Jestem już na końcu książki Alice Vincent, w której to autorka spotyka się z kobietami by zadać im pytanie- dlaczego uprawiają ogrody.
Ostatnio dość często zadaję sobie pytania tego typu- dlaczego robię coś - zwłaszcza w kontekście tego, że kiedyś tego nie robiłam. Co sprawia, że ciągnie mnie do prac z ziemią, z roślinami. Na jakiej zasadzie opieram te pracę. Co przy tym czuję, czy myślę o czymś, czy może nie myślę o niczym?
Bohaterki książki bardzo różnie trafiają na swoje ogrody- a może to ogrody trafiają na nie? Są formą terapii, ucieczki, próbą kontroli życia lub- wręcz przeciwnie- ucieczka przed nim.
Podtytuł brzmi-
Opowieści o ziemi, siostrzeństwie i kobiecej sile.
O ile o ziemi, kobiecej sile mogę powiedzieć trochę i jeszcze to o siostrzeństwie? Nie bardzo.
Czymże ono jest? Wytwór czasów naszych? Wołaniem o uwagę kobiet, o siłę więzi kobiecych? Zauważam pewnego rodzaju modę. Na kobiece kręgi, na siostrzeństwo. Na naganianie, na promocję pewnych trendów, pewnych zachowań.
A może się czepiam i nie rozumiem?
Nie, nie czepiam się, ale też nie uważam, że każda z kobiet potrzebuje być w kręgu kobiet, być uznana przez inne kobiety, mieć oparcie w kobietach. Niektóre nie mają szczęścia do kobiet w swoim życiu. Inne - po prostu lubią, że jest jak jest. Niezmiennie jednak lubimy być akceptowani i być w stadzie podobnie myślących, działających w jednej idei, patrzący w jednym kierunku.
Chyba najlepiej, jeśli kobiety wspierałyby się w oparciu o akceptację tego jakimi są. Bez oceniania. Ale to chyba powinno dotyczyć również mężczyzn? Nie żyjemy- jako płcie- w osobnych obozach. A może jednak tak?
Kiedyś tak myślałam.
Piękna jest nasza różność- mężczyzn i kobiet. Nie jestem fanką feminizmu spaczonego. Zostawmy męskość facetom, ale brońmy swoich praw, stawiajmy granice.
Na jednej ze stron pisze autorka o swym gniewie na konieczność odgrywania przez kobiety wielu ról, i że musi się pomiędzy nimi rozdzierać.
Też tak kiedyś miałam. Przewagą jednak jest to, że po czterdziestce się to zmienia. Coraz mniej muszę sobie i innym udowadniać. Nie wściekam się na oczekiwania innych- po prostu żyję. Nie jestem idealna. Takie kobiety nie istnieją. Choć są wzory, które chciałoby się niekiedy dogonić- nigdy nie będziemy takie same. Bo jesteśmy wyjątkowe. Każda z nas. Także w swych wadach, koktajlu cech kochanych i brzydkich do wyrzygania. Tak bym powiedziała dwadzieścia, piętnaście lat temu. Teraz- cech, które są po prostu moje.
Alice pisze o swoim podejściu do ogrodu-
Ono po prostu delikatnie ci przypomina, że istnieje większy porządek. Naprawdę.
Dla mnie siostrzeństwo jest ważne. Od zawsze szukałam kobiecej przyjaźni i partnerstwa intelektualnego z kobietami - może dlatego tak dobrze się czuję w Kurniku. Wiecznie mnie denerwowały stwierdzenia, że nie ma kobiecej przyjaźni, że tylko ta męska jest prawdziwa, a kobiety to co najwyżej "przyjaciółeczki", które plotkują i obgadują inne kobiety.
OdpowiedzUsuńNie wykluczam również przyjaźni z mężczyznami, choć wielu sądzi, że również przyjaźń damsko-męska nie jest możliwa. Przeżyłam już kawałek czasu i wiem, że to stereotypy i przesądy.
Twoje podejście do życia, do ludzi, do natury, bardzo mi się podoba i bardzo je szanuję. To co piszesz o własnej przestrzeni i własnych zasadach, o samostanowieniu jest bardzo istotne i bardzo ważne dla każdego, a dla kobiet szczególnie, bo wciąż jeszcze odmawia się im do tego prawa.