.

.

czwartek, 26 stycznia 2012

Droga do kangala, kundlem jest wybrukowana....

Wraz z wyborem nowego miejsca do życia, pomyślałam, że pozwolę rozpasać się mojej, zrodzonej już dawno, chęci posiadania dużego psa. Chałupa nasza, zaniedbana i niekochana przez poprzednich właścicieli pomieści nie tylko jednego takiego psa, ale!... nie rozpędzajmy się i pomału....zacznijmy od jednego.

Psy kocham od zawsze. Niestety w rodzinnym domu, w mieszkaniu w bloku, skazani byliśmy na wybór małogabarytowych egzemplarzy i nigdy nie zależało nam na konkretnej rasie. Najlepsza rasa pod słońcem - kundel.Pierwszy był Filo, którego rodzice oddali do znajomego na wieś ponieważ będąc dzieckiem często chorowałam, a "mądra" pediatra stwierdziła, ze to wina psich alergenów. Rodzicom moim trudno się dziwić; chcieli mego dobra. Dobrze, ze byli i są na tyle odpowiedzialni, ze znaleźli psu dom. Dom, w którym jako psi facet spełniał się w 100%. Mało powiedzieć, że co druga suka urodziła mu potomstwo i nierzadko uciekał przed widłami właścicieli (raz niestety któremuś udało się go dziabnąć). Żył pełnia psiego życia, czasem nawet nas odwiedzał. Pamiętał długo i zawsze entuzjastycznie witał.

Drugi był Groszek. Pies cudowny. Pies niezapomniany....Mój pierwszy pies....bo z Filem nie poznałam się tak dobrze.Groszek, pies o eksterierze  owczarka  niemieckiego skompresowanego do rozmiaru teriera. Pies z charakterem, ale i zapałem do nauki. Nie było dla niego komendy nie do zrozumienia. Może i ja miałam pewne predyspozycje trenerskie- nie da się ukryć. W krótkim czasie, opanował wszystko co powinien umieć pies, aby startować w  PT. Nie podeszliśmy jednak do egzaminu, bo był... mieszańcem. Ówczesny Związek Kynologiczny nie wypowiedział się pozytywnie w mojej i psiej sprawie,a ja...ja miałam wtedy 12 lat. Pozostała radość ze wspólnych spacerów, gonitw, obcowania ze sobą, poznawania psiej psychiki.

Groszek odszedł ponad 11 lat temu, a ja co 7 listopada zapalam mu kaganek....Mój Kochany Pies, za Tęczowym Mostem, czeka tam na mnie.....

Rana po utracie Groszka goiła się trudno; wszyscy w domu cierpieliśmy. Ja miałam studia, ojciec i brat pracę. Mama przeżywała najgorzej. Zaradziłam temu popełniając błąd, którego już bym chyba nie popełniła... poszłam na giełdę. Tam, w majowe przedpołudnie 2001 roku, zastałam może 12 letnią dziewczynkę, z koszykiem szczeniaczków. 2 czarne i jedna biszkoptowa kluseczka....Wzięłam ją. I to był- i jest- Dudek.  Wyrudział, wygląd labradora rozmył się prawie całkiem. Pozostał wesoły i nadal energiczny psiak moich rodziców. Nigdy się z nim tak nie zaprzyjaźniłam jak z Groszkiem, choć kochałam i mam do niego nadal dużo serca.

 Dudek

W nowe, dorosłe, bo po wyprowadzce z rodzinnego domu, życie, weszła pierwsza w mojej karierze posiadaczki psów suczka. Miał być szczeniak....Ze schroniska wróciliśmy z około 8 ms. rudym, utuczonym ze stresu ciałem, do którego dołączony był wyliniały ogon. Ruda pokochała nas przy trzecim obejściu boksów w legnickim schronisku....A my pokochaliśmy ją.
O trudach wychowania napisze innym razem, bo to długa historia.....

 Ruda.

No i doszliśmy do sedna- do psa rasowego.Psa, którego znalazłam w sieci i- można powiedzieć zakochałam się prawie od razu....Owczarek anatolijski. Kangal. Karabash. Nazwy tłukły mi się po głowie, szukałam, szperałam w linkach. W końcu, dotarłam do hodowli w miarę blisko nas i umówiłam na spotkanie.

Było to 2 lata temu, zimą ruszyliśmy w drogę, pokonując jakieś 130 km. Powitano nas serdeczni- hodowcy- przemili ludzie, z wiedzą i doświadczeniem. Psy- majestatyczny Erhan- niezapomniany pies oraz piękna, duża, jakby nieco samcza- przez gabaryty- Aydan. Nie wiedzieliśmy, ze obcujemy  rodzicami naszego przyszłego psa.Było wiele pytań, opowieści, historii rasy, zawiłości wywołanych przez Amerykanów i Europejczyków zafascynowanych tymi psami.
Wyjechalismy ze świadomoscią, ze tu wrócimy. Wrócimy ...po szczenię.
Początkowo nastawialiśmy się, przez wzgląd na brak doświadczenia z molosami, na suczkę. Cóż, jeśli jednak okazało się, ze w wiosennym miocie urodziła się tylko jedna i obiecana już komu innemu? Zdecydowaliśmy się na pieska, wyboru dla nas pod kątem przeznaczenia, dokonali hodowcy. I tak, w lipcu, na Pogórze Kaczawskie przybył Garip Yedinci Kangal D. K. Bubu.

 Ruda z Garipem, Ad. 2011

Wątek naszego psa jest na forum molosomaniaków. Zachęcam do przeczytania:

http://forum.molosy.pl/showthread.php?t=20002









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz