.

.

niedziela, 28 czerwca 2020

Do znudzenia- a może : zawsze warto o tym mówić


No właśnie.
Pomyślałam, że znów będzie o tym, o czym pełno w Internecie. 
Tam o tym się mówi, pisze, fotografuje. Rozmawiam o tym z najbliższymi. 

Bioróżnorodność. Pojęcie do znudzenia powtarzane,  wyświechtane jak stara ściera.
W odróżnieniu od ściery- zawsze potrzebna, nie tylko na początku.

Czemu znów o tym- mimo, że krótko, bo Orzeszek czuwa bym była Matką pełną piersią, a temu, że mieszkając na Nowym widzę to szczególnie ostro. 


Nasze miejsce to enklawa. 
Zielona wyspa pośród krainy tui i abiotycznych, przyciętych na centymetr trawników. Czekam, aż któryś z jej posiadaczy postawi sobie piękny domek dla pszczół- najlepiej taki z modnego marketu budowlanego.
Straszne to, ale prawdziwe, że obecnie wsie to dziwaczne twory. Żal mi jaskółek dymówek, które nie mają gdzie zakładać gniazd, bo w promieniu kilku kilometrów nie ma obór....
Dobrze; my też nie mamy krów przecież, ale jaki jest problem w obsadzeniu domu choćby bylinami?
Brak drzew (te cholerne liście jesienią!)- i to nawet owocowych, krzewów...Kompletna pustynia.
Fakt- tacy ludzie nie mają dylematu- kiedy i czy kosić- po prostu koszą. Czy my kosimy? Tak, ale z głową i nie wszędzie. Zależy nam na żywym ogrodzie, a nie na polu golfowym.
Tak samo- dajemy pożyć "chwastom"- są bazą żerową dla wielu gatunków owadów, poza tym to także elementy wzbogacające nasze otoczenie.
Zastałam tu sporo kwiatów, które dopiero mogę teraz oglądać, bo kiedy się przeniosłam to był wrzesień i większość już przekwitła lub zmarniała przegrywając walkę o wodę.

Dominują rośliny o kwiatach fioletowych (dzwonki) , które szczególnie chętnie odwiedzają puchate tyłki - czyli trzmiele.
Na obszarze, który zasiedliłam rutą, szałwią, macierzanką i piołunem- bo sucho jak pieprz, wiosną zazieleniły się roślinami, które na pierwszy rzut oka wyglądały jak kosmosy, ale okazały się ostróżkami jakimiś. Nie wnikam już jakimi dokładnie (choć powinnam, ale..) - najważniejsze, że kochają je trzmiele!
Nie przeszkadza im także sucha, gliniasta gleba.




W jednym czasie mogę zaobserwować po 8 do 15 trzmieli na tak małej powierzchni.
Co ciekawe- żerują głównie trzmiele ziemne. Kamienniki też "mam", ale one preferują koniczynę białą.
Koniczyny u nas po pachy, bo obsialiśmy część części uprawowej koniczyną perską. Pachnie kumaryną na odległość!
Mamy ją też w szklarni. Niestety jest bardzo rozbuchana więc musimy ją przycinać, żeby rośliny uprawne nie gniły od nadmiaru wilgoci,  a ślimole nie zeżarły nam wszystkiego. 

Koniczyna perska z pomidorem i... konewką :)

Dość różnorodnie jest i na opłotkach- naparstnica purpurowa

Łany koniczyny perskiej

Zielny ogródek- ostropest plamisty

Ogórecznik lekarski

Kolendra- tu już kwitnie- też chętnie odwiedzana, ale głównie przez pszczoły

Kapusta. Całkiem spokojnie żyje sobie w towarzystwie facelii

Naparstnica żółta

Taki mam widok z kuchni :) 

