.

.

piątek, 7 listopada 2025

Boberek- ścieżka edukacyjna - mozaika kolorów, fitoncydy i moc lasu

 Pierwszy raz przeszłam się nią z K. Mieszka we wsi obok. Olszyna Dolna, na trasie Lubań- Gryfów Śląski. Ode mnie niespełna 10 km, 15 minut przy bezkorkowym mieście i jestem na miejscu. 

Dziś szłam z Absorberem Trzecim, ale odwrotnie. Zaczęłam od wejścia bliżej wiaty- zadbanej, jeszcze nie zniszczonej przez lokalsów i przyjezdnych. Oby jak najdłużej trwała. Jest obszerna, ma ławy, obok miejsce na ognisko, naostrzone badyle plus opał przygotowany. 

Wiata jest na trasie ścieżki edukacyjnej na terenie lasów Nadleśnictwa Świeradów. Lasy ciekawe nawet nie włażąc za bardzo- co zapewne uczynię kiedy sama będę tam łazić, sporo buka, świerk, sosna, brzoza, lipy i dęby. Miejscami górki i dolinki, małe wąwoziki, olszyny z wodą. Na trasie - zbiorniki retencyjne z naturalną roślinnością szuwarową, wzniesione jeden wyżej drugiego. Po drodze - dawne miejsca bytowania bobrów z zachowanymi, uschniętymi już w wyniku ich aktywności -drzewami. Ścieżce towarzyszą tablice edukacyjne, całkiem porządne i treściwe. Choć.... kiedy stoisz i czytasz o wartości lasu, a mijasz wysokie na 3 m ściany ze ściętych drzew- robi się trochę strasznie. Nie będę znów pisać o rozmiarze wycinek- wszyscy to widzą, nic się nie zmienia. A to nie jest normalne jak zawsze pozyskanie. 
Trochę świerka suchego widać, ale są miejsca, gdzie widać ma się dobrze.  Droga nie jest za bardzo zryta- ale to nie przez wzgląd na delikatność zrywek- tu też wjeżdżają potwory harwastery i inne potwory do rzezi drzew. Tylko droga po prostu pięknie utwardzona i tylko miejscami, przy wilgotniejszych siedliskach i w obniżeniu terenu mieliśmy mały kłopot z przejściem. 

Generalnie spacer tą ponad 3 km trasą jest bardzo przyjemny. Nie jest płasko- rzeźba zróżnicowana, siedliskowo też ciekawie. Dziś grała jesień na kolorach więc było pięknie.  Planują powroty- zimowe, aa najbardziej czekam na wiosnę. 













niedziela, 19 października 2025

Leszek Możdżer, jabłka i piękne okoliczności jesienne

Nie będę się zanadto rozwodzić, ale to był weekend!

Lubański Dom Kultury obchodzi w tym roku swój jubileusz 80 lat istnienia. Sporo się dzieje, spektakle, 

recitale i koncerty.  Niewiele do tej pory z tego korzystałam, bo ciągle cos, albo nie dla mnie - ale ten koncert był mój. Leszek Możdżer. Jak wiecie to jeden z moich ulubionych muzyków i kompozytorów jazzowych, ponadto nieprzeciętny Człowiek, myślący bardzo podobnie jak ja, kierujący się podobnymi wartościami. Rzutem na taśmę zdobyłam bilet i w sobotni wieczór zasiadłam na sali. On- jak zwykle boso, piękne aranżacje utworów- zarówno jego kompozycji, jak i Komedy czy Danielssona. Urokliwe dygresje dotyczące życia, wartości- uwielbiam w nim to. Kiedy okazało się, że podpisuje płyty, kupiłam jedną z niewielu których nie posiadam i - stanęłam po autograf, a znajoma zrobiła mi pamiątkowe zdjęcie. Chwila rozmowy. Cudowny wieczór!



Sobota porankiem i południem - spędzona za granicą, w szkółce drzew i roślin ozdobnych w Lobau. Przywieźliśmy 5 jabłonek, które zostaną posadzone zamiast paru leszczyn. Miejscówka ładnie zorganizowana, dzień otwarty- sporo ludzi, ale było w czym wybierać. Postawiliśmy na złote renety, jest i parę wcześniej dojrzewajacych- do zapylania dobranych odmian lokalnych. Na stołach wyłożono kilkadziesiąt odmian jabłek, grusz. Wyglądało to przepięknie. Spokojnie można było obwąchać i pooglądać. 
Ceny- cóż, za drzewka wysokie na 1,8 trzeba zapłacić 34 euro. 
Starsze są dyszkę droższe. 
Jeśli kto ciekawy miejsca to klik do szkółki











Dziś- nie gorzej, spotkanie ze znajomymi w Pobiednej i spacer. Piękna jesień na pograniczu polsko- czeskim. 











sobota, 30 sierpnia 2025

Tupaja na wywczasie- Czeska Szwajcaria. Znowu.

Po raz drugi i zapewne nie ostatni, bo urzekła nas okrutnie. Po prostu. Czuję się tam jak u siebie.
Pięknie, górki, fajne luźne klimaty, piękny wesoły język, otwarci ludzie. Czechy mnie coraz bardziej uwodzą, ciągną. Wiemy, że zwykle dobrze tam, gdzie nas nie ma i wytarte jak szmata hasło- wszędzie dalej trawa bardziej zielona jest- ale póki co- zostawiam to na boku. Pełna wspomnień, radości, płuc pełnych dobrego powietrza. Pochodziliśmy, młodzież i małż się pokąpali, najmłodszy Absorber pohulał na rowerze. 

Zatrzymaliśmy się w miejscówce tej samej co w roku ubiegłym. Sprawdzony domek, bez innych lokatorów. Co prawda gotowałam co drugi dzień, ale dało się przeżyć. Poza domem- zwykle smażeny syr i osławione hranoulky czyli frytki. Ja wymiekłam po pierwszej biesiadce. Mój kochany żołądek nie lubi już smażonych potraw. Ale radość Absorberów- bezcenna. 

Gdzie nas zawiało- ano do Czeskiej Szwajcarii. Całe 140 km od domu. Niedaleko więc. Choć droga przysparza mi zwykle nerwów i kurczliwego chwytania się fotela w aucie. Górki, potem ostro w dół, potem znów, zakrętasy- ktoś powie- po prostu górskie drogi. I ma rację!

Nasza miejscówka to mała wioska niedaleko pięknego Decina. Miasta z zamkiem, zoo, aquaparkiem, muzeum. Fajna miejscówka do zjedzenia- dużo ciekawych knajp, winiarni. Ja tym razem miasto całkiem odpuściłam. Byłam na spokojnym wywczasie. Ktoś się śmieje- ze wsi na wieś. Ale na wieś czeską, w górkach innych nieco niż nasze, a przede wszystkim w innym ludzkim klimacie. 

Wieś miała swoją miejscówkę dla dzieci, spotykali się tam także dorośli. Popołudniami i wieczorami, zwykle w piątki i weekendy. Grają w boule, młodziaki bawią się na wypasionym placu zabaw. Czysto, nikt nie niszczy wspólnego dobra, ludzie piją piwo, ale kulturalnie.  Widać, że Czesi są inni od nas. Bardziej nastawieni na bycie w społeczności. I chyba bardziej otwarci. 

I chyba jednak bardziej lubią drzewa, bo nikt ich nie wycina bez potrzeby. W niemal każdej odwiedzonej przez nas wsi jest masa starych drzew. Drzewa rosną przy samej jezdni i nikomu to nie przeszkadza. Tworzy się sporo alei, w tym obsadzanych drzewami i krzewami owocowymi. Wszystko ładnie pozabezpieczane przed zwierzyną, a w tym roku popodpierane gałęzie, bo uginają się od owoców. 






Piaskowce mają tu swoje królestwo. W tym- sztandarowa Brama Pravcicka. Naturalny skalny most w pięknie wkomponowanym budynkiem. 



Jest tu sporo wież widokowych. Nie jestem fanką wspinania się na nie, bo najlepiej czuję się jednak ze stopami na ziemi, ale akurat blisko nas, na wzgórzu Pastevni Vrch, jest ciekawa- jak z Gwiezdnych Wojen- przynajmniej jak dla mnie dziwaczna lekko, ale z ciekawym, prostym rozrysowanym schematem wzgórz widzianych z góry. 





Wzgórze ma ciekawe ukształtowanie, porośnięte jest roślinnością łąkową i drzewami owocowymi, a także tarniną i czeremchą. Już drugi rok obserwuję tam dorosłe pazie żeglarki. Łąki są utrzymywane dzięki wypasowi krów. W ogóle dużo tam hoduje się bydła mięsnego. 


Pohulanka czeska to także miejscówka z naturalnym kąpieliskiem Biotop w  Novy Svet. W tym roku mało wody, ale spokój, a do tego jaszczurki, ważki i traszka. Rybek mniej, Absorberka była nieco zawiedziona. Może w następnym roku....





Okoliczne lasy to zwykle drzewostany z nasadzonymi sztucznie świerkami. W domieszce jawory, buki, brzoza i jarząb zwyczajny. Te dokonują żywota zjedzone przez korniki. Wszędzie drzewa cierpią suszę, a świerki ze swym płytkim systemem korzeniowym wyraźnie sobie już nie radzą. Stoją martwe drzewa, ale już w podszycie suną ku górze buczki, jarząby i brzozy. To samo na terenie pod wspomniana Bramą. Tam był wielki pożar, z którym zmagali się mieszkańcy w 2022 roku. Żywioł strawił wtedy ponad 1000 ha. Po drodze widzieliśmy osmalone pnie martwych drzew. Wszędzie teraz rosną brzozy. 





A poza tym? 
Było słonecznie. 
Był czas na lekturę

Spróbowaliśmy wina

Codzienna praktyka to u mnie już podstawa... 

Trochę nawet leżakowałam

Był dzień z deszczem



Był królewicz w basenie

Cóż, gdy wracać już trzeba....

Na koniec, w Rumburku- zlot starych aut i motocykli

Dobrze było. Fajnie było. Dziękuję, że mogłam tam być.