.

.

środa, 18 czerwca 2025

Żeby mieć żywy ogród- trzeba mieć pokorę....

Chcesz mieć ogród a w nim swoje i nieswoje. W sensie- ich- innych mieszkańców? Musisz mieć pokorę. Jeśli nie masz jej- to zapłaczesz, rzucisz kurwą, może i męskim członkiem, a może i gorzej. 
Możesz płynąć na fali jogowego przypływu, czuć się pełnią ze wszystkim- ale wtedy przychodzi on- pomrów. Co ja piszę! One. W ilości- w zależności od mm opadu- liczone w gramach lub kilogramach.  

O tym, że nie mam już biegusów- chyba wiecie. Poszły do innego domu. Niestety pożerały też moje uprawy, wszystko było osiatkowane więc ślimaki w skrzyniach i tak były wypasione jak tuczniki....
Nie chciałam też patrzeć na wyjadane przez kaczki motyle, jaszczurki, małe żabki. Owszem, ślimole jadły jak odkurzacze...  Teraz trwa presja pomrowów bez presji biegusów, a jedynie z moją. Presją. 

Nie wściekam się już tak jak kiedyś.
Kilkakrotnie pisałam o pomrowach  tu, i nawet tu
W czerwcu 2014 r. nawet napisałam na  blogu wierszyk

Rzeź winiątek

Wylazłaś ty oślizgła kupo, z pokrzyw co wkoło rosną

Być może nie z pokrzyw, a tylko z perzu

Zeżarłaś coś, co mi jedno urosło!


Zew krwi mnię poganiał, prawie jak u zwierzów

Zabiłam cię raczej; nie zmówię pacierzu....


Od Iknwi nasiona dostałam, chciałam mieć w tym roku własną

Zeżarłaś, zniszczyłaś na amen, a teraz ci w butli ciasno!


Przelała się goryczy czara

Szlag mnie dziś trafił ogromny

Znalazłam ich czterdzieści osiem

Nie warte są Waszych wspomnień....


Teraz - po prostu je zbieram. Trochę dla kur. Trochę na umarcie. Jak nie one - to ja. Moje rośliny.

Kiedy mam dość- a czasem tak... jak najbardziej, przypominam sobie wpis mój o pomrowach na wesoło- cieszcie się i Wy- tak ku pokrzepieniu serc 

Na podstawie przykładu tych stworzeń widać jak delikatna naturę mają powiazania międzygatunkowe w różnego rodzaju zbiorowiskach. Jak łatwo można to wszystko zaburzyć. Wszechobecne upraszczanie przez ludzi własnego otoczenia- trawy i wszelka roślinność- koszone z intensywnością godną młodego masturbanta...
W takim otoczeniu- ogródki taki jak mój- z masą nisz dla różnego rodzaju stworzeń to z jednej strony enklawa, z drugiej - zaproszenie dla niemiłych dla nas gości. Oczywiście, ślimaki są u siebie i mają do tego prawo. Są- z niektórymi obcymi wyjątkami-  elementem polskiej fauny. Z tym, że brak wrogów naturalnych w postaci płazów, drapieżnych chrząszczy czy choćby ślimaków winniczków żywiących się jajami innych ślimoli powoduje, że ocieramy pot z czoła i... działamy przeciw pomrowom. 

Sama zaburzyłam zwierzyniec u siebie. Biegusami właśnie. Teraz- mam pogrom pomrowowy. Cóż, zginam się jak trzeba w biodrach lub kucam na całych stopach, bo tak najzdrowiej i przeszukuję rośliny. To przypomina łowy na upatrzonego i - tak jak na grzybach, po paru minutach widzisz tylko pomrowy. Brązowe ciemne, kasztanowe, czasem te lamparty... Rękawiczka już klei się od śluzu, ale ty dzielnie rozklejasz materiał i strzepujesz delikwentów, delikwentki, delikwentn... No tak, obojnaki więc takie nie - ent, ani nie - entka do pojemnika.
Potem... co już w duszy zagra. Można, w poczuciu pragnienia niekrzywdzenia innych -wynieść na łąkę lub do lasu. Można olać ahimsę i wyładować swoją frustracje, można też działać z zimna krwią, bez emocji- po prostu robić swoje. Można też inaczej.
Każdy wybiera swoją, kreatywną drogę do - przynajmniej częściowo wolnej od ślimaków nagich- ogrodu.... 

Moje miejsce uprawy ma też wiele nisz zachęcających ślimaki. Te miejsca z wyższą trawą, miejscówki z drewnem, a także skrzynie drewniane, w których mam konieczność uprawy, bo tzw. wolnej ziemi nie posiadam. Także jak widzicie- a ci co mają podobne spostrzeżenia- wiedzą- utrzymanie ogrodu dla bioróżnorodności właśnie taką stwarza. Ze ślimakami nagimi w komplecie. 

Jeszcze nie pożarte nagietki

Czyściec leśny z okolic Myśliborza... Zawsze wywołuje wspomnienia....

Ekspansje, którą lubię- tu macierzanka. Wędruje sobie wzdłuż krawężnika. I węża ogrodowego, jak widać. 

Ekspansja na razie radosna, ale wiem, że z czasem będę lamentować. Melisa.

Wróble i mazurki nie odpuszczają. Szykują się kolejne lęgi a wraz z nimi szarpanie ledwo ocalałego piołunu. Dlatego - osiatkowany ochronnie.

Misz -masz wykowo- lebiodkowy

Dosłownie jeden z kilkudziesięciu nasion. Mam swojego żmijowca. Co z tego, że rośnie obok trędownika bulwiastego i przerośniętych stokrot, jak je nazywam


Podagrycznik- dla kózek, dla muchówek, dla innych zapylaczy. Czyż nie piękny?

Uciekam z uprawami blisko drzwi. Tu- seler naciowy. 

Cukinie. Przynajmniej jak widzę pomrowa to doganiam go w kapciach....

Wielosiły już przekwitają. Za to ogóreczniki się pysznią. 

Alternatywa piołunu i wrotyczu na robale u dzieci. Rumianek bezpromieniowy. 
Tak się na nie gapie. Tu- na szałwii teraz niezła zadyma

Moja ostatnia wielka autoironia- hołubiłam sadzonkę, bo miała być czym innym. Okazała się po prostu gorczycą siewną. Ale...! Kolejny pożytek pszczeli. Niech mają!


Monitoring trzmieli w toku. Wpisałam się do wolontariuszy Klubu Trzmieli i od maja do sierpnia prowadzić będę obserwację trzmieli u siebie w terenie. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe, bo większość z nich dość szybko się uwija i nie zawsze jest możliwość zauważenia wszystkich cech diagnostycznych. Jednak spora część moich trzmieli to ziemne, ogrodowe i rude, trzmielce ogrodowe też się pojawiają, do tego kamienniki- te z pomarańczowymi zakończeniami odwłoka. 







Po tym wszystkim- czy żałuję? A może uprościć? Częściej kosić? Może ...? 
Raczej nie, a na wet na pewno nie. Plusów jest zdecydowanie więcej. Bzyczenie trzmieli, dzikich pszczół, gniazda pokrzewek, strzyżyków i rudzików w przerośniętych krzewach. A że czasem zdarza się wątpić w słuszność czując atmosferę klejącego ślimaczego śluzu?  Tych momentów jest zdecydowanie mniej od zachwytu nad mnogością istot, które dzięki temu co zostawiam w ogrodzie - przybywają, cieszą oko i napełniają radością moje serce.