.

.

sobota, 23 stycznia 2016

No i co z tą (de)gradacją?

Megi poprosiła mnie via fejzbuk o tekst przybliżający o masowych pojawach owadów zwanych gradacjami, a wszystko to w kontekście Puszczy Białowieskiej. 

Kornik - białowieski- chciałoby się rzec. (Wiki)

O tym miejscu pisało już wielu i skrajne są na jego temat opinie. 
Tak. Nasłuchałam się też, że jej rola jest przeceniana i wcale tak ona cenna wcale nie jest, że jej "pierwotność" to wymysł najaranych maryśką czy też obżartych psylocybinkami (pseudo)ekologów, a poza tym są inne, cenniejsze miejsca. 
Ofkors. Zgodzę się z tym ostatnim. Też sporo takich miejsc znam. W lasach gospodarczych; nawet niektóre objęte ochroną potem. 
Niestety spotkałam się też z akcją w jednym z nadleśnictw dolnośląskiej RDLP, gdzie koleżanka robiła magisterkę. Kiedy ją zaczynała i badała skład gatunkowy drzewostanów w pewnych dwóch oddziałach, "dziwnym" trafem, gdy okazało się, że kwalifikują się do ochrony ścisłej- zanim pracę obroniła przeprowadzono "czyszczenia". 
Głownie z grubizny, niszcząc przy okazji runo i cenne gatunki.

Nie. Nie twierdzę, że wszyscy leśnicy to debile widzący w drzewach kubiki drewna. 
Niestety dość często populacja ich skażona jest takim syfem; najgorzej jeśli dzieje się to na górze.

Co mnie wkurza w tej awanturze o Białowieżę- to, że przy okazji walki z kornikiem, pozyska się sporo dodatkowego surowca w postaci zdrowych drzew- niekoniecznie świerków.

Do gradacji wracając.
Populacje w przyrodzie podlegają ciągłym zmianom. 
Żaden gatunek nie cieszy się stałym szczęśliwym zagęszczeniem osobników w siedlisku. Początkowo liczebność rośnie (przy założeniu, że środowisko jest przyjazne). 
W pewnym momencie osiąga stan szczytu liczebności,generalnie wyznaczany przez pojemność siedliska (tyle ile może wyżywić, pomieścić etc.). Jeśli ją przekroczy, a często tak się dzieje- następuje faza spadku, po czym znów wszystko powraca do stanu (względnej) równowagi poprzez odbudowę populacji. 
Populacja danego gatunku nie żyje w oderwaniu od innych gatunków (no, chyba tylko poza niektórymi typami ludzi). W przyrodzie wszystko się ze sobą splata. I nie jest to prosty łańcuch jak to nas kiedyś w szkole uczono, tylko sieć zależności i to na różnych poziomach. 
Fitofagi mają wrogów- drapieżców i pasożyty (często i nadpasożyty). 
Nie zapominajcie, że do tego dołączają się abiotyczne elementy – klimat z całym wachlarzem czynników- temperatura, wilgotność, a także cechy siedliska- gleba, jako podstawa bytu roślin, jej zasobność w składniki odżywcze, dostęp do wody. Wszystko to składa się na warunki w jakich przyszło żyć gatunkowi, osobnikom, całej populacji.
Nie zawsze wszystko przebiega prosto (zwykle nie przebiega prosto), a w przypadku niektórych gatunków- tu owadów akurat, przybiera nieco monstrualne rozmiary. 
Masowy pojaw gatunku szkodliwego dla lasu gospodarczego (tak, w naturalnym nie ma szkodników- to wymysł ludzki) nazywany jest gradacją.

Oczywiście przed i po ilość osobników nie jest porażająca (leśnika) więc nie ma powodów do paniki. Taki masowy pojaw to nie kwestia strzału z pazurków kornika czy cetyńca i – WŁALA! Mamy gradację! 
Nie, to trwa. Czasem nawet lat kilkanaście. Nie wszystkie fazy narastania "zagrożenia" są łatwe do obserwacji; część oczywiście jest do wychwycenia. 
Zwykle ostatnie stadium tzw. "wybuchowe" to spektakularna rzeź roślin przez żarłoczne roślinożerne owady, które w ekstazie wielkiego żarcia niweczą pracę pokoleń leśników....
Co naturalne, gradacji "szkodników" towarzyszy wzrost liczebności populacji drapieżników i pasożytów. Często likwidują one populacje fitofagów (roślinożerców), ale z pewnym opóźnieniem. 

Co powoduje gradacje? 

Teorii jest parę i temat nadal drążony jest silnie. 
Podaje się, że jednym z czynników jest naruszenie równowagi na poziomie pasożyt- gospodarz. 

Jej następczynią była teoria biocenotyczna, wskazująca na złożoność przyczyny, a bazująca na zachwianiu całej biocenozy. Wskazuje się także silne znaczenie klimatu i związane z tym migracje owadów i ich wrogów naturalnych, a także wpływ ilości opadów- lata suche i gorące miały by sprzyjać masowym pojawom owadów. 

Całe szczęście wymienia się -wg mnie- podstawowy czynnik jakim jest sztuczny charakter drzewostanów. 

Monokultura świerkowa
 (internet)


"Naturalnie" nieodpornych lub mało odpornych. Sadzone w monokulturach (drzewostan składający się z jednego gatunku drzewa- np. sosny, świerka), na dodatek w nie swoim siedlisku (np. drzewostany sosnowe w siedlisku naturalnym dla lipy, grabu), do tego jednowiekowe. 
Stworzone przez człowieka w miejscu drzewostanów mieszanych, z bogatym podszytem, różnorodną fauną.
Stan fizjologiczny roślin także wpływa na ich odporność. Logiczne.

Wszystko to w kontekście korników i świerków białowieskich. 
Nie wiem czy tamtejsi leśnicy w tym "gówny minister" (małą literą) znają historię lasu bawarskiego- chyba nie, a powinni. Klik

Obawiam się cięć na taką skalę- raz- erozja, dwa niszczenie siedlisk, trzy- łupienie przy okazji innych gatunków, cennych dla przemysłu drzewnego. 
O ile gradacja jest na pewno czymś dla lasu spektakularnym-ale- należy podkreślić, że zniszczeniu towarzyszy tworzenie. 
Padają drzewa stanowiące dla owadów żywiących się drewnem martwym siedlisko do życia. 
Te z kolei stanowią pożywienie ptaków, drobnych ssaków, innych bezkręgowców. Rozkładające się drewno to nisza dla grzybów i mikroorganizmów. 
Do tego- po wypadnięciu starszych-  powstaje miejsce dla młodych drzew.
Drewno rozkładana i przerabiane. 
Wraca do gleby.
 


Drugie życie drzewa. 
In situ- nie w desce podłogowej czy polanie do pieca.




Podparłam się nieco:

R. Luterek "Entomologia leśna z zarysem ekologii owadów"
L. Drozd, M. Florek "Leśnictwo"




6 komentarzy:

  1. Ile i jakich drzewostanów będzie cięte wewnątrz ścisłego rezerwatu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pracuję w ichnich n-ctwach, nie znam dokładnych planów wyrębu. Pewnie na stronie regionalnej coś jest, albo ministerstwo się chwali (albo i nie).

      Usuń
  2. Mnie martwią ogólnoświatowe gradacje korowódki sosnowej, zagrażające nie naszym lasom, ale temu największemu - syberyjskiej puszczy sosnowej dającej nam dużo tlenu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety wszystkiemu winien jest człowiek. Bo wszystko musi się wypełnić według starannego planu i kontraktu. Poukładane, obliczone na popyt i zapotrzebowanie oraz zysk. Tyle, że las to nie zabawka na jedno pokolenie, który w dodatku jest systemem bardziej spontanicznym i różnorodnym. Ale jak to wytłumaczyć niecierpliwym i pazernym ludziom, którzy to właśnie dziś mają nad lasem "władzę"?
    Sąsiad oczyścił, na graniczącej z moją działką, ponad dwa hektary z kilkunastoletnich, rozmaitych samosiejek. Bo dziki, no i że działka nie byłaby już rolna. Zostawił gołą ziemię narażoną na erozję. Niby to tylko dwa ha dopiero tworzącego się lasu. Ale jeśli by pomnożyć to przez ilość podobnych przypadków?

    OdpowiedzUsuń
  4. Fachura, a znasz jakieś sensowne publikacje o tym, jak przebiega odnowienie naszych lasów izerskich po ekokatastrofie? Jakoś się to udaje? Z senem działają?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wniosek jest jeden - tak to sie konczy kiedy czlowiek chce poprawiac naturę.
    Pamietam jak miała byc budowana obwodnica Augustowa przez doline Rospudy. Wtedy zreczni lesnicy zarzadzili wyrab lasu dookola cennych ptasich siedlisk... Dobrze ze nie wszyscy sa tacy.

    OdpowiedzUsuń