyprodukowanie 1 KW energii z upraw energetycznych pozostawia za sobą "ślad energetyczny", jaki jest równy uzyskaniu 1,5 KW z paliw kopalnych.
    Stąd - dla środowiska - bardziej szkodliwe jest uzyskiwanie energii z upraw roślin energetycznych, anizeli z paliw kopalnych.

    Oczywiście, są to tylko moje wywody, oparte na wiedzy której posiadam.

    Dla zainteresowanych problemem - mogę przygotować zestaw dokumentów z badań w tym zakresie - tam się podpisali naukowcy z szanowanych uniwersytetów, nie tylko polskich, potwierdzający tę tezę: "Uzyskanie 1 KW energii z upraw energetycznych jest bardziej szkodliwe dla środowiska, niż uzyskanie tej samej ilości energii z paliw kopalnych".

    Niestety, jedyną alternatywą, na pozyskanie energii, bez uwalniania CO2 i SOx, jest energia atomowa, jądrowa i ewentualnie fuzja jądrowa, o ile będziemy ją w stanie opanować.
    Póki, póty nie odkryjemy możliwości korzystania z zimnej fuzji - nie ma żadnej alternarywy, poza energią jądrową.
    Minimalne, w sensie ilościowym, odpady radioaktywne - da się zabezpieczyć. Chociażby w wyrobiskach nieczynnych kopalni głębinowych. Na 3 kkm głębokości, nikomu nie zaszkodzą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tupajo, uwielbiam cię za ten post, abstrahując od rozważań o źródłach energii, po prostu za bezinteresowną obronę siedlisk kserotermicznych, tak w istocie niedocenianych i rzadkich:-)
    Kamax myli się merytorycznie- rośliny emitują CO2 zawsze, bo oddychają, jak wszystkie żywe organizmy. W dzień oczywiście wydzielanie tlenu jako produktu ubocznego fotosyntezy przewyższa wydalanie Co2, w nocy fotosynteza ustaje. Im bardziej intensywnie metabolizuje organizm (a rośliny "energetyczne" należą do szybkorosnących, o wysokim metabolizmie), tym więcej produkuje CO2. Natomiast nie wydaje mi się, żeby zużycie wody było dużym problemem, są to rośliny ekstensywne, których w założeniu nie powinno się nawadniać, a jeśli mają mało wody, to po prostu ograniczają wzrost. Uważam, że powinniśmy jednak rozwijać źródła alternatywne do atomu, bo atom JEST szkodliwy- z powodu odpadów (większość niestety nie znajdzie się w kopalniach- co też nie jest do końca bezpieczne np. w przypadku ruchów górotworu- ale w morzach) i z powodu mentalności- mając "zabezpieczenie" w postaci "niewyczerpanego" źródła energii nie będziemy musieli się ograniczać, co jest podstawą zrównoważonego rozwoju.
    Zauważyłam, że wyedytowałaś ślazowce, co dowodzi, że czytam uważnie;-p tylko zwykle nie zdążę z komentarzem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wiem, ile trzeba włożyć w plantacje energetyczne sił i energii. A biorąc pod uwagę podwyższoną transpirację - ile wody trzeba zużyć, i ile w wyniku odżywiania się roślin - powstaje CO2. Tak, tak ... wszyscy myśląc o fotosyntezie mamy na myśli uwalnianie O2 - prawda, ale to zachodzi tylko w fazie jasnej fotosyntezy."

      Chyba jednak się nie pomyliłem. Napisałem przecież, że wydalają CO2. Napisałem w wyniku odżywiania, Ty, oddychania. Jedno i to samo.
      A może chodzi Tobie o JASNĄ fazę fotosyntezy?
      Hmm ... musiałbym sprawdzić, ale jestem przekonany na 99,5%, że pamiętam sformułowania, jasna i ciemna faza fotosyntezy.

      Usuń
  6. Nie jedno i to samo. Dwa różne szlaki metaboliczne. Trust me, I'm biologist;-)
    Fotosynteza to sposób odżywiania się wielu organizmów samożywnych. W fazie jasnej przy udziale chlorofilu powstaje tzw. siła asymilacyjna, która w fazie ciemnej jest zużywana do asymilacji CO2, czyli syntezy związków organicznych, m. in. budujących ciało roślin.
    Część związanego CO2 jest uwalniana w procesie oddychania, tzn. kontrolowanego utleniania związków organicznych. Większość pozostaje wbudowana w biomasę, taki jest przecież sens hodowli roślin energetycznych, które ROSNĄ. Natomiast oczywiście zgadzam się z tym, że przy powierzchni, jaką zajmują te uprawy i nakładom, jakich wymagają, wyprodukowanie jednostki energii jest droższe- to oczywiste, węgiel jest przecież bardziej skondensowany i kaloryczny:-)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń