Tak sobie siedzę i myślę
dokąd wyemigrować i mam parę typów.
Mogą być Włochy, te północne, górzyste.
Ładnie mają tam, oj, ładnie.
Może być Skandynawia. Nie zdecydowałam jeszcze jaki kraj dokładnie.
Ciągnie przejrzyste powietrze, porządek. Wkurza narodowe walenie ze sztucerów do łosi, ale co tam.
U nas pospolicie walą do wszystkiego więc może przeżyję?
Myślałam o Korfu.
Ze względu na Durrella.
Choć tyle lat minęło więc może i tam się wszystko fajne popieprzyło.
Czechy ciągną, bo i blisko, żeby wracać, i ładnie, i fajny język, i fajne podejście do życia.
Tylko jak to skoordynować?
Trzeba by przyczepkę dla dziefczynek i perlików z Titolcem, Rudą i Maszę na pakę.
Absorbery- wiadomo- zafotelikowane.
Gorzej z książkami...
Że też czytam i lubię książki.
To takie niepraktyczne.
Praktyczne jednak.
Choćby życiowo.
Dajmy na to Ebiego. Mocka, rzecz jasna. Tak się fajnie czyta, wyobraża, przeżywa.
Książkowo.
Będąc starszą smarkatą bardzo mi się takie typy podobały.
Wilki stepowe.
Dobrze się czyta, lepiej nie obcować w życiu.
Zamykasz książkę i wiesz, że siedzi w środku i że to tylko powieść, nie (nasze) życie.
Teraz unikam ciemności, mroku, jakoś tak mi został obrzydzony.
Ale to i dobrze.
Nawet bardzo.
Przeczytałam kiedyś na jakimś mądrym portalu tytuł:
"Książki, które musisz przeczytać".
"Książki, które musisz przeczytać".
A tam- nic co by mi się z czymś kojarzyło. Zupełnie nieznani mi.
Wydawało mi się, że trzeba przeczytać Dostojewskiego, Czechowa, Ibsena, Strindberga, Manna, Camus'a, Lema, Eco, ewentualnie Stasiuka czy Tokarczuk.
Pewnie (i to nawet na pewno!) się mylę.
Choć dziś wiatr hula za oknem, czas dla wisielców.
Mnie nie nosi, bo się strułam ciasteczkiem z marmoladką.
To znaczy nosi, gdzieś... Ale nie napiszę.
Czas zmiany opon, a jak się wkurzyłam, bo mi jakaś menda kocia obszczała zimówki.
Dobrze, że tylko foliałki, a jednak dłonie, mimo, że miałam rękawiczki, dopiero po paru umyciach straciły kociszczowy smród moczu do znaczenia.
Nie wiem która.
Jagoda się nie przyzna, bo całymi dniami i nocami futro grzeje w kuchni.
Kicia- szczy po kątach w domu wiec chyba by jej się nie chciało w stajni.
Może jednak jakiś facecik.
Kręci się dwóch takich.
Każdy może.
Chyba, że prostata dolega.
Hmmm.....
***
Tytuł - bezpośrednio związany z sytuacją w pewnym kraju, spowodował także zwolnienie blokady umysłowej i przypomnienie wspomnienia Absorberki:
- Tato kiedyś po nas przyjechał pampersem
- ? Chyba kamperem?
- Tak, kampersem.
Tupaju jak szczynek ostro jadący tak że myć trzeba było ręce kilkakrotnie to ani chybi facecik. Ja sobie ostatnio przemyśliwuję o Ciepłych Krajach, dobrze mi to robi, choć dobrze wiem że wszędzie fajnie gdzie nas nie ma. Schodki życiowe to chyba nawet Arkadia posiada. A może by tak w kampersa i na "obkoło" świata?:-)
OdpowiedzUsuńNo to jak nic czarny kocur lekko stetryczały.
UsuńWłaśnie problem mam taki, że ja osiadła jestem, nie nomad więc taki objazd/obchód Ziemi nie bardzo. Liczę, że jednak przewieje te bździny pieluchowe i resztę.
Tupaje zostajo, pieluchy na Księżyc, uroki IQ roztaczać i wykładać skałom księżycowym znaczenie słowa kontekst. W razie ewentualności kontaktu z Alienami tlen się dokręci, bo jeszcze zaczną rozpytywać o to czy hymn nasz Alieny znają i nasza planetka zostanie "celowo wyburzona" ze względu na możliwość siania miazmatów powodujących zaniżenie IQ całej galaktyki. Najśmieszniej jak słabo wyuczony głupek chce powiedzieć "cóś mundrego", perły "intelekta" rzuca w eter mając niemal wszystkich dookoła za wieprze. Za parę lat pni P. będzie wspomnieniem jak inna gwiazda neta - Beger Renata kurwikująca oczętami.;-)
Usuńwiesz, te wilki stepowe są przereklamowane ;-) no wiesz przecież. Chyba całkiem niedawno byłaś smarkata :-D
OdpowiedzUsuńZ wyjazdem to jest tak, że jak mus, to problemy techniczne przestają mieć znaczenie. Chyba. I to jest bardzo smutne. I kurolce zwykle zostają, bo się okazuje, że jadą z nami priorytety. Książki własnie oddaję, VegAnka robi czystkę. Dzieci z Bullerbyn zostają.
Moja Pónia jak Jagoda- od dwóch miechów na grzejniku. Kot niewychodzący.
Oby do wiosny, albo dokądś.
No właśnie te wilki już zrozumiałam i nie chcę.
UsuńZ oddawaniem rzeczy i ksiażek to podobno z madrością wiekową przychodzi. Już parę osób tak ma, ja jeszcze parę lat...Widzisz, a ja kupiłam sobie na półkę, do wziecia jak tylko zapragnę "Cudowną podróż" i "Bellę i Sebastiana", o Londonowych powieściach nie wspominając plus "Księga puszczy" Tytusa K.
Dziś ranek o szóstej przywitało + 9 więc dzis Ala Wiosna :)
no więc ja taka mądra, a z Dziećmi z Bullerbyn i Małą Księżniczką się nie rozstałam :-D tłumacząc sobie, że przecież takiego wydania już nie dostanę :-))) i też chcę je mieć pod ręką, jako i Durrelle, no właśnie, Księga Puszczy... no trzeba raczej półki robić.
UsuńBardzo wczesna wiosna, jak mówią entuzjaści Roślinnych Spacerów.
Hm, hm. Miejmy nadzieję, że pielucha jednak jest jednorazowa i skończy w śmietniku w miarę szybko. Nie chciałabyś do Inuitów? Albo jakichś Indian?
OdpowiedzUsuńNo może, ale by się chichrali, że mięsa nie jem.
Usuńgdzieś napisałam na FB, że jestem lokalną patriotką i nie mam zamiaru nigdzie swego doopska ruszać... niech Ci co debilnie ględzą najlepiej w kosmos odlecą ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Kalinko :)
Ja się zapisałam na Irlandię albo New Zealand - ze względu na owce, dobrze bym im tam było. Ewentualnie Czesja, bo blisko. Suki będą zadowolone, gdziekolwiek, byle z nami. Kotełka już nie mamy... :( Kury pewnie zostawię sąsiadce. Z książkami będzie problem ;) ale zabiorę te ulubione. Gorzej z kamolami Padre :)
OdpowiedzUsuńNo to może razem gdzieś się wybierzemy, gdzie jest fajnie, normalnie i nie za ciepło?
O i fajna by się ekipa stworzyła :)
UsuńHrehrehrehre, kampers jest boski ;)))
OdpowiedzUsuńTakie rozmowy "dokąd by tu?" toczą się zawsze na jesieni. Odpowiedzi zawsze te same.
OdpowiedzUsuńNa południe, w kierunku światła i witaminy D.
A ja chyba zdziadzialam, bo nigdzie mi sie ruszać nie chce. No chyba ze w Bieszczady... Pozdrowki
OdpowiedzUsuń