Imbir- wyhodowany z kłącza z Biedry

Absorberka z trutniem

Róże z przybraniem ;) 
Ogród nasz spontaniczno- minimalistyczny, bo większą część wiosny byłam absolutnie niezdolna do robót ziemnych, a Małż dzielnie robił co mógł, dzieląc czas na zakupy, pracę przy pszczołach i zawodową...
Teraz bardziej mam możliwości, choć właściwie tylko na odległość wózka :)
Fajnie według mnie funkcjonują warzywa pospołu z ziołami. Nie udało mi się wyhodować w tym roku hyzopu. Bardzo mi go brak, ale przyjęła się mierznica czarna, ruta i piołun a to już dużo.
Przyjaźnie i niechęci roślin wobec siebie są łatwe do poznania dzięki wielu książkom. Warto o tym poczytać i zastosować w ogrodzie.
Przy swobodnym podejściu - sami to zaobserwujemy.
Poza tym czasem warto poczekać, dać na luz- często z glebowego banku nasion wyłażą rośliny, których na prawdę potrzebujemy, dobrze osadzone w danym siedlisku a tym samym zdrowsze i odporniejsze.
A chwasty? Jakie chwasty :) Wszystkie to zioła- różnica tkwi w wielkości populacji :)

Żal, że nie wszyscy tak to widzą. Może uda mi się parę osób przekonać. Póki co- ptaki, pszczołowate, ropuchy, jaszczurki i jeże - zapraszam do nas!








10 komentarzy:

  1. Tutaj, stworzyłeś już sobie miejsce szyte na miarę. Powodzenia 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodaję tylko, bo stworzyli inni, ale pomału co nieco, pospołu z Matką N. wskóram ;)

      Usuń
  2. Lubię czytać Pani wpisy, bo są po prostu mądre i prawdziwe. I tyle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Młą się wydawa że to jakiś krewny ostróżeczki polnej Delphinium consolida. Są takie ogrodowe wersje sprzedawane jako ostróżka letnia vel pospolita. Tak jej się wydawa bo roślina ta w przeciwieństwie do złożonych ostróżkowych hybryd sieje się jak marzenie. Jak nie będziesz nachalna z usuwaniem przekwitłej rośliny ( a nie podejrzewam Cię o taką bezczelność wobec zielonego ) to co roku będzie się pojawiać. To naprawdę miła roślina, na własny użytek nazwałam ją ostróżką koperkową ( przez listki ). Jak wszystkie ostróżki lubi wapienko, pewnie dlatego u mła zawsze się siała w okolicach dowapnowanych sasanek. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Koperkowa! Dokładnie :) Wygląda mi na taką co sprosta temu kawałkowi gleby :)

      Usuń
    2. Na pewno sprosta, to w zasadzie hardcore. Co do tujozy to mła się zawsze jakoś tak mało elegancko rymuje z wyrazem ch.joza. Mła podejrzewa że masowe występowanie tujozy koreluje z zanikiem niektórych funkcji płatów czołowych u nasadzających ( raz jej jeden z lekka nawalony chirurg od nerwów cóś tłumaczył o wyobraźni, moście, siodełku i tych funkcjach płatów ale mła nie spamiętała o co kaman bo on tłumaczył mętnie a mła poznawcze moce mózgu nie dopisywały co podobno można też poznać po zmętniałych ślepiach ). Te ogródki jeden w jeden takie same, tyrawniczek i tujka to wręcz bolą. No i kostki musi być dużo, bez kostki wszędobylskiej w zasadzie taki ogródek się nie liczy. Co tam droga do domu, autostradę z kochy pod drzwi trza podciągnąć! I dopiero wówczas domek dla owadów ekologicznie pieprznąć na środku tyrawnika.

      Usuń
    3. O, to, to! Też uważałam, że to jakiś problem z mózgiem lub kompleks jakiś. A najpewniej i jedno, i drugie...

      Usuń
  4. Tujoza powiadacie. Nie przepadam za tujami, ale je mam. Posadziłam szpaler wzdłuż drogi i od północnej strony ogrodu. I jestem bardzo zadowolona. Po pierwsze, cały pył z pól i drogi zatrzymały. Po drugie, zimą, kiedy wieje od północy, w moim ogrodzie jest zacisznie. O takiej prozaicznej rzeczy, jak "parawan" przed wścibskimi nie wspomnę.
    I mam szpaler tui, które zasłoniły bardzo brzydką ścianę magazynu. I raczej nie cierpię na zanik jakiegokolwiek płata w mózgu:):):) W wielu ogrodach tuje sadzi się z takich samych względów, z jakich ja posadziłam.
    natomiast taki widok z okna kuchennego bardzo mi się podoba, jestem za "dziką naturalnością ogrodową", ale nie wszędzie tak się da.

    OdpowiedzUsuń