I żeby nikt nie myślał, że tylko odgłosy natury mnie uszczęśliwiają! -no! tylko bez wycieczek fizjologicznych proszę!
Klangor żurawi, pienia remiza, trzciniaka tudzież godowe pieśni kumaków...humbaków też, ale na żywo nie będzie mi dane raczej, chyba, że w następnym wcieleniu.....to miód na me trąbki Eustachiusza z kowadełkami, młoteczkami i całą resztą, ale....
No właśnie.
Ciąża- wbrew pozorom ma wpływ na moje zainteresowania muzyczne. I to nie przez wzgląd na "badania naukowców amerykańskich i tego, co dowodzą....". Złagodniałam. Niestety.... Buńczuczna natura Barana, sfilcowała się nieco. Nie ukazuję wybałuszonych ze strachu ślepiów spod spiłowanych rogów, ale też nie pieklę się już tak o wszystko i tak zajadle. Przegląda się ta nowa moja natura w zwierciadle i powiem szczerze- nie krzywduję sobie. Mniej pary w gwizdek przy okazji sytuacji, kiedy to ode mnie niewiele zależy.
A muzyka?
A Fetting?
Ano- dziś kolejna rocznica śmierci tego pana. Znany mi z pięknego głosu z czasów "Czterech pancernych", gdzie wykonuje sztandarową pieśń przewodnią. Tak naprawdę jednak moje ucho zauważa go lepiej, kiedy to warz z Ojcem mym, jadę na lotnisko w Pyrzowicach, aby udać się do mojej przyjaciółki, mieszkającej we Włoszech.
Początkowo zmęczona byłam sączącą się muzą w wykonaniu gwiazd z lat młodości mego rodziciela; potem przyszła kolej na kasetę z twórczością Osieckiej, którą to lubiłam- czy posłuchać, czy poczytać. I tu, nagle usłyszałam coś miłego- piękny tembr męskiego, znajomego głosu....
http://www.youtube.com/watch?v=KUcq5dlUdB0
Lubię go posłuchać, żal że takich ludzi już nie ma. Cudownie, że technika daje nam możliwość powracania do nagrań i cieszenia się nimi, kiedy tylko tego zapragniemy....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz