sobota, 30 sierpnia 2025

Tupaja na wywczasie- Czeska Szwajcaria. Znowu.

Po raz drugi i zapewne nie ostatni, bo urzekła nas okrutnie. Po prostu. Czuję się tam jak u siebie.
Pięknie, górki, fajne luźne klimaty, piękny wesoły język, otwarci ludzie. Czechy mnie coraz bardziej uwodzą, ciągną. Wiemy, że zwykle dobrze tam, gdzie nas nie ma i wytarte jak szmata hasło- wszędzie dalej trawa bardziej zielona jest- ale póki co- zostawiam to na boku. Pełna wspomnień, radości, płuc pełnych dobrego powietrza. Pochodziliśmy, młodzież i małż się pokąpali, najmłodszy Absorber pohulał na rowerze. 

Zatrzymaliśmy się w miejscówce tej samej co w roku ubiegłym. Sprawdzony domek, bez innych lokatorów. Co prawda gotowałam co drugi dzień, ale dało się przeżyć. Poza domem- zwykle smażeny syr i osławione hranoulky czyli frytki. Ja wymiekłam po pierwszej biesiadce. Mój kochany żołądek nie lubi już smażonych potraw. Ale radość Absorberów- bezcenna. 

Gdzie nas zawiało- ano do Czeskiej Szwajcarii. Całe 140 km od domu. Niedaleko więc. Choć droga przysparza mi zwykle nerwów i kurczliwego chwytania się fotela w aucie. Górki, potem ostro w dół, potem znów, zakrętasy- ktoś powie- po prostu górskie drogi. I ma rację!

Nasza miejscówka to mała wioska niedaleko pięknego Decina. Miasta z zamkiem, zoo, aquaparkiem, muzeum. Fajna miejscówka do zjedzenia- dużo ciekawych knajp, winiarni. Ja tym razem miasto całkiem odpuściłam. Byłam na spokojnym wywczasie. Ktoś się śmieje- ze wsi na wieś. Ale na wieś czeską, w górkach innych nieco niż nasze, a przede wszystkim w innym ludzkim klimacie. 

Wieś miała swoją miejscówkę dla dzieci, spotykali się tam także dorośli. Popołudniami i wieczorami, zwykle w piątki i weekendy. Grają w boule, młodziaki bawią się na wypasionym placu zabaw. Czysto, nikt nie niszczy wspólnego dobra, ludzie piją piwo, ale kulturalnie.  Widać, że Czesi są inni od nas. Bardziej nastawieni na bycie w społeczności. I chyba bardziej otwarci. 

I chyba jednak bardziej lubią drzewa, bo nikt ich nie wycina bez potrzeby. W niemal każdej odwiedzonej przez nas wsi jest masa starych drzew. Drzewa rosną przy samej jezdni i nikomu to nie przeszkadza. Tworzy się sporo alei, w tym obsadzanych drzewami i krzewami owocowymi. Wszystko ładnie pozabezpieczane przed zwierzyną, a w tym roku popodpierane gałęzie, bo uginają się od owoców. 






Piaskowce mają tu swoje królestwo. W tym- sztandarowa Brama Pravcicka. Naturalny skalny most w pięknie wkomponowanym budynkiem. 



Jest tu sporo wież widokowych. Nie jestem fanką wspinania się na nie, bo najlepiej czuję się jednak ze stopami na ziemi, ale akurat blisko nas, na wzgórzu Pastevni Vrch, jest ciekawa- jak z Gwiezdnych Wojen- przynajmniej jak dla mnie dziwaczna lekko, ale z ciekawym, prostym rozrysowanym schematem wzgórz widzianych z góry. 





Wzgórze ma ciekawe ukształtowanie, porośnięte jest roślinnością łąkową i drzewami owocowymi, a także tarniną i czeremchą. Już drugi rok obserwuję tam dorosłe pazie żeglarki. Łąki są utrzymywane dzięki wypasowi krów. W ogóle dużo tam hoduje się bydła mięsnego. 


Pohulanka czeska to także miejscówka z naturalnym kąpieliskiem Biotop w  Novy Svet. W tym roku mało wody, ale spokój, a do tego jaszczurki, ważki i traszka. Rybek mniej, Absorberka była nieco zawiedziona. Może w następnym roku....





Okoliczne lasy to zwykle drzewostany z nasadzonymi sztucznie świerkami. W domieszce jawory, buki, brzoza i jarząb zwyczajny. Te dokonują żywota zjedzone przez korniki. Wszędzie drzewa cierpią suszę, a świerki ze swym płytkim systemem korzeniowym wyraźnie sobie już nie radzą. Stoją martwe drzewa, ale już w podszycie suną ku górze buczki, jarząby i brzozy. To samo na terenie pod wspomniana Bramą. Tam był wielki pożar, z którym zmagali się mieszkańcy w 2022 roku. Żywioł strawił wtedy ponad 1000 ha. Po drodze widzieliśmy osmalone pnie martwych drzew. Wszędzie teraz rosną brzozy. 





A poza tym? 
Było słonecznie. 
Był czas na lekturę

Spróbowaliśmy wina

Codzienna praktyka to u mnie już podstawa... 

Trochę nawet leżakowałam

Był dzień z deszczem



Był królewicz w basenie

Cóż, gdy wracać już trzeba....

Na koniec, w Rumburku- zlot starych aut i motocykli

Dobrze było. Fajnie było. Dziękuję, że mogłam tam być. 





czwartek, 14 sierpnia 2025

Kwaśna matka i co z tym wszystkim będzie

 Upał, że paść można i nie wstać. Należę do tych, którym trzydziestostopniowe temperatury skrzydeł nie przydają. Rankiem działam co mogę, potem przerwa na długi blok działań domowych i fruu! dopiero po dziewiętnastej. 
Dziś zebrało się na porządki. Okazało się, że wcześniej nastawione octy z papierówek już nadają się do zlania i nawet w jednej z nich powstała ona. Matka octowa. I z tego się cieszę. 
Reszta jeszcze czeka, dam jej czas.

W zeszłym roku nie miałam swoich jabłek do octów. W tym roku papierówka pięknie nam urodziła. Starczyło na octy i musy do słoików. Kury też pojadły...




Ranek troszkę mnie na chwilę zastał na fejszbuku. A tam - przykra niespodzianka. Czasopismo przyrodnicze Salamandra przestaje być wydawane. Spada czytelnictwo i tym samym dostępność, brak też finansowania.  I tu, powiem szczerze, wzięła mnie w posiadanie mieszanina złości i rozgoryczenia. Co się w tych czasach dzieje. Ludziom nie chce się już nic. Czytać- tylko krótkie teksty. Oglądać. Najlepiej - też krótkie, klatkowe filmiki z tiktoka rodem. 
Trudno o wsparcie dla ambitniejszych wydawnictw. Chłam sam się finansuje.

W moich czasach, kto nie czytał- był głąbem, człowiekiem słabym umysłowo. Generalnie traktowany stosownie do swojego stanu umysłu. 

W tych czasach- im większy głupek- tym lepiej. Wstyd przyznać się do wiedzy. Takiej z książek, doświadczenia. Nie z internetni czy rolek. 

Dla mnie nie do zaakceptowania jest argument, że takie czasy. Człowiek jest dalej taki sam. Może sięgać po lepsze treści. Ale jeśli promuje się głupotę co pozwala innym potem wykorzystywać to do manipulacji- to już chore. 


A jednak- głupek tego nie widzi. Bo jest głupkiem. 

Gdy głupek jest już stary- trudno. Gorzej, gdy ogłupia się dzieci. To nie będzie sól narodu. 

Strach się bać co nas w tym sprzedanym kraju czeka jeśli ludzie się nie obudzą.