Niestety aura- jak widać- wiosenna co
wcale nie cieszy. Świadomość jak przez zmiany aury zaburza się
życie całych ekosystemów jest obciążająca. Oczywiście piszę o
ludziach świadomych, nie o tych, dla których nic prócz nich samych
i ich świata (najczęściej całkiem odmiennego od mojego- a tym
samym RZECZYWISTEGO).
Susza aż piszczy. No i co z tego, że
pada? Zimą to śnieg daje nam uwilgotnienie gleb na większość
sezonu wegetacyjnego. A śniegu nie ma. Powolne roztapianie
nagromadzonej i utrzymującej się kilkadziesiąt dni pokrywy
śniegowej nie da zaspokoić deszcz, a ostatnio częsty gość-
deszcz nawalny....A takie ostatnio obserwujemy., wraz z burzami w
styczniu czy grudniu.
W wyniku wylesiania, betonozy i złych
praktyk rolniczych mamy do czynienia z erozją i spływem- nie tylko
samych cząstek glebowych, ale też wszystkiego co intensywne
rolnictwo glebie funduje. Powierzchnie miast, nawet wsi- z
trawnikami- o ile w ogóle!, ograniczanie ilości drzew i zadrzewień.
Brak pokrywy śnieżnej to też uszczuplenie infiltracji do
podziemnych zbiorników wód gruntowych. A to z nich często
czerpiemy wodę do naszych domów.
O ile o ludzi ktoś się
czasem pomartwi, to co mają na to wszystko powiedzieć drzewa?
Wiele ich będzie zamierało wskutek gnębiącej je wieloletniej
już suszy.
Sprawy nie poprawia polityka naszego państwa z
tektury nie przystaje do niczego. Wody brakuje, a Polskie WrzOdy
szykują się do tzw. prac utrzymaniowych na rzekach i ciekach. Bez
poszanowania przyrody rzecz jasna. Będą orać koparkami koryta,
wycinać drzewa i zakrzaczenia, tratować żeremia bobrowe, niszczyć
dna. Wszystko dla dobra. No właśnie- czyjego?
Tu strona, na
której można wnosić uwagi, zorientować się co też bandycki
organ tam planuje. Konsultacje trwają do 31 stycznie 2025.
Tam,
gdzie woda powinna spokojnie rozlewać się, być utrzymywana przez
bagna i torfowiska nie pozwala sie na to. Między innymi poprzez
użytkowanie gruntów, które winny być pozostawione naturze. Nasi
spece od zniszczeń nie zgodzili się na zaniechanie upraw na glebach
organicznych - w tym torfowych. Tym samym osuszanie Polski będzie
postępowało.
Nóż
się otwiera, ja staram się głęboko oddychać, zastanawiam się
jak to przetrwać, jak działać z kim gadać. Ostatnio okazuje się
bowiem, że niewiele osób jest zainteresowana robieniem czegokolwiek
w obronie rzek, lasów, zwierząt, siedlisk.
W mojej wsi i
okolicy, na kilkukrotne zapytanie na ogólnodostępnych grupach w SM,
o chęć włączenia się w działania nikt nie odpowiedział, a
nawet, jakiś żartowniś zaśmiał się- oczywiście używając
znaków graficznych, bo złożona wypowiedź zapewne była zbyt
wymagająca...
Odezwały się do mnie dwie dziewczyny z okolicy i
to właściwie tyle. Może jak śnieżna kula potoczy się dalej i
coś zaczniemy działać, bo ciężko siedzieć na tyłku i tylko
petycje pisać... Przynajmniej mi już obrzydło samo narzekanie,
cierpienie z powodu patrzenia na obrazy rzezi drzew, głupich decyzji
urzędników czy to co wyprawiają polskie wody- z premedytacja mała
literą.
Jak tylko się coś ruszy- zapewne Was poinformuję.
Póki co, pizza na orkiszu pożarta, trwaja lekkie cięcia
jabłonek, ale tylko do wysokości mojego zasięgu... Nie lubię
ciecia drzew. Żadnych. I wiem, że jeśli się ich nie tnie od
początku- rodzą owoce i żyją, jak trzeba. W ogóle te cięcia to
lekka mania, jakby drzewo nie wiedziało jak żyć, gdzie wypuścić
nowy pęd. Głupie drzewa. Z resztą natura też głupia. Bobry w
szczególności ;) Tylko wybraniec - człowiek wie co i jak. A
przyroda ma się uczyc od niego. Tfu!
Niestety, parę gałęzi
urżnęłam. Krzyżujące się, suche no i "wilki".
Pozostało też pościągać konary wycięte i zostawione- jak
zwykle- przez pracowników energetyki. Ci to się w ogóle z niczym
nie pitolą.
Co inszego?
Zasiliłam kompostem dwie
skrzynie. A w kompoście.... Cóż.
Żyły sobie nornice.
Znalazłam korytarz, jamkę mieszkalną i cały zapas orzechów ?
Tupaju ten obecny brak zainteresowania ochroną środowiska to kwesta zielonowalizmu, czyli zagarnięcia przez bardzo brzydkie, polityczno - zamordystyczne byty, agendy ekologów. Ekolodzy właściwi, że tak ich nazwę, zbyt późno zorientowali się że któś tu się podszywa i kit wciska a przy okazji kosztem ubożenia społeczeństwa zarabia aż niemiło. Na temat stepowienia Polski należy ryczeć a z okazji "planu zagospodarowania wód" uświadomić zwykłym ludziom że pogłębianie koryt niesie określone skutki oraz że nie ma na świecie takiej tamy, której nie można byłoby przelać. Od dawna martwi mła to że z okazji wywalenia Zielonego Wału wylejemy dziecko z kąpielą. Miotamy się ze skrajności w skrajność, np. delegując tworzenie zanieczyszczeń do innych krajów, gdzie normy ochrony to he, he, he, z drugiej strony uważamy że odkrywki węgla brunatnego to zapewnią nam energię lekstryczną na tysiąclecia. Najbardziej mła wkurza że nie szanujemy tego co wokół nas, tak bezpośrednio.
OdpowiedzUsuń