.

.

środa, 1 maja 2019

Co ci się nie podoba?


W przyrodzie zwykle panuje równowaga. 
W społeczeństwie ludzkim też. Czasem- niestety przewaga starych przekonań, przyzwyczajeń lub po prostu poczucie dziwnie pojętej- a właściwie chyba typowo ludzkiej- estetyki.
Jedni lubią patchworki - inni tuje i pole golfowe.


Dziś w Trójce słyszałam krótką audycję na temat łąk w mieście ( z udziałem Fundacji Łąka). 

Dobrze, że się o tym mówi; fakt, że 9:40 i świąteczny dzień- może więcej osób usłyszy.

Sama lubię różnorodność właściwą danemu siedlisku. Mądrość przyrody jest zawsze.
Wystarczy ją zauważyć, poczekać, zaniechać.
I tu nasuwa mi się coś w co ostatnio zaczynam wnikać- uważność w życiu. Tu i teraz - ale to dobre, bez zachłanności na zapas. Bezpieczne carpe diem, bo jutro może nie nadejść, więc doświadczam, kocham, patrzę i widzę, daje, ale i biorę, bez zachłanności. Spokojnie.

Tyle możemy wziąć, nie niszcząc i nie nadwyrężając.
Siebie i innych.

Przechadzam się po Tupajowisku i patrzę.
Trochę utnę- gdzieniegdzie tylko, bo sucho i te 5 godzin deszczu to kropla na Saharze.
A Sahara już u nas. Nie tyle z pyłów, bo one nie z niej, ale z naszych gleb.
Odsłanianych bezmyślnie. Prześladujemy drzewa, zadrzewienia śródpolne....

A ja?
Można powiedzieć, że ścieżkę sobie do kompostownika wyrąbałam w trawach.
Przed domem kosze dwa razy.
Przyjdzie czas, że to będzie chrzęstowisko.
Niewiele przetrwa. Więc chronię glebę. I to co jeszcze tu rośnie.




Cały pas równoległy do drogi to suchy teren. Od dwóch lat spędzam sen z oczu niektórych koszę dwukrotnie.
Po zeszłorocznej suszy wypadło nieco trawy. Przetasowały się gatunki. 
Mam, prócz kurdybanka przetacznik i - ku w sumie mojemu zadowoleniu, rozpełza się lebiodka. Roślina lecznicza i miododajna. Nie mam jej za złe. Późniejszy czas będzie należał do dziurawca, który sam przywędrował. I bardzo dobrze!
Czas suchy i ciężki nastanie pewnie, może i niebawem.
Karagany też ledwo zipały.



Za to poszerzył się "asortyment". Wilczomlecz. Który? E. verrucosa? Niepewnam.


Dziury po wypalonych słońcem trawach pięknie zabliźniają inne rośliny z bazy nasion w glebie. 

Poduchy lebiodek

A gdzie nie mogą - tam poślą melisę i poziomki.
I dobrze.

Kurdybanek okrywowy

Wyka. Miał być nawóz zielony. Będzie fitomeliorant i miododawca.

W części ogródkowej radzimy sobie jakoś, wspólnie z roślinami ;)
Górą- okrywowy bluszczyk kurdybanek. Wśród traw też przenika,  plus płożący gatunek pięciornika, który mnie zawsze wkurzał (bo to potrafi) na grządkach.
Ponieważ nie walczę już o każdy skrawek skopanej gleby, kępami zostawiam "zatrzymywacze" wilgoci- mierznicę czarną, jasnoty ( w tym roku sporo białej też).
Jesienią posiana wyka ładnie się rozrasta.

Podwórko to obecnie królestwo mniszkowe.
Kurdybankowe też.




Boski glistnik

Nieperfekcyjny skalniak. Misz i masz :) 

Cieszę się, że jeszcze zielono. Kosaćce, krwiściąg....

"Ty się cieszysz, a tu płakać trzeba"!
(ogród "zapuszczony- WSTYD"!)
Korytarz między domem, a bzami, z jasnotą białą, plamistą, przytulią, podagrycznikiem, ziarnopłonem wiosennym. Korytarz do przemieszczania Jeżusia.





Póki mieszkam- będzie dziko i różnorodnie.
Tyle mojego.
I... Ich.
















17 komentarzy:

  1. He, he, he, jako nieperfekcyjna pani domu i zapuszczona ogrodniczka ( powinno być zapuszczająca ogród ale zapuszczona to jakoś tak dosadniej ) rozumiem a nawet podzielam. W tym roku pielenie wiosenne wykonałam tuż przed kwitnieniem konkretnych kfiotów na które lubię sobie popaczeć. A poza tym gleby nie tykam bo suchości strach się bać. Co do drzew to uważam że kara za ten masowy, kretyński wyrąb z epoki wczesnego Szyszki jest niestety jak najbardziej należna i jedyne co mła dziwi to że tak szybko następuje. Mam wrażenie że to efekt śnieżnej kuli, coraz szybsza i coraz większa ta degradacja wszystkiego wokół. Niestety tak to jest jak się czasem demokracja zwyrodni i przelezie w ochlokrację. Wszystko jednak wskazuje na to że naturalne następstwo ochlokracji jakim jest terror raczej nam nie grozi bo: każda władza z definicji jest nienawidzona przez zaciekłych ochlokratów ( taka niespójność systema ), uwłaszczeni ochlokraci jako nowobogaccy są szczególnie nielubiani przez tych którzy też by chcieli a nie mogą. Rewolucjoniści, czy tam inni miłośnicy sanacji, odnów moralnych czy inszych gwałtowności systemowych nie chcą pamiętać słów Dantona - "Rewolucja, jak Saturn, pożera własne dzieci." Szkoda tylko że zanim dobierze się do potomstwa to narobi szkód jak cholera. No ale bądźmy optymistami i uważajmy z pieleniem. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W samo sedno, choć obawiam się czasem, że głoopi ludzie nas jak te drzewa kiedyś wyrżną.
      pozdrówki

      Usuń
  2. Dobrze piszesz Tupajo :) ja mam za malo ziemi, zeby cos odlogiem zostawic, ale... mam mniszki kwitnace, mam glistniki i pokrzywy, mam wilczomlecza i niestety mam perz, ktory demoluje mi moje male "uprawne kawalki".
    W tym roku nie walcze zbytnio w ogrodku, poustawialam sobie wszedzie donice i wiadra z kwiatkami i na razie jestem szczesliwa :)
    Ale trawnik musze wreszcie skosic!
    Moje krzewy i drzewka owocowe pieknie kwitly, a jak beda owoce, to i tak wszystko ptaki zjedza, dla mnie zostawiaja regularnie owoce josty (agresto-czarnaporzeczka), ktore nawet golebiom nie smakuja, a mnie i owszem :))))
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minimalizm jest dobry :)
      A josty nie znam, smak bliżej agrestu czy porzeczki?

      Usuń
  3. Też odnoszę wrażenie, że degradacja przyspiesza. Na moim gumienku nawet tzw. chwasty nie rosną. Tylko mech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bu....
      Wielkopolska stepowieje; już na studiach mi tluczono do głowy. U nas chyba już też. Z resztą jak te bałwany dalej będą rżnąć wszystko co przypomina im drzewa i krzewy to będzie totalna Sahara Rzeczpospolita.

      Usuń
  4. No to powiem co u mnie. Mam miejski ogródek, z kostką brukową na podjeździe i chodniku wokół domu, ale trawnik opanowany przez roszalały kudybanek, mniszki i koniczyny, żywopłot z daglezji w parterze zagęszczony przez pokrzywy i glistnik, wokół oczka wodnego istna dzicz, w której rośnie co chce, ku zadowoleniu rozmnażających się tu co roku ropuch, mięta i melisa rosną wszędzie, a najchętniej między kostką brukową. Stara pryzma kompostu nie ruszana od lat, bo mieszkają w niej jeże i padalce. Co do obserwowania i odpuszczania - trzy lata temu była w okolicy inwazja mszyc świerkowych, świerki wyłysiały błyskawicznie, ludzie w panice powycinali drzewa... ja odczekałam, przyszła armia biedronkowych larw, podjadły sobie tych mszyc ile wlazło, świerki po roku odżyły. No i w tym miejskim ogródku mam drzewa owocowe (czereśnie ledwo zdążyłam spróbować, ptaki zjadają prawie wszystkie) i grządki warzywne (zaciszna okolica, mało pojazdów, więc mam nadzieję, że bardzo zatrute toto nie jest), podczas gdy sąsiad wyciął stare jabłonki, żeby wsadzić sumaki. Kłujący straszliwie i rozrastający się nadmiernie berberys zostawiam dla pszczół, miododajnych mam zresztą więcej. No w każdym razie nie wszyscy jeszcze oszaleli, niektórzy chcieliby jednak trochę na tej planecie pomieszkać.

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż, wszystko dostosowuje się do zmieniających warunków. Tak ma być. To dobre. Tylko człek zagubił się. Nie każdy, ale większość...co zrobisz. Robim co możem, i tyle. Ziemia sobie da radę. Śliczny masz ogród, ja nieogródkowa, ja oglądam. I się cieszę. I pozwalam :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. My na wiosce mamy naturalna zieloną dzunglę i busz, wiec dokladam sie do dbania onaturalne zasoby natury.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozdrowienia z tak zwanego zapuszczonego gospodarstwa, gdzie trawę koszą konie a chwasty ( które częściowo zjadamy my) mają się dobrze, wręcz są pod ochroną : )

    OdpowiedzUsuń
  8. Na razie pozdrawiam :) Tyle co przeczytałam ale jeszcze przede mną wgapianie się w twoje zdjęcia, które zaliczam do relaksu... ale żeby był relaks to musi być najpierw praca... :)
    Też pielę z rozwagą bo można więcej zniszczyć niż poprawić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Miód na moją duszę... Oby jak najwięcej było takich miejsc jak twoje a ludzie mięli twoją mądrość do natury. Amen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zarażam. Choć trochę. A najlepiej jakbym była jako ten wąglik :D

      Usuń
  10. Pozdrowienia od czytelniczki Pani bloga, mieszkam stosunkowo niedaleko i chętnie zwiedzam nasze okolice. Jednak wydaje mi się, że ludziom, sąsiadom jest obojętne, czy ktoś kosi czy nie, mają swoje sprawy i problemy. Ewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i odwzajemniam :)
      Z tym co kto ma w ogródku to różnie- w zaleznosci od człowieka- jest solą w oku, bez wartości lub wywołuje miłe uczucie.
      pozdrawiam

      Usuń