.

.

piątek, 3 października 2014

Uległam...

Tak...
Uległam i nie poszłam.
To znaczy poszłam raz, drugi już nie.

Ale od początku.
Szlam sobie dnia niedawnego z psami, zwykłą swoją trasą obok cmentarza.
Słyszę ciągnik.
Jedzie za mną.
Schodzę z drogi. (zeszłam, choć czasem nie mam ochoty. Tupaja- po prostu)
Zanim dojeżdża całkiem blisko już widzę wykrzywioną facjatę kolesia w środku, co amantem nie jest, a twarz jego tęsknotę za rozumem przejawia w strasznie narzucający się sposób. 
Na dodatek, im  bliżej, tym bardziej pewna jestem, że to taki jeden, z którym już miałam wątpliwą przyjemność się kiedyś minąć. Poczęstował mnie wyziewem kloaczno- etanolowym, kiedy zaczepił moje dzieci, a po moim srogim spojrzeniu warknął: " O, a mnie to już kurwa mamusia nie zna?".
Mamusia nie życzy sobie pijackich mord i czegokolwiek przy swoich dzieciach, tym bardziej mord zakazanych, mamrowatych.

Poszło to coś dalej, a ja zapomniałam.

Przypomniało mi się jak tylko zbliżył się chłop w ciągniku.
Usłyszałam, że to ostatni raz z psami tędy idę, że na skargę do wójta pójdzie (mogę iść do wójta, fajny gość, dobrą kawę mają w UG, nota bene droga nie jego- głupka ciągnikowego, nie wójta), że w ogóle to moje psy srają po drodze, że ja miastucha i mam stąd sp...lać i inne tam.
Tupaja, jak to Tupaja spokojna do czasu, niestety, nerwy mnie poniosły i ... mimo tych strun oblazłych przez oślizgłe bakcyle, ledwo mówiąca darłam się na czopka przekrzykując warkot silnika ciągnikowego, hałas zbieraczki do ziemniaków i telepotanie się wysuszonego zwoju mózgowego traktorzysty.
Ten obdarzał mnie epitetami jakie się Pasikowskiemu nie śniły, a ja... też mu trochę dowaliłam, chowając swój dyplom, wychowanie i kulturkę do worka na psie kupy.

Doprowadziłam gościa do wrzenia chyba, bo trzaskał miechem nawet kiedy mnie mijał.
Usłyszałam też, ze jestem pieprzoną gówniarą.
Troszkę mnie to połechtało, nie przeczę (to drugie, nie pierwsze), ale też wkurw wyniósł mnie prawie pod niebiosa. Palant nie zszedł z ciągnika chyba tylko dlatego, że Garip szedł ze mną.

Mimo swojej upartej natury i czego tam jeszcze, doszłam do wniosku (przy pewnej sugestii...;)), że może jednak mam sobie swoje baranie rogi schować do kieszeni na później, bo z recydywistą lepiej troszkę może nie zadzierać....

Toteż, w dniu dzisiejszym, uległam i poszłam na druga stronę, na inne pola.
Widoki ładniejsze, mniej błota.
Może i milsi rolnicy tam gospodarzą...


15 komentarzy:

  1. To moze lepiej spraw sobie jakis paralizator i spray z gazem pieprzowym? Ja bym juz sie bala tak sama mieszkac, o czym pewnie wie juz cala wies. ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pies lepszy niz paralizator ;)
      Tez jestem cierpliwa do czasu. Jak mnie kto zdrazni to tez nie przebieram w slowach.

      Usuń
    2. Zgadzam się z przedmówczynią.
      A swoją drogą, ciekawa jestem tej wiązanki w Twoim wykonaniu, ha ha ha!

      Usuń
  2. Tępy chuj, tyle powiem.....wrrrrrrrr

    OdpowiedzUsuń
  3. E tam, właśnie dlatego, że cała wieś wie, to bezpieczniej. A z takim palantem mus jego językiem. Jak mu się postawisz, to się odczepi. Tylko się nie ugnij - ścierwo tylko na to czeka!

    OdpowiedzUsuń
  4. I słusznie. Szkoda zdrowia. Jak to ktos mądry powiedział: nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem.
    Ja się też na stare lata nauczyłam, że czasem lepiej mieć nie rację, tylko święty spokój.

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś do samoobrony koniecznie. Ja czuję się na swojej wsi bezpiecznie ale gdzieś tam w głębi duszy jakiś straszek śpi. Tym bardziej jak się człowiek zetknie z taką mało przyjemną sytuacją jak Twoja. A już wyprawy po polach i bezdrożach to już w ogóle. Kiedyś chodziłam beztrosko, dziś już mam trochę doświadczeń więc pies, jakiś pieprzyk albo bodyguard ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo przykra sytuacja i moze faktycznie bez psa nie wychodz bo takie chłopki roztropki po mamrotach mogą być nieobliczalni

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak sa psy, to pierwsze do czego się dobiorą na wsi ,
    to zrobią coś psom
    i wtedy będziesz wiedziała, że coś złego się dzieje.
    Ale uważaj...
    Dlatego na wsi są zawsze co najmniej 2 psy...
    Zawsze tak robiłam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety po takim odmóżdżonym typie nie wiadomo czego się spodziewać. Anna Maria ma rację. Telefon do dzielnicowego też by się Tobie przydał, tak na wszelki wypadek. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszędzie trafiaja sie chamy i moczymordy przebrzydłę! Miałaś pecha trafic na tego aż dwa razy. O dwa razy za dużo! Lepiej rzeczywiscie omijaj tamte strony dla swojego i psów bezpieczeństwa. Nie wiadomo przeciez jakie pomysły mogą sie wykluc w takiej zdegenerowanej głowie!
    Trzymaj się kochana i zdrowiej wreszcie!:-))

    OdpowiedzUsuń
  10. Brak słów po prostu. Brak słów. Dobrze, że masz Garipa;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ee, chyba nie będzie źle, to degenerat, więc jego nadrzędnym codziennym celem jest chlańsko, nie sądzę,żeby coś zrobił (chyba,że dla zysku, próba kradzieży-żeby mieć kasę na alkohol). Zwłaszcza,że pewnie boi się Garipa (nie wysiadł z kabiny). Póki są psy i Twoja nieugiętość-to jest dobrze.Ale warto zajrzeć przy okazji do sołtysa i zapytać o tego typa. Ja też nie przebieram w słowach, gdy chamidło mnie czasem zaczepi-uważam, że jak zejdę do języka chama i pokażę mu, że też tak potrafię, to trochę się stuli. Bo w drugą stronę to nie zadziała-degenerat nie będzie potrafił wyrażać się, jak ja potrafię. A ja potrafię i w jego języku ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bez wątpienia to tchórz, mocny tylko w mordzie... ale psom może krzywdę takie mściwe bydle zrobić, więc może faktycznie lepiej, żebyś chodziła na spacery w bardziej przyjazne okolice. A gaz pieprzowy - albo lepiej żel - mus mieć.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zmień pole, z głupkiem się nie dogadasz nawet jak dyplom i całą resztę schowasz do kieszeni. Oni mają wieczną fazę, procenty takie spustoszenie w głowie poczyniły, że mają takie typy tylko o jeden zwój mózgowy więcej od koguta...wiesz dlaczego? Bo łazi taki po chałupie i przynajmniej nie sra gdzie popadnie - ot, cała różnica:)

    OdpowiedzUsuń