Była ze mną 14 lat. W sumie dzięki K., bo pomylił ją z Iwankiem, który wyszedł i nie wrócił.
Była na początku kotem niewychodzącym, razem z Asani, kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Sztygarowie. Potem, po zakupie Tupajowiska i oswojeniu z miejscem, zaczęły obie wychodzić.
Asani zginęła nieszczęśliwie w uchylonym oknie...
Jagoda miała dużo szczęścia, bo latała przez ulicę wielokrotnie i cudem, nic nigdy się nie stało. Raz jedyny, zniknęła na dwa dni, co jej się nie zdarzało (odwrotnie niż u Kici). Wróciła chuda i odwodniona. Chyba ją ktoś gdzieś zamknął.
Ostatnio jednak starość dawała się we znaki. Była już właściwie ślepa. Po omacku- a właściwie dzięki wibrysom i nawoływaniu do nas, odnajdowała się w domu. Zdarzały się problemy gastryczne przechodzące w chroniczny stan, co wymusiło częste karmienie po łyżeczce- inaczej kończyło się katastrofą na podłodze.
W czwartek przestała jeść, odmawiała właściwie jedzenia. Chciała bardzo wyjść na dwór co nie było dla niej naturalne- od 2 lat właściwie żyła tylko w domu. Na zewnątrz, jako ślepak, czuła się zdenerwowana, co nie dziwi...
Myślę, że czuła, że chce odejść.
Umarła w niedzielę, 20 lutego o 15:45.
Byłam z Nią wraz z Absorberką.
Kochałam Ją za to, że była trochę jak pies- lubiła towarzyszyć nam, także jeszcze w Tupajowisku vel Zamku, chodząc na spacery z Rudą i Garipem. Lubiła sie miziać, była komunikatywna, dość grzeczna, bo rzadko właziła na stół czego nigdy nie tolerowałam. Nie szczała do butów nawet jeśli się zestresowała. Nie była złośliwa. Miała anielską cierpliwość dla dzieci. Wychowała dwójkę Absorberów. Trzeci niestety będzie ją pamiętał ze zdjęć....
Żegnaj Kocie...!
Jeszcze w Tupajowisku |
Terapia antyalergenowa Absorberki |
..często czytałyśmy razem... |
Z Absorberem 3 |
Już niewidoma, tu, gdzie teraz jestem |
...poczekam na ciebie mój człowieku .... |
Żegnaj...
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci bardzo. Sama przeżyłam odejście kota i rozumiem, jak to bardzo boli. Trzymaj się - trzymajcie się wszyscy.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Trzymamy się, a pocieszeniem są dobre wspomnienia.
UsuńSmutno gdy odchodzą. Utulam po stracie.
OdpowiedzUsuńU nas zawsze,gdy jeden kot odszedł, znajdował nas następny. Tu odeszła Felix i zaraz pies znalazł maleńką kulkę zaropiałą, Charlottę a wychudzony i bezdomny trzymiesięczny Lucjan znalazł nas w kawiarni. Ludzie go omijali, własciciele wynosili na zewnatrz. A on czekał, aż wyjdziemy.Noi wrócił już z nami.
Oj, jak smutno! Jagoda była tu od zawsze. Bardzo współczuję!
OdpowiedzUsuńTak, był od początku bloga...
UsuńAleż Jagoda jest nadal- w pamięci Twojej i dzieci, w dobrych wspomnieniach.
OdpowiedzUsuńNajprawdziwsza prawda...!
UsuńBardzo, bardzo mi przykro. Miała dobre kocie życie, to jest pocieszające.
OdpowiedzUsuńTeż mnie to pociesza. Myślę, że miała z nami dobrze.
UsuńJak zwierzaczek odchodzi, zawsze długo pozostaje jakaś pustka, żal, smutek.
OdpowiedzUsuńTo był piękny kot, z tych jakie lubię, pręgowany.
Bardzo współczuję.
Dziękuję. Taka niby bura kotka...Z resztą- jaka by nie była, żal został.
UsuńOch... to najtrudniejsze chwile...
OdpowiedzUsuńTo prawda...
UsuńZapłacz
OdpowiedzUsuńKiedy odejdzie,
Jeśli cię serce zaboli,
Że to o wiele za wcześnie
Choć może i z Bożej woli.
Zapłacz
Bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze
Lecz niech uwierzą wierzący,
Że on nie odszedł na zawsze.
Zapłacz
Kiedy odejdzie,
Uroń łzę jedną i drugą,
I – przestań
Nim słońce wzejdzie,
Bo on nie odszedł na długo.
Potem
Rozglądnij się wkoło
Ale nie w górę
Patrz nisko
I – może wystarczy zawołać,
On może być już tu blisko…
A jeśli ktoś mi zarzuci,
Że świat widzę w krzywym lusterku,
To ja powtórzę:
On wróci
Choć może i w innym futerku…
(Franciszek Klimek)
:(
...dziękuję...
UsuńSmutna informacja. Pocieszajace że miała dobre życie
OdpowiedzUsuń