Nie, nie...Nie budynku. Płuc naszych.
Głowa rodziny zaproponowała spacer, co mnie bardzo ucieszyło, bo człowiek ostatnio umęczon i zalatany, i czasu mu brak na prymitywne przyjemności łażenia -zamiast po galeriach handlowych jak Pan Bóg przykazał- to po lesie.
Co prawda ludziów jak to zwykle w dni wolne spore tłumy, jednak część zostaje na Polanie, gdzie je, wrzeszczy, pije piwo i zamienia się w warzywo....
I dobrze. Nie idą potem i nie łamią, nie wrzeszczą, nie śmiecą w Wąwozie.
Tak, daleko nas strasznie zaniosło...
Do Wąwozu Myśliborskiego.
W sumie miejsce znane mi aż do obrzydzenia, a jednak lubię tu powracać. Całkiem inne też jest doświadczenie z taszczeniem wózka z dziecięciem, karmienie małego ssaka na łonie natury i miła satysfakcja, że będąc podwójną matką kondycję i figurę mam lepszą niż mijane dziewoje nastoletnie...
Pokolenie chipsowo- komputerowe....
Wąwóz Myśliborski to najstarszy w Parku Krajobrazowym "Chełmy" rezerwat (1962 r.), chroniący stanowisko paproci języcznika zwyczajnego. Sam rezerwat ma powierzchnię niecałych 10 ha. Jednak na tak małej powierzchni wiele jest ciekawych elementów przyrody- także nieożywionej ( skałki zieleńcowe, diabazy).
Mnie zawsze zachwycały grądy tam występujące, z całym pięknem geofitów i całego tego niesamowitego "aspektu wiosennego".
Dodatkowo wąwóz w gorące dni jest miejscem chłodnym, Jawornik daje wytchnienie, przyjemne orzeźwienie.
Nie umywa się to miejsce do Wąwozu Siedmica - gdzie moim zdaniem jest bardziej dziko i ciekawie, ale...póki co- ta trasa z wózkiem wystarczająca- i dla nas pchaczy i dla dzieciaków.
Wypraw(k)a się udała. Dzieciaki dotlenione, my też.
Wózek Graco się sprawdził.
Teraz tylko czekać, kiedy młode dorosną na tyle by móc przejść śladami moich, naszych wędrówek po "Chełmach", które są mi tak bliskie.
A w domu?
Dziś uratowałam pisklaka kopciuszka. Wleciał do pokoju na dole, do którego rzadko zaglądam, chyba, że po trymer psi.
Zachciało mi się odkrzewić Rudą i weszłam tam. Usłyszałam furkot i na uchylonych drzwiach usiadł ptaszek. Na pierwszy rzut oka już wyglądał mi na kopciuszka, a wiedząc, że mamy w jednym z budynków gniazdo- byłam niemal pewna.
Udało mi się złapać ptaszka; okazał się żółtodziobem, ale z lataniem radził sobie ładnie.
Narazaiłam młode na mały stres i poszłam na górę zawołać chłopaków. We trojkę poszliśmy na budynek z galeryjką i tam wypuściłam pisklę.
Niemal w tej samej chwili pojawił się jeden z rodziców (kopciuszek) i podleciał do młodego pisklaka. Upewniwszy się, ze nic mu nie jest, zaczął mnie odciągać od swego dziecka i poćwierkiwać alarmująco. Zeszliśmy ze schodów i zostawiliśmy rodzica i dziecko w spokoju.
Fajna wycieczka. My też chodzimy sporo, bo nasz Anioł musi dużo biegać, a spacery to wielka przyjemność. Mimo, że chipsów nie jem, a dzieci nie rodziłam to takiej figury dobrej nie mam ;-)
OdpowiedzUsuńGratuluję uratowanego ptaszka, masz u mnie wielkiego plusa ;-)
Bardzo lubię ptaki i bardzo cieszą mnie w moim otoczeniu oraz wszędzie tam, gdzie bywam. Mam nadzieję, ze moje kociska są na tyle leniwe (biorąc pod uwagę ich chęć łowienia myszy...), że nie będą pustoszyć pogłowia tych pięknych zwierząt.
Usuńmnie Wąwóz Mysliborski zauroczył, zrobiłam tam masę zdjęć,
OdpowiedzUsuńco do młodego pokolenia masz rację, jak patrze na te dziewczyny w biodrówkach z wylewającym sie brzuchem....to nie mam poczucia, że jestem gruba i pomimo urodzenia 3 dzieci i 62 lat.... wygladam chyba lepiej niz one....
o Siedmicy nie słyszałam .... napisz parę słów....
bo zaczynamy nową przygodę, kupilismy dom w Pławnej i musimy poznać nowe okolice....
pozdrawiam
Ech, no to świetnie, że znaleźliście swoje miejsce!
UsuńPławnej nie znam- znaczy znam ze słyszenia, jednak nigdy mnie tam nie zaniosło
pozdrawiam
ach, więc Pławna. Bardzo tam pięknie jest.
UsuńJa też uważam, że Siedmicki o niebo piękniejszy.
A mój M też uważa, że hipermarkety spełniają pożyteczną funkcję odciążania przyrody o tłuszczy. Znaczy tłumów.
Kopciuszki to niesamowicie sympatyczne ptaszki. Mamy ich sporą gromadkę. Są najliczniejsze w naszym Siedlisku. Wycieczka cudna. My do lasu mamy ładny kawał...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia
Na szczęście nie całe nastoletnie pokolenie jest wyłącznie chipsowo - komputerowe. Moja córka mimo zamiłowania do kompa i pracy przy nim ( na nim?)oraz zwalczanej nieskutecznie namiętności do chipsów na nadwagę narzekać nie może, a i kondycję ma niezłą - co widać, po przejściu większej części Polski pieszo, podczas pielgrzymki:-)))
A wiesz, ja ostatnio w weekendy tak blisko Ciebie bywam przejazdem w drodze do Wleńskiego Gródka i wtedy myślę o Was. Wycieczkę super sobie zrobiliście z dzieciakami.Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo jak tak blisko czasem, to zapraszamy na kawę :)
Usuńpozdrawiam cieplutko