Dziś rano wiedziałam, że coś jest nie tak.
Nie widziałam wszystkich kurczaków.
A od poniedziałku było tak:
Olka dzieci "odstawiła" i wróciła do kurnika. Za nią dwa kogutki. Jarzębate, po tatusiu.
Nie wiem, czy faceci tak mają (silny instynkt samozachowawczy, czy może to maminsynkowie byli?), ale od poniedziałku spały z resztą bab w kurniku.
Reszta dzieciarni, uparcie, w pokrzywach.
Próbowałam zagonić, zwiewały w chaszcze.
Dziś jednak, kiedy koło południa pokazały się tylko cztery, wiedziałam już, że reszta nie żyje.
Kiedy dotarłam do kępy pokrzyw, sąsiadka krzyknęła do mnie i zdała relację z nocnych wrzasków moich kurczaków.
"Pokrzyczałam, pokrzyczałam i się uspokoiło"- powiedziała.
Po spacerze z psami, ponieważ miałam doła, zabrałam się za wyrywanie pokrzyw.
To moja wina.
Zostawiłam te chabazie, zostawiłam te dzieciaki, miałam głupią nadzieję, że im nic nie będzie, a w międzyczasie zamieszkają z resztą, w kurniku.
Oczywiście, kuźwa, musiałam się mylić.
Przez 2 godziny rwałam to zielsko, myślałam, również nie o kurczakach, pot lał się ze mnie, bo temperatura ciała jakoś nie chciała mi się ostatnio podnieść do 36,6 tylko oscyluje koło 36,1-36,2.
Klęłam i łzawiłam jednocześnie, wkurwiając się na siebie, na kunę czy lisa, na świat, na pokrzywy, na okoliczności, na wszystko...się wkurwiałam i rwałam pokrzywy....
Znalazłam.
Dwa.
Białego i czarna kurkę. Taka ładną...
Bez główek....
Czytałam, że kuna tak robi.
Zginęło- jak się początkowo zdawało 7 kurcząt.
Zostały...3 kogutki i kurka.
Jednak, w międzyczasie zaważyłam, że jest jeszcze jeden cudownie ocalony...
W sumie mam teraz 5 kurczaków.
Patrzyłam czy idą za starymi babami do kurnika. Spróbowałyby nie!
Poszły. Odetchnęłam.
A jednak mam wyrzuty, że mogłam to sprzątanie chaszczy zrobić wcześniej.
Zmarnowałam takie fajne kurczaki. I tyle kurek...
Po stokroć kurwa!
Za karę, podkoszulek, bluzę, wszystko co miałam, można było wykręcać, palców i przedramion nie czuję, bo pokąsane przez zielsko.
Na dodatek nawet pokrzyczeć sobie nie mogę.
Z jednego powodu...
A z drugiego, bo mam chyba zapalenie krtani.
Głos mam- nie mam głosu, łamie mi się i w ogóle jakby kto Joplin z Armstrongiem wymieszał.
Do tego jeszcze jakiego wyjca, maupę...
Kuraki chodziły krok w krok, Olka pogaduje, nie wiem czy ma mi za złe.... |
I tak smutno... tyle pracy i staran... takie byly juz podchowane. :((((((
OdpowiedzUsuńNo....:(
UsuńNo... kurwa... ech...
OdpowiedzUsuńŻycie na wsi to jednak horror jest...
Takie bywa, pewne rzeczy mozna przewidzieć, a czasem i tak coś sie przydarzy.. Całe szczęście dziś słonko świeci, pozostała piątka dokazuje z babami...Oby one i cała reszta były ze mna jak najdłużej
UsuńPokrzyczę z Tobą, chcesz??? Qrwa mać, wredne kunisko! Szkoda kurczaków, szkoda, ale qrwa, jak mogłaś zagonić je do kurnika, skoro nie chciały? Walnij z kopa w jakiś klamot!
OdpowiedzUsuńNarwałam się tych pokrzyw w nerwach, aż dziś rąk nie czuję, a i tyłek od schylania. Qrw sporo w powietrze poleciało. Dobrze, że nie pada, bo jakby wszystkie spadły na ziemię....
UsuńCzasem człowiek w swojej głupocie, zakłada tylko dobre scenariusze, a natura... właśnie tak wygląda, że to co słabe podlega eliminacji...Nie martw się już tymi kurkami, nie dlatego że nic się nie stało, bo się stało i rozumiem stratę i nerwy na siebie,ale czasem nie da się zrobić już nic, zwłaszcza jak już zła rzecz się stała. Ot życie. Serdecznie Cię pozdrawiam. Od dzisiaj Twoja nowa obserwatorka ;-) Pa!
OdpowiedzUsuńDzięki ciaparo, witam w moich skromnych progach :)
UsuńOt, życie, jak piszesz. Dobre ze złem sie przeplata...Oby dobrego więcej było, i u mnie i u wszystkich :)
Ech takie to życie na wsi jest, nie wszystko upilnujesz, nie ze wszystkim zdążysz...
OdpowiedzUsuńGdybyś wiedziała to byś zrobiła, pewnie nie wyrabiałaś się z czasem...
Nie denerwuj się i nie karz siebie...
I jeszcze zapalenie krtanii, o matko... do lekarza albo coś swojego zaoordynuj...
