Och, jakże ja lubię jeśli mnie ktoś do czegoś czasem zmobilizuje. Sama, daje radę, ale jak kto jeszcze prztyknie - to lepiej lecę.
O czym mowa? O fermentowaniu liści na herbatę.
Agniecha spytała w komentarzu, a ja mam chwilkę, to się tu zająknę.
O herbatach aż tak wiele nie wiem, bo kiedyś pijałam, ale teraz rzadziej. W młodości, no, powiedzmy we wczesnej młodości, hre hre, piłam zawsze liściastą. Tak, o innej w domu nikt nie chciał słyszeć. Żadne tam bobki czy granulki. Owszem, był czas Śliptona, ale przeminął. Z resztą potem, gdzieś w okolicach połowy studiów, zaczęłam pić kawę.
Prócz znanych Asamów, Junanów, lubiłam szczególnie z zapachem bergamotki czyli sławetne earl grey. I tak mi zostało. Herbat gorzkich nie pijam. Zdecydowanie mam po nich odruch wymiotny. Może dlatego, że zaparzane i pite były po zatruciach pokarmowych.
Teraz łączę earl greya z jednym z moich ulubionych ajuwerdyjskich ziół- bazylią świętą zw. tulasi. Bardzo mi ten napar pasuje, relaksuje mnie, a przy tym jest dla mnie bardzo smaczny. Koniecznie, po lekkim przestudzeniu miód od pszczół mężowskich.
Ale- do brzegu.
Jeśli chodzi o bergenię, to zawsze mawiałam na nią kapusta. Nie mogłam zapamiętać jej nazwy...
W Tupajowisku rosła na skalniaku, tu, w Nowym, jest zastana. Przy okazji próby przypomnienia sobie jej nazwy i poszukiwań w Internecie, trafiłam na wpis na stronie Inez Herbisess, gdzie pisze ona o roślinie i herbacie z niej.
Tutaj sobie poczytacie, jeśli kto chce więcej. Dla mnie przydatny był przepis jak sobie z tymi liśćmi poradzić, bo zwykle jedynie suszę liście, kwiaty lub całe ziele do naparów.
Wielkim plusem tej rośliny są jej właściwości lecznicze-
bergenia zawiera pektyny polisacharydowe o właściwościach
immunostymulujących, aktywuje gojenie wrzodów żołądka i dwunastnicy,
działa uspokajająco, ma działanie przeciwzapalne. Odkaża przewód
pokarmowy i drogi moczowe, hamując rozwój bakterii i grzybów. Zawiera
garbniki o działaniu ściągającym, przeciwzapalnym i przeciwkrwotocznym.
Wzmaga wydzielanie moczu, zawiera flawonoidy i fenolokwasy
H. Różański luskiewnik.pl
Smak też zapowiadał się ciekawie więc zadziałałam.
Zebrane liście |
Za chwilę będzie się działo... |
Potłuczone, zwałkowane wałkiem liście, zwijamy |
Liście wyjęte ze słoja po 4 dniach- suszymy |
Wysuszone na amen liście |
Gotowy susz |
Jak widać dokumentację foto miałam więc gdzieś w zamyśle był post o tym, ale dzięki Aga za zdopingowania, dzięki Mieszko za sen i możliwość poklikania!
W fermentacji liści raczkuję dopiero. Masa info w Internetni, ludzie fermentuj wszystko chyba. Ja póki co- liście malin, bzu, a teraz cudownej, niedocenianej przez większość żółtlicy drobnokwiatowej. O niej chyba też odrębny wpis by się należał...
Liście do takiej herbaty należy pognieść, włożyć do słoika wypchanego do maksymalnej objętości i odstawić w ciepłe miejsce na parę dni. Te bardziej wilgotne warto przed zasłoikowaniem na parę godzin zostawić na wierzchu.
Kiedy gotowe? Ano jak liście ściemnieją.Wtedy rozkładamy pojedynczą warstwą i suszymy.
Na jednej ze stron o malinie autorka pisała, że zrobiła ją w tydzień- ja czekałam 10 dni na ściemnienie. Pierwsza mi spleśniała. Wszystko zależy od rośliny. Czy ma dużo wody, czy włochata czy nie.
Ja czekam w spokoju, ale niektórzy wstawiają do piekarnika. Cóż, dla mnie to strata energii więc później pitolenie o zdrowotności i nazywaniem jej -eko- jawi się tu potężnym nadużyciem.
Czy warto bawić się w fermentowanie?
Z zeszłego roku mam fermentowany kurdybanek i jest cudny. Z resztą, uwielbiam te ziele pod każdą postacią. Sałatek, naparów ze świeżych roślin, suszu oraz intrakt.
Próbujcie, warto!
Dzięki!
OdpowiedzUsuńSpróbuję.
Dużo zabawy, ale temat ciekawy😀
OdpowiedzUsuńNajchetniej sprobowalabym, wtedy moze zdecydowalabym sie na wykonanie.Herbaty pijam w okresie zimnym, teraz woda górą.
Ja do tej pory pijam herbatę liściastą, taka mieszankę różnych herbat: Assam, Madras, Ceylon, Yunan, Earl Grey, i do tego jakaś granulowana, najczęściej Indyjska, zależy na co trafię. Mieszam to wszystko i wrzucam do dużej puszki. Co jakiś czas przesypuję trochę do małego słoiczka, żeby puszki nie otwierać zbyt często. Pijam mocną i niemal gorzką, siostra się śmieje, że niepotrzebnie słodzę, ona w mojej herbacie w ogóle nie czuje cukru, ale to nieprawda, czuć go :) Własnych herbat nigdy nie robiłam, miałabym trudności ze zdobyciem surowca. Ziołowe i owocowe po prostu kupuję.
OdpowiedzUsuńMam bergenię, ale na razie malutko. Nie przyszło mi na myśl, że ona jest lecznicza. bardziej skojarzyła mi się z czymś trującym. Zastanowię się nad tą fermentacją. Na razie to raczej suszyłam na gazetach i tez było:) Melisa, mięta:)
OdpowiedzUsuńChętnie wczytam się w temat ale to jutro, dzisiaj zajrzałam zostawić pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuń