Piszę bardzo szybko.
Zagrzałam, właściwie zagotowałam sobie mleko prosto od paszowickiej krowy.
Mleko gorące zwykle mnie zwija do snu więc jak zobaczycie coś takiego:
etchm;xdjhskhczhzzjhjsg dhgUWuiJJZHDF kHKJ...............
znak to, że tulę się do klawiatury.
Udało mi się załapać i kupuję codziennie.
Cena, hmmm...wysoka (3,5 zł za 1,5 l). Dziwne nie jest. Nie ma konkurencji w okolicy.
Znaczy są dwie krowy jeszcze, ale takie bidne, zafajdane, bo się dziadowi czy babie wstrętnej zgrzebłem nie chce ruszyć; parszywe stworzenia ludzkie. Poza tym krówy się pasą zaraz przy krajowej 3-ce.
A TĘ krowę znam z widzenia ;)
Czysta. Zadbana.
No, ale cena o złotówę większa niż od pewnej innej, też wypasionej, ale na podleśnych łąkach.
Trudno. Tu mam 2 min od domu- tam 12 km.
Wyjszłoby na to samo, doliczając paliwo, a może i więcej.
Grzeje człowiek takie mleko i się dziwuje.
Łyżka jakoś gorzej się w nim rusza, choć nie kwaśne przecież.
Im cieplejsze tym więcej perlistych kulek tłuszczu na powierzchni tańcuje (o fuj! zawoła inny konsument, tudzież ekspert od zdrowego żywienia- TFU), a po zawrzeniu jeszcze dobre paręnaście sekund się gotuje.
Będziemy kwaśne pić, sery popróbuję, bo Absorbery na razie się krzywią, niestety.
Chyba będę mieszać po trochu i do smaku przyzwyczajać, tak jak odzwyczajałam Młodego od proszkowego mleka. Po troszku dolewałam zwykłego, w końcu przywykł do krowiego.
Poszukiwania nowych smaków i dań w związku z moim ("idiotycznym", "chorobliwym") przejściem na niejedzenie mięsa ssaków i ptaków (ryba raz w tygodniu), dają efekty różne.
Dziś całkiem ciekawe smakowo i potwornie wypełniające, kotlety z kaszy jęczmiennej.
Pamiętać tylko trzeba, że muszą być małe, no i maczać sobie łapki w wodzie, bo się masa okropnie lepi- oczywiście nie do siebie.
Ja robię z jajkiem, bo jajka od swoich kur- uważam, że szczęśliwych- jem. Kto nie je- może zlepiać bułą tartą lub mąką kukurydzianą.
Doprawiam jak mielone tradycyjne- cebulą, czosnkiem, majerankiem, sól, pieprz, świeży tymianek, pietruszka, a dziś dodałam mięty jeszcze.
Dopełnieniem tego dania byłby sos grzybowy, ale z grzybami posucha.
Posucha też na murawce w okolicy rezerwatu "Nad Groblą", gdzie jeździmy się z Absorberostwem pikniczyć.
Koc jednak musi być solidny; nie taki tam fiu-bździu z konisiem, bo w tyłek trawy gryzą.
To tak, gdyby ktoś chciał się tam ... turlać na przykład.
Tylko żółwia brakuje ;) |
Ostatnia fota przypomniała mi pewien dowcip:
Trzyma zwierzątko pod pachą, podchodzi do kasjerki i prosi o bilet:
- Poproszę jeden normalny i jeden ulgowy, dla żółwia.
- Przykro mi, ale to nie jest zoo, nie może pan wejść z żółwiem!
- Ależ to mały żółw, zachowuje się cichutko, przecież nikomu nie będzie przeszkadzał.
- To porządne kino, proszę nie blokować kolejki!
- Ależ proszę pani, kupię dwa normalne.
- Nie i już. Następny!
Facet odszedł jak niepyszny, za zakrętem wsadził sobie żółwia w spodnie i po chwili wrócił do kasy - pod pachą miał już tylko pudełko z popcornem, w ręce kolę.
Tym razem dostał normalny bilet bez większych problemów.
W środku seansu postanowił pozwolić biednemu zwierzęciu pooddychać trochę świeżym powietrzem.
Rozpiął więc rozporek aby żółw mógł w końcu wychylić szyję.
Kilka siedzeń dalej w tym rzędzie dwóch gości rozmawia:
- Stary - widziałeś?
- Co?
- Ten facet tam - ma fiuta na wierzchu!
- No i co z tego? To erotyczny film - ty też prawie masz.
- No... ale mój nie wpieprza popcornu!
Wpis sponsorował:
Żółw made my day :D
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie i tego zolwia o malo sie nie posikalam! :))))))))))
OdpowiedzUsuńA bez mleka to ja zyc nie moge. Krowy tylko w poblizu nie mam, wiec biore ze sklepu. ;)
U nasz mleko chodzi po 2 zeta.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę mleka. Ja kupuję mleko za 3zł litr i to niestety nie tak jak Ty prawdziwe tylko już przetworzone choć i tak dużo lepsze niż te z kartoników...
OdpowiedzUsuńUsmialiśmy się oboje! Dzięki Tupajko!:-))
OdpowiedzUsuńPrawdziwe mleko jest bezcenne ;) i dobrze, że masz możliwość żeby je kupić. Na zdrowie !
OdpowiedzUsuńA swoje kozie sprzedaję po 7 zł . Ale dużo też rozdaję, żeby nie było żem zdzierca.
Fajny żarcik :))))
Takiego mleka to ja od lat nie piłam.
OdpowiedzUsuńTo musi być przepyszne mleko! Mniam!
OdpowiedzUsuńMoi miastowi też nie chcieli wiejskiego mleka. Ohydne, tłuste, bleee... problem tkwił w głowach. Przez jakiś czas podstępnie przelewałam mleko do kartoników po "mleku" ze sklepu. Ja piłam mleko od krowy, a oni z kartonu i wszyscy byli zadowoleni ;)
OdpowiedzUsuńNiom, dolewam już 3/4 i jest w porządku. W następnym tygodniu już 100 %.
UsuńMleko piją cielęta P;) W sumie przekonuje mnie to, co mówia weganie: dlaczego akurat krowie? A nie szympansie czy goryle? - w końcu naczelne bliższe nam niż krowa?;)
OdpowiedzUsuńA tak na serio mleko mi nie podchodzi...
Żółw w kinie to dobry pomysł - bo niby dlaczego nie...
O, ja to jak Kretowata mniej więcej. Tylko bez wersji z cielętami. Nie podchodzi mojemu brzusiowi po prostu i w czystej postaci nie trawię zbyt dobrze. A wczoraj koło Tupajowiska mknęliśmy ;)
UsuńNo super, że do mnie zajrzałaś :) |Podoba mnie się twe poczucie humoru - będę zaglądac bankowo!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję,że i ja w mojej nowej wiejskiej okolicy znajdę krowę - bo osobiście zamierzam mieć kozy :D
Witam, rozgość się :)
Usuńech, kozule...:)
Jakość wiejskiego, prawdziwie krowięcego, określę po zapachu i smaku - pasza, antybiotyki, czystość zwierza, higiena obory, warunki schładzania [zawodowe doświadczenie zootechniczne ]. Żadna z nielicznych krów w okolicy nie spełnia moich oczekiwań co do produktu, co broń boże nie jest winą jej, a właścicieli . Nie pijam, nie lubię zresztą. Lubię sery domowe, ale to musi być MLEKO!
OdpowiedzUsuńTo jest na prawdę dobre. Nie śmierdzi (a takie też pijałam), nie ma też jakiegoś specyficznego smaku. Oczywiście jest bardziej bogaty niż uhate sterylia;) Co ciekawe- zero reakcji układu pokarmowego. A po innych miałam zawsze po pierwszym kubku niegotowanego....
Usuń