Wszystko do kupy razem się przyłożyło, a i moje chorowanie, i Absorberów też. Stawiam na krtań choć trudności w połykaniu nie mam, tylko strasznie zmieniony głos i kaszel spory, mokry. Póki co syropy, no i inhalacje chyba dołączę.
UsuńKażdy z nas popełnia w życiu błędy. Jeżeli się na nich uczymy to dobrze, jeżeli nie- to nic się w życiu nie zmieni. Tyle starań poszło na marne :(
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrówka!
Tupajko, tulę w bólu choć na naturę jakiś tam wpływ mamy to jak się okazuje nie zawsze. W każdym razie teraz będziesz z pewnością mądrzejsza o to przykre i smutne doświadczenie. pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNo i co mam Ci Tupajko napisać? Przykro mi?
OdpowiedzUsuńNie ma co rozdrapywać ran, co by było gdyby ....
Przede wszystkim Ty się wykuruj :)
Buziaki
Tupajko, wiem, ze Ci żal, ale daj na luz ....
OdpowiedzUsuńwiem, ze szkoda, bo u mnie bakteria jakaś kurewska zgarnęła 4 młode kurki ( w całej okolicy kury padają ), ale widocznie tak ma być.
Czasem trza się powkurwiać, pobeczeć spocić, żeby złapać oddech.
na krtań kogel - mogel z wódką i miodem polecam. A co do temperatury, to ja zawsze mam 35,4 :)
buziaki i głowa do góry !!!
O, czyli zimna ryba :))))
UsuńNo to muszę wódke zakupić...;)
Buźka!
kurcze ja też mam zawsze poniżej 36 stopni, a ja już myślałam, że to termometr zepsuty.... (?)
Usuńa jak mnie łapie przeziębienie to mam 34,9 :) gorzej jest przy wysokiej temp. przy 37,5 ledwo łażę :( taka jakaś dziwna jestem :P
UsuńKochana zostaly najsilniejsze i najcwansze bestyjki!
OdpowiedzUsuńNic nie poradzisz, kura tez uparta...
A Ty pedz do lekarza bo z gardlem, a juz z krtania to nie ma zartow!!
I tak to bywa, kuna czy lis (w ogóle natura) to takie piękne i cacy zwierzęta, ale pod warunkiem, że mieszka się głębokim mieście. Sąsiad stracił w tym roku przez lisa 26 z 30 kaczek. A inaczej niż poważna redukcja drapieżników (których jest generalnie spore przegęszczenie w Polsce) problemu rozwiązać się nie da. Może ta strata pozwoli CI zrewidować pogląd na łowiectwo.
OdpowiedzUsuńSzkoda zwierząt.
A jakże, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...
UsuńMimo wszystko raczej nie zmienię swoich poglądów.
Mimo, że kurek mi cholernie żal.
ooo... szkoda i żal. Co zrobić, nic nie zrobisz.
OdpowiedzUsuńPokrzywy zostawiłaś dla owadów, jak nie tu, to tam by je kuna dopadła.
Mogę tylko spróbować nie dopuścić do kolejnej rzezi...
UsuńA na tych pokrzywach wylęgły się dwa pokolenia rusałek pawików i pokrzywników...
.Wielka szkoda ale nic nie poradzisz.Najgorsze jest to że jak raz zasmakowała to może w kurniku też pobuszować bo kuna jest upierdliwa i trudno się jej pozbyć .Zdrówka życzę.Zmień kochana tapetę bo taka smutna jest jak śmierć tych niewinnych kurczaków.
OdpowiedzUsuńA tapeta taka nostalgiczna, mglista...Zrobię jakieś inne zdjęcie to zamienię;)
UsuńMam nadzieję, że kunisko jednak odpuści...
pozdrawiam
Abyście zdrowi byli!
OdpowiedzUsuńSmutno i żal, ale tak wygląda "życie w naturze". Człowiek nie jest istotą wszechmocną i wszechwiedzącą. Trzeba tę prawdę przyjąć na klatę. I żadnych mi tu samooskarżeń. Kuna też żyć chce. I lis. I jeszcze paru innych czworonożnych.
A pokrzywy są potrzebne. U mnie całe łany.
Pozdrawiam serdecznie i niech smutki odpłyną szybko!
hm... przykre...
OdpowiedzUsuńSzkoda kuraków, ale tak, jka Owca mówi, drapiezniki tez muszą cos jesc, a że łup był łatwy.....poczelkaj Olka zaraz zacznie gdakać i siądzie na nowych jajcach, ale teraz to już zatrzymaj w kurniku. Tylko, że jak nie ma koguta to z jajc się nic nie wykluje....
OdpowiedzUsuń:-(((((
OdpowiedzUsuńZadbaj o siebie !!
Pozdr.
Bywa. Moi sąsiedzi klną na jastrzębie.
OdpowiedzUsuńA mojemu Tacie pies "sąsiadów" zeżarł trzy króliki - wszedł do szopy i narozrabiał - wieczorem go spuszczają głodnego, to sobie radzi...
OdpowiedzUsuńSmutne, szkoda kurczaków, ale skąd mogłaś wiedzieć? W końcu długi czas żyły sobie w tych pokrzywach w miarę bezpiecznie. Nam pierwsze wysiedziane samowolnie przez kure na kurzem wybiegu kurczaki pół dziki kot zeżarł. Czasem tak bywa niestety...
OdpowiedzUsuń