.

.

sobota, 14 listopada 2015

Tupaja - morderczynią prawie i jaki ją los za to (chyba) spotkał

Idę ja sobie koło czternastej, jak to zwykle do kur. 
Podsypać pszenicy, rzucić jakąś resztką obiadową, tudzież gotowanymi kluchami z warzywami; jajka pozbierać.
Albert jak zwykle okiem rzuca tylko, załopoce czasem skrzydłem, ale ogólnie spokój.
Titol z kolei, ledwo parę ziarnek pożre, a już na mnie spode łba się gapi, rzuca okiem złowrogim, dziobie ze złością cokolwiek pod dziób mu się nawinie. 
Wchodzę do jednego z pomieszczeń, gdzie dziewczynki niosą; zwykle cały czas czujna jestem - patrzę gdzie mała, pierzasta gnida. 
Tym razem- przeoczyłam i rzuciło się na mnie to mendziszcze antwerpskie. 
Ależ się wściekłam, porwałam listewkę, taką na 2,5 cm szeroką i go..pacnęłam.
W łeb prosto.
Tito zawinął się na ziemię i sturlał jak nieżywy do odpływu częściowo przykrytej studzienki...
Kufa...
Zabiłam go....

Na prawdę, myślałam, że go zabiłam. 

Zostawiam wszystko, padam na kolana, zaglądam...
Ten stoi już. Gapi się na mnie i tak cicho piszczy.
Kufa....
Czekam. 
Otrzepuje się.
" Kikiriiikiiii!"- drze się.

Wielkie uff.

Albert już wie, nawet jeśli nie widział. 
Zaczyna dziobać ziemię. No, nie; jeszcze ten?
Ale nie robi nic. 
Czekam chwilę, żeby sobie nie myślał, że pękam.

Wychodzę.
Czekam za ogrodzeniem, bo karaczan dalej w studzience.
Wychodzi.
Kucam.
Co pierwszego robi?
Podbiega dziarsko do siatki i znów rzuca mi wyzwania!


A ja co za to?
Ano, głupia pipa grochowa, poszłam rano  po mleko i zakupy w kurteczce leśniczej wiosennej. Ciepła jest. W miarę, ale nie na dziś. 
Coś czułam po plecach...
No i mam.
Plecy przewiane, nerwoból piekielny. Po prawej stronie. Od karku po krzyż.
Kąpiel nie pomogła.
Tylko ściskanie i miętolenie skóry i mięśni między karkiem a ramieniem pomaga.
Ale kto mnie, kufa, będzie całą noc ugniatał?....

30 komentarzy:

  1. Poloz sie plackiem na podlodze i kaz Absorberom po plecach skakac, bedziesz miala namiastke masazu tajskiego. Gdybym blizej mieszkala, sama bym po Tobie poskakala... no dobra... pomasowala.
    Moze koguta poprosisz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koguta, powiadasz....byle za młody nie był, jak dobrze by pougniatał, może być :P

      Usuń
  2. Tito dokłada wszelkich starań aby Cię zawrócić z drogi wegetarianizmu :)))
    Łączę się z Tobą w bólu. Wyskoczyłam dzisiaj w cieniutkiej koszulinie na balkon - tylko na chwilę. Ale ta chwila zrobiła się dłuższa, bo jeszcze posprzątać, poustawiać, powiesić, przestawić, zamieść, a wiało na tym moim podniebnym piętrze, jak nie powiem gdzie... i teraz siedzę w pełnym wyproście, bo się zgiąć nie mogę i szyją ruszyć też. Jutro się zobaczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie; doprowadzi, że zjem go na jego oczach żywcem!!!
      Nie wiem co czasem człowieka dopada, a mówi coś w środku- wróć, ubierz się cieplej...a człowiek lezie, zmarznie, a potem cierpi.
      I co- możesz się ruszyć?

      Usuń
  3. Tupajko Kochana, odporność musisz najpierw pougniatać bo ta Ci szwankuje aż za mocno. No i czapki i ciepłe swetry nosić. Wiem... wiem... ględzę jak stara ciotka spod Rzeszowa, ale dbajże Dziecinko o Siebie. Ściski małopolskie ślę i zdróóóóówkaaaa Kukurryyyykuuuu!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, no coś szwankuje. Może i niudobory jakieś, żywieniowe i inne ;) W czapach to ostatnio chodzę na zapas, jak tylko mi coś w nos wejdzie, bo nie chcę nawrotu zapalenia zatok, ale tu, jak widać, rozumu zabrakło. Ale, czegoś się znów nauczyłam.
      Buziaki!!! :)

      Usuń
  4. Ależ soczystymi określeniami go obdarzyłaś ;-)) pękaliśmy wraz z Padre ze śmiechu (pewnie nie powinniśmy, bo krzywda była... choć po prawdzie to nie wiem, czyja większa ;-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz Ty szczęście do kogutów:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To bardzo źle o mnie świadczy, ale poryczałam się ze śmiechu! Może Tito napięcia/frustracje ma jakieś? Jemu też załatw masaż (nie mylić z masarnią, choć pewnie byłoby to zrozumiałe) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariolka, zapytam jutro Titulca co w ramach pokuty masz odbębnić. Fstyć się!
      :)))

      Usuń
  7. Zdrówka życzę.Niebezpieczny jest ten mały ,pozbądź się Tito z podwórka.Miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Jest niebezpieczny, ale przynajmniej dba o mnie. Musze ćwiczyć refleks;)

      Usuń
  8. Przykro mi, nie fajna sprawa z tymi plecami, oby szybko przeszło. Polecam wyciąg z żywokostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję, spróbuję...Dziś już lepiej, ale jeszcze nie do końca sprawna jestem ;)

      Usuń
  9. U mnie braki tematyczne więc... muszę nadrobić zaległości, tylko kurcze kiedy :/ Ale fajnie mi się czytało :D Pozdrawiam
    A i zdrówka życzę, bo to zrozumiałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no Tito to po Olce chyba jeden z motywów przewodnich podwórka... Muszę nową etykietę na blogu stworzyć....
      :)

      Usuń
  10. Co za bandzior. Musiałaś go trafić w czułe miejsce, ale żeby to było na głowie? Wprost przeciwnie do facetów...Gorąca kąpiel Ci potrzebna, masażer też by się pewno przydał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnemo, może spróbuję jeszcze raz to się potwierdzi czy to łeb.
      Kąpiel tak, była, ale woda ostygła i dupa blada. Znaczy- czerwona, ale jak już wylajzłam to znów bolało i pokurczona jak nie wiem co...

      Usuń
  11. Ale się uśmiałam. Jak bym widziała jednego z naszych kogutów, czrnego silkę, który tak reaguje na moją mamę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko silki chyba większe;) Mój karaczan dobrze, że mały, ostrogi nie za duże, ale o zasadę chodzi. Może on tak z miłosci, że ja taka nie do zdobycia?

      Usuń
  12. Może jakbyś kuraka nauczyła, to by Cię pougniatał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, za mała masa. Mi to by się jaki indor przydał...

      Usuń
    2. :-)))))
      Co za koguty...
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  13. Wybacz, ale się nieźle uśmiałam :D Co za łobuzy!!!
    A plecki - może jakiś sąsiad rolnik :D ?

    OdpowiedzUsuń
  14. hahahha ja też zamiast ci współczuć i cię pożałować padłam ze śmiechu :D sorry hahahhahahha

    OdpowiedzUsuń
  15. Też miałam kiedyś takiego zbójowatego koguta. Raz jak sypałam ziarno do karmnika i spusciłam go na chwilę z oka ten skoczył mi na głowę i dalejże dziobać. Tak się wystraszyłam, że się przewróciłam.Łbem o żerdkę walnełam. Ciomki zaczeły latać przed oczami. A ten łotr nie odpuszczał. Pozbierałam sie jakos i z wrzaskiem ruszyłam na gada. Zbiłam go łychą z całej siły! Niby na chwilę spokorniał, ale następnego dnia znowu przyskoczył. Bez kija ani rusz. Ale miał ten kogut jedną dobrą cechę - najlepiej kur przed jastrzębiami strzegł!:-))

    OdpowiedzUsuń