.

.

piątek, 15 lipca 2016

Post dedykowany

Czas płynie, rana przysycha, czasem się jątrzy. Wspomnienia jak bumerang wracają- te dobre i złe też, ale to normalne. 
Zapełnia się czasoprzestrzeń pracą, Absorberami, nieuchronną codziennością, która jest życiem.

Ruda wspomaga szmatę do podłogi dodatkową powierzchnią chłonną, bo linieje na potęgę odkąd pamiętam...
W międzyczasie tak zwanym, służbowo, płynęłam przełomem Nysy Kłodzkiej- polecam. Pięknie. 
W ogóle Bardo lubię bardzo (nie bordo- choć polecam klik ). Całe Góry Bardzkie, które odwiedziłam  dwa razy i przynajmniej o tyle za mało. 

Byłam na Wielkiej Sowie, drugi raz. Pogoda piękna, choć uroków pochapać nie ma kiedy, jak się pilnuje szarańczę cudzych dzieciaków....Mimo to szczerze się szczerzyłam




Pomału idą przygotowania do sezonu grzewczego. 2 m topoli wrzucone. Teraz sobie dziabię. 
Dziś wolne, miałam się byczyć po południu i oczywiście nie wyszło. 
Pachnie topolą w rębałku, pachnie na podwórku, pachną moje dłonie i włosy pachną też.

Podobno biała topola związana jest z życiem po śmierci, a czarna oznacza samą śmierć. 
Ma to związek z mitem o nimfie Leuke, którą porwał Hades. Kiedy zmarła, przemieniła sie w topolę, rosnącą na Polach Elizejskich. 

Z drewna topól wyrabiano dawniej tarcze oraz konstrukcje pojazdów. 

W tradycji dawnych Słowian także była ważna. Sadzono je jako odgromniki. Chroniła też wędrowców przed złymi duchami
Topola czarna, zwana jest sokorą, biała- białodrzewem. Bardzo ją lubię. Jej srebrzysto-białe listki.
Najbardziej jednak darzę sympatią osikę. Nie przez wzgląd na zastosowanie kołków z jej drewna, ale za drżenie jej listków; za wspomnienia też. 
Na osice znalazłam swoje pierwsze dziwaczki widłogonki, o której już kiedyś pisałam

Rąbię tak sobie i myślę, ile tych drzew się ostatnio wycina pod drogi. 
Szersze. 
Szerokie, po których ludzie będą jeździć jeszcze szybciej. 
Jakby to SZYBCIEJ było najważniejsze.
Szybko, więcej, ja, moje.
Po co?

I tak sobie rąbię. I myślę.
Większość ziół pozbierana. Suszy się.

Może wybiorę się w sobotę na rekonesans; zobaczę co nowego w okolicy, co na wulkanach naszych słychać. Z Rudą już tylko.

A póki co- rąbania na parę popołudni.
Sosna i świerk leży.
Nie mam siły. Muszę zlecić męskim dłoniom. 
Kto wie.








5 komentarzy:

  1. Czas uplywa, a bol ani troche nie maleje. Mnie tez zdarza sie czesto nadal plakac za Kira, bardzo za nia tesknie, a jeszcze ta choroba taty...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zleć męskim dłoniom. Najlepiej w długie, zimowe wieczory.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny post, wiesz ? :) Mimo wszystko, mimo trudów i smutków, jesteś silną dziewczyną, Tupajko. I pięknie pachną Twoje włosy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne widoki.
    Łącznie z tymi metrami, wojcieszowianką i Tobą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rąbanie drzewa to ciężka praca, podziwiam, tylko kręgosłupa sobie nie załatw, znam takie.
    Nostalgicznie tu u Ciebie, pